PRZEMÓWIENIA JANA PAWŁA II

 

Częstochowa, 5 czerwca

Przemówienie do zakonnic zgromadzonych na Jasnej Górze



Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Drodzy moi Bracia w biskupstwie, Czcigodni koncelebransi!

Drodzy Bracia i Siostry, Pielgrzymi!

Pragniemy w czasie tej Mszy św. otoczyć kręgiem, nie tylko naszej obecności, ale przede wszystkim modlitwy, zgromadzone tutaj siostry zakonne z całej Polski. To dla nich jest to spotkanie eucharystyczne. To o nich będzie też wyłącznie mowa w tym, co pragnę teraz powiedzieć. Zasługują na to, oczekują tego. Kiedy o nich będziemy przede wszystkim mówić, kiedy za nie będziemy się nade wszystko modlić, tak jak to już zapowiedział na początku biskup częstochowski, kiedy modlitwy nasze będziemy kierować o powołania zakonne, zwłaszcza o powołania sióstr, będziemy równocześnie służyć sprawie Ludu Bożego, Kościoła na naszej polskiej ziemi, a także — z uwagi na charakter uniwersalny i misyjny powołania zakonnego — będziemy służyć sprawie Kościoła w całym świecie współczesnym.

Po tym wstępie zwracam się do was.


Drogie Siostry!

1. Serdecznie raduję się z tego spotkania, jakie Opatrzność Boża zgotowała mi dzisiaj z wami u stóp Pani Jasnogórskiej. Przybyłyście tak licznie z całej Polski, aby wziąć udział w pielgrzymce waszego rodaka, którego Chrystus w niezgłębionym swoim miłosierdziu wezwał, jak ongiś Szymona z Betsaidy, kazał mu opuścić ojczyste strony i objąć następstwo na stolicy biskupiej w Rzymie. Kiedy obecnie dane mu jest — temu waszemu rodakowi — jeszcze raz powrócić do tych stron, pragnie przemówić do was tą mową, którą niejednokrotnie dawniej przemawiał jako następca św. Stanisława w Krakowie, a która teraz nabrała innego jeszcze — uniwersalnego — wymiaru.

Temat „powołanie zakonne” jest jednym z najpiękniejszych wśród wszystkich, jakimi przemówiła do nas i stale przemawia Ewangelia. Temat ten znajduje szczególne wcielenie w Maryi, która powiedziała o sobie: „Oto ja służebnica Pańska, niech mi się stanie według twego słowa” (Łk 1, 38). Myślę, drogie siostry, że słowa te znalazły swoje głębokie echa w powołaniu i profesji zakonnej każdej z was.


2. Kiedy dzisiaj wypada mi do was przemówić tutaj, cisną się na pamięć wspaniałe rozdziały z nauczania Kościoła, zwłaszcza na ostatnim Soborze, a także jakże liczne dokumenty ostatnich papieży na wasz temat.

Pozwólcie jednak, iż opierając się na całym tym bogactwie nauki Kościoła, odwołam się do kilku moich już skromnych wypowiedzi.

Czynię to dlatego, że w wypowiedziach moich znalazły echo liczne, jakże liczne, osobiste moje dawne spotkania ze środowiskami zakonnymi w Polsce. Przeniosłem je jako zasób osobistego doświadczenia do Rzymu. W wielu sprawach musiałem powiedzieć sobie od pierwszego dnia w ten sposób: Skoro mnie, Panie Jezu, stamtąd wziąłeś, to jestem taki, jaki stamtąd przychodzę. Widocznie Ci taki jestem potrzebny w tej chwili. Ale nie o sobie chcę mówić w tej chwili, ale o was. Więc przeniosłem do Rzymu zasób doświadczeń, które pochodzą ze współpracy z wami przez dwadzieścia lat w Polsce.

Może więc łatwiej będzie wam siebie, polskie zakonnice, odnaleźć w tych słowach, które — skierowane do nowych środowisk i mówiące wszędzie o tej samej sprawie — związane są w jakiś szczególny sposób z wami. Mówią o was, o polskich siostrach. O polskich rodzinach zakonnych.


3. Wkrótce po rozpoczęciu mojego nowego posługiwania miałem szczęście spotkać się z dwudziestu prawie tysiącami sióstr z całego Rzymu. Oto fragment przemówienia, które wówczas do nich skierowałem: „To powołanie wasze jest szczególnym skarbem Kościoła, który nie może zaprzestać modlitwy o to, aby Duch Jezusa Chrystusa wzbudzał w duszach powołania zakonne. Są one bowiem zarówno we wspólnocie Ludu Bożego, jak też i wobec »świata« żywym znakiem »przyszłego wieku«. A równocześnie ten znak tak bardzo wrasta w życie codzienne Kościoła i społeczeństwa, przenika jego najczulsze tkanki...”

Wasza „obecność musi stanowić przejrzysty znak Ewangelii dla wszystkich. Ta obecność musi być z kolei źródłem szczególnego apostolstwa. Jest to apostolstwo wielorakie, trudno mi tutaj nawet wymieniać różne jego odmiany, dziedziny, kierunki. Łączy się ono ze szczególnym charyzmatem każdego zgromadzenia, z jego duchem apostolskim, który Kościół i Stolica Apostolska z radością akceptuje, widząc w nim wyraz żywotności samego Ciała Chrystusa! Jest to apostolstwo najczęściej dyskretne, bliskie człowiekowi i przez to szczególnie odpowiednie dla duszy kobiecej, która wrażliwa jest właśnie na człowieka, powołana do tego, aby być siostrą i matką. Właśnie to powołanie znajduje się również w samym »sercu« waszej zakonności. Jako biskup Rzymu proszę, abyście były matkami i siostrami w duchu dla wszystkich ludzi w tym Kościele, który Pan Jezus w swoim niewypowiedzianym miłosierdziu i łasce zechciał mi powierzyć”.


4. W dniu 24 listopada ubiegłego roku dane mi było spotkać się z liczną grupą, kilkusetosobową grupą przełożonych generalnych zebranych w Rzymie pod przewodnictwem kardynała-prefekta Kongregacji ds. Zakonów. Z przemówienia wówczas wygłoszonego niech mi będzie wolno także przytoczyć kilka zdań: „Powołanie zakonne — mówiłem — należy do owej pełni duchowej, którą budzi i formuje w Ludzie Bożym sam Duch — Duch Chrystusa. Bez zgromadzeń zakonnych, bez życia «poświęconego Bogu» poprzez śluby: czystości, ubóstwa i posłuszeństwa, Kościół nie byłby w pełni samym sobą... Wasze domy powinny być przede wszystkim ośrodkami modlitwy, skupienia, dialogu — osobistego i wspólnotowego — z Tym, który jest i ma pozostać pierwszym i naczelnym rozmówcą w każdym waszym pracowitym dniu. Jeśli będziecie umiały ożywiać ten «klimat» intensywnym i pełnym miłości zjednoczeniem z Bogiem, wówczas ciągły rozwój odnowy życia i dyscypliny, do jakiego zobowiązuje was Sobór Watykański II, będzie się odbywał bez powodujących urazy napięć i bez wstrząsów”. To z przemówienia do sióstr-matek generalnych.


5. Wreszcie Meksyk. Głęboko zapadło mi w pamięć i serce to spotkanie, które tak jak tu z wami, na Jasnej Górze, tak z siostrami meksykańskimi miało miejsce w stolicy tego kraju. Trudno, żeby było inaczej. Siostry bowiem wszędzie i zawsze stwarzają wokół tych spotkań klimat szczególnie serdeczny i z radością przyjmują wypowiedziane do nich słowa. Więc i z tego meksykańskiego spotkania kilka myśli: „Wasze powołanie zasługuje, dziś tak jak wczoraj, na najwyższe uznanie papieża i Kościoła. Dlatego pragnę wyrazić pełne radości zaufanie do was i zachęcić was, byście się nie zniechęcały idąc naprzód po drodze, która zasługuje na to, by ją kontynuować odważnie i z entuzjazmem. Ileż możecie uczynić dziś dla Kościoła i ludzkości! Kościół i ludzkość potrzebują waszego szczodrego daru, oddania waszego wolnego serca tak, by wzmogło potencjał miłości w świecie, który wciąż traci zdolność do altruizmu, do bezinteresownej miłości połączonej z ofiarą. Nie zapominajcie, że w rzeczywistości każda z was jest mistyczną oblubienicą Chrystusa, i to Chrystusa ukrzyżowanego i zmartwychwstałego”.

Niech wystarczy tyle przytoczeń z poprzednich spotkań z siostrami. W przytoczeniach tych zawsze byłyście przed oczyma mojej duszy, bo chociaż spotykałem siostry z całego świata, wszystkich ras i kolorów twarzy, wszystkich możliwych języków, zawsze widziałem w nich nasze polskie siostry. I gdybym nie miał tego polskiego doświadczenia z zakonnicami, nie dałbym sobie rady z tamtymi...

W ten sposób więc wraca do was to, co poniekąd od was wyszło!


6. A teraz pozwólcie, że myśli moje razem z waszymi zwrócą się jeszcze raz tu na tym miejscu do Pani Jasnogórskiej, która jest przecież żywym natchnieniem każdej z was. Oto bowiem każda z was, wsłuchując się w słowa płynące z Nazaretu, powtarza za Maryją: „Oto ja służebnica Pańska, niech mi się stanie wedle twego słowa” (Łk 1, 38). I w tej wypowiedzi zawiera się jakby prototyp każdej profesji, poprzez którą każda z was ogarnia swoim całym jestestwem tajemnicę łaski, łaski wyjątkowej, przekazanej w powołaniu zakonnym. I każda z was, podobnie jak Maryja, wybiera samego Jezusa, Boskiego Oblubieńca. Dla Niego, dla Jego miłości, pragnie żyć bez reszty, realizując śluby ubóstwa, czystości i posłuszeństwa. A poprzez te śluby każda z was pragnie dawać świadectwo życia wiecznego, które przyniósł nam Chrystus w swoim krzyżu i zmartwychwstaniu.

Bezcenny jest, drogie siostry, ten żywy znak, jaki każda z was stanowi wśród ludzi. Tak więc bardzo ważne jest wszystko, co czynicie, ale jeszcze ważniejsze od tego, cokolwiek czynicie, jest to, że jesteście i kim jesteście!

A ogarniając wiarą, nadzieją i miłością samego Boskiego Oblubieńca, ogarniacie Go zarazem w tylu różnych ludziach, którym posługujecie: waszym powołaniem jest inaczej miłować człowieka, pełniej miłować człowieka. Miłować go tam, gdzie już miłować inni nie potrafią! Ogarniacie Chrystusa w chorych, w starcach, w kalekach, w upośledzonych, którymi nikt inny prócz was zajmować się nie potrafi, bo do tego trzeba heroicznego zaprawdę poświęcenia. Ja do dzisiaj mam w oczach wszystkie te domy dzieci upośledzonych. Chociażby jeden z pierwszych, który wizytowałem w Wadowicach, gdzie pracują siostry nazaretanki (w innych miejscach inne siostry, nie chcę tylko nazaretanek chwalić) — wystarczy tam przyjść, wystarczy tam zaprowadzić kogokolwiek. Niech tam przyjdzie najbardziej zagorzały wróg Pana Boga, niech postoi chwilę i niech popatrzy! Jeżeli jest w nim choć trochę człowieczeństwa, musi wyjść stamtąd wstrząśnięty do dna duszy! I to wstrząśnięty równocześnie obrazem tej niedoli człowieka małego, dziecka, a równocześnie wstrząśnięty miarą tego poświęcenia.

My wiemy dobrze w Polsce, że tam nikt inny nie pójdzie, że dla tego nikt inny się nie poświęci, tylko ta, która się poświęciła Chrystusowi samemu! I która w człowieku, w tym najbardziej upośledzonym, widzi Chrystusa.

A gdzie indziej znowu znajdujecie tego Chrystusa w dzieciach, w młodzieży na katechizacji, w różnych dziedzinach duszpasterstwa, przy boku kapłanów. I jesteście bardzo często dla tych dzieci na katechizacji i dla młodzieży uzupełnieniem braku serca, które niesie ze sobą dzisiejsze zaśpieszone, a także zmaterializowane życie środowisk rodzinnych. Ten brak serca nieraz musicie uzupełnić, a czasem tylko potwierdzić. Same wiecie najlepiej.

Tego Chrystusa znajdujecie w najprostszych posługach, chociażby tych kuchennych, chociażby tych służebnych, których wam nie brak. Zarówno w tych posługach, jak i w pracach, które wymagają głębokiego czasem wykształcenia, bo przecież i na katedrach uniwersyteckich znajdują się dzisiaj na świecie, a w Polsce także, siostry zakonne. Nieważne, gdzie się znajdują. Ważne to, czym są. Ważne to, że tam gdzie są, dają świadectwo Chrystusowi, że tego Chrystusa znajdują wszędzie, tak jak ta oblubienica z Pieśni nad pieśniami, która mówi: „Znalazłam umiłowanego mojej duszy!” (Pnp 3, 4).

Oby Polska cieszyła się stale waszym ewangelicznym świadectwem. Oby nigdy nie zabrakło tych serc gorących, tych dusz radykalnych ewangelicznym radykalizmem, które przybliżają Chrystusa bliźnim, które przybliżają Miłość bliźnim!

Jesteście oblubienicami Ducha Świętego! Waszym powołaniem jest Miłość. Przybliżać, uobecniać ją zawsze tam, gdzie jej brak. Obyście, drogie siostry, zawsze radowały się radością waszego powołania, nawet wówczas, gdy przychodzi wam doświadczać wewnętrznych trudności, bo wiemy, że tak bywa. Drogi życia wewnętrznego są nieraz drogami duchowej ciemności. A także i zewnętrznych cierpień, bo tego życie wam na pewno nie oszczędza.

Pragnę, jako pielgrzym dzisiejszego spotkania, modlić się o to wszystko, co powiedziałem, i o bardzo wiele jeszcze innych spraw, które trudno wypowiedzieć, w intencji każdej z was, w intencji święta matczynego i siostrzanego, w intencji waszych rodzin zakonnych, w intencji całego świata sióstr zakonnych w Polsce, wszystkich osób konsekrowanych przez trojakie śluby zakonne wedle rad ewangelicznych: ubóstwa, czystości i posłuszeństwa. Pragnę — w intencji wszystkich was i w intencji nowych powołań na tę wspaniałą ewangeliczną drogę — sprawować tę Najświętszą Ofiarę wspólnie z moimi braćmi w biskupstwie, a także przy uczestnictwie wszystkich tutaj zgromadzonych pielgrzymów. Amen.