PRZEMÓWIENIA
JANA PAWŁA II
Homilia w czasie Mszy św. odprawionej na terenie byłego obozu
koncentracyjnego
1. „To jest zwycięstwo nasze — wiara nasza” (por. 1 J 5, 4).
Te słowa z Listu św. Jana przychodzą mi na myśl i cisną się do
serca, gdy staję wraz z wami na tym miejscu, na którym dokonało się
szczególne zwycięstwo człowieka przez wiarę. Przez wiarę, która
rodzi miłość Boga i bliźnich: jedną miłość, miłość „największą” —
taką, która gotowa jest „życie położyć za brata swego” (por. J 15,
13; 10, 11). A więc zwycięstwo przez miłość, która ożywia wiarę aż
do granic ostatecznego świadectwa.
To zwycięstwo przez wiarę i miłość odniósł w tym miejscu człowiek,
któremu na imię Maksymilian Maria, nazwisko: Kolbe, „z zawodu” (jak
pisano o nim w rejestrach obozowych): ksiądz katolicki, z powołania:
syn św. Franciszka, z urodzenia: syn prostych, pracowitych,
bogobojnych ludzi, włókniarzy z okolic Łodzi, z łaski Bożej i osądu
Kościoła: błogosławiony.
To zwycięstwo przez wiarę i miłość odniósł ów człowiek w tym
miejscu, które było zbudowane na zaprzeczeniu wiary — wiary w Boga i
wiary w człowieka — i na radykalnym podeptaniu już nie tylko
miłości, ale wszelkich oznak człowieczeństwa, ludzkości; w tym
miejscu, które było zbudowane na nienawiści i na pogardzie człowieka
w imię obłąkanej ideologii; w tym miejscu, które było zbudowane na
okrucieństwie. Miejsce, do którego prowadzi wciąż jeszcze brama z
szyderczym napisem Arbeit macht frei, rzeczywistość bowiem była
radykalnym zaprzeczeniem treści tego napisu.
W tym miejscu straszliwej kaźni, która przyniosła śmierć czterem
milionom ludzi z różnych narodów, o. Maksymilian Kolbe odniósł
duchowe zwycięstwo, podobne do zwycięstwa samego Chrystusa, oddając
się dobrowolnie na śmierć w bunkrze głodu — za brata. Ten brat żyje
do dzisiaj na polskiej ziemi i jest wśród nas.
Czy tylko on jeden — Maksymilian Kolbe — odniósł zwycięstwo, które
odczuli natychmiast współwięźniowie i do dzisiaj odczuwa je Kościół
i świat? Zapewne wiele zostało tu odniesionych podobnych zwycięstw,
jak choćby — śmierć w krematorium obozowym siostry Benedykty od
Krzyża, karmelitanki, w świecie Edyty Stein, z zawodu — filozof,
znakomita uczennica Husserla, która stała się ozdobą współczesnej
niemieckiej filozofii, a pochodziła z żydowskiej rodziny
zamieszkałej we Wrocławiu.
Nie chcę zatrzymać się na tych dwóch nazwiskach, gdy stawiam sobie
pytanie, czy tylko on jeden, czy tylko ona jedna...? Ile tutaj
odniesiono podobnych zwycięstw? Odnosili je ludzie różnych wyznań,
różnych ideologii, zapewne nie tylko wierzący.
Pragniemy ogarnąć uczuciem najgłębszej czci każde z tych zwycięstw,
każdy przejaw człowieczeństwa, które było zaprzeczeniem systemu
systematycznego zaprzeczania człowieczeństwa.
Na miejscu tak straszliwego podeptania człowieczeństwa, godności
ludzkiej — zwycięstwo człowieka!
Czyż ktoś na świecie może się jeszcze dziwić, że papież, który tu,
na tej ziemi urodził się i wychował, papież, który przyszedł na
Stolicę Piotrową z Krakowa, z tej archidiecezji, na terenie której
znajduje się obóz oświęcimski, że ten papież pierwszą encyklikę
swego pontyfikatu zaczął od słów Redemptor hominis — i że poświęcił
ją w całości sprawie człowieka, godności człowieka, zagrożeniom
człowieka — prawom człowieka wreszcie! Niezbywalnym prawom, które
tak łatwo mogą być podeptane i unicestwione... przez człowieka!
Wystarczy ubrać go w inny mundur, uzbroić w aparat przemocy, w
środki zniszczenia, wystarczy narzucić mu ideologię, w której prawa
człowieka są podporządkowane wymogom systemu... podporządkowane
bezwzględnie, tak że faktycznie nie istnieją.
2. Przybywam tu dzisiaj jako pielgrzym. Wiadomo, że nie raz tutaj
bywałem... bardzo wiele razy! Wiele razy schodziłem do celi śmierci
Maksymiliana Kolbe, wiele razy klękałem pod murem zagłady i
przechodziłem wśród rozwalonych krematoriów Brzezinki. Nie mogłem
tutaj nie przybyć jako papież.
Przybywam więc do tego szczególnego sanktuarium, w którym narodził
się — mogę powiedzieć — patron naszego trudnego stulecia, podobnie
jak dziewięć wieków temu narodził się pod mieczem na Skałce
Stanisław, patron Polaków.
Ale przybywam nie tylko po to, żeby czcić patrona naszego stulecia.
Przybywam, ażeby razem z wami, bez względu na to, jaka jest wasza
wiara, jeszcze raz popatrzeć w oczy sprawie człowieka.
Oczywiście, że przybywam, aby się modlić wspólnie z wami wszystkimi,
którzy tu dziś jesteście — i wspólnie z całą Polską — i wspólnie z
całą Europą. Chrystus chce, abym stawszy się następcą Piotra
świadczył przed całym światem o tym, co jest wielkością człowieka
naszych czasów — i co jest jego nędzą. Co jest jego klęską i co jest
jego zwycięstwem.
Przychodzę więc i klękam na tej Golgocie naszych czasów, na tych
mogiłach w ogromnej mierze bezimiennych, jak gigantyczny grób
nieznanego żołnierza. Klękam przy wszystkich po kolei tablicach
Brzezinki, na których napisane jest wspomnienie ofiar Oświęcimia w
następujących językach: polskim, angielskim, bułgarskim, cygańskim,
czeskim, duńskim, francuskim, greckim, hebrajskim, jidisz,
hiszpańskim, flamandzkim, serbsko-chorwackim, niemieckim, norweskim,
rosyjskim, rumuńskim, węgierskim, włoskim.
Zatrzymam się wraz z wami, drodzy uczestnicy tego spotkania, na
chwilę przy tablicy z napisem w języku hebrajskim. Napis ten
wywołuje wspomnienie narodu, którego synów i córki przeznaczono na
całkowitą eksterminację. Naród ten początek swój bierze od Abrahama,
który jest „ojcem wiary naszej” (por. Rz 4, l2), jak się wyraził
Paweł z Tarsu. Ten to naród, który otrzymał od Boga Jahwe
przykazanie „Nie zabijaj”, w szczególnej mierze doświadczył na sobie
zabijania. Wobec tej tablicy nie wolno nikomu przejść obojętnie.
I jeszcze jedna tablica — wybrana... Tablica z napisem w języku
rosyjskim. Nie dodaję żadnego komentarza. Wiemy, o jakim narodzie
mówi ta tablica. Wiemy, jaki był udział tego narodu w ostatniej
straszliwej wojnie o wolność ludów. I wobec tej tablicy nie wolno
nam przejść obojętnie.
I wreszcie tablica w języku polskim. Polaków zginęło czasu ostatniej
wojny sześć milionów: jedna piąta część narodu. Jeszcze jeden etap
wiekowych zmagań się tego narodu, mojego narodu, o podstawowe swoje
prawa wśród narodów Europy. Jeszcze jeden głośny krzyk o prawo do
własnego miejsca na mapie Europy. Jeszcze jeden bolesny rozrachunek
z sumieniem współczesnej ludzkości. Wybrałem trzy tablice.
Należałoby zatrzymać się przy każdej i tak też uczynimy.
3. Oświęcim jest rozrachunkiem z sumieniem ludzkości poprzez te
tablice, które świadczą o ofiarach, jakie poniosły narody. Oświęcim
jest miejscem, którego nie można tylko zwiedzać. Trzeba przy
odwiedzinach pomyśleć z lękiem o tym, gdzie leżą granice nienawiści.
Oświęcim jest świadectwem wojny. To wojna niesie z sobą ów
nieproporcjonalny przyrost nienawiści, zniszczenia, okrucieństwa. A
jeśli nie da się zaprzeczyć, że objawia również inne możliwości
ludzkiej odwagi, bohaterstwa, patriotyzmu, to jednak rachunek strat
przeważa. Coraz bardziej przeważa — im bardziej wojna staje się
rozgrywką wyrachowanej techniki zniszczenia. Za wojnę są
odpowiedzialni nie tylko ci, którzy ją bezpośrednio wywołują, ale
również ci, którzy nie czynią wszystkiego, co leży w ich mocy, aby
jej przeszkodzić.
Niech mi wolno będzie na tym miejscu powtórzyć słowa, które
wypowiedział Paweł VI wobec Organizacji Narodów Zjednoczonych:
„Wystarczy przypomnieć, że krew milionów ludzi, że niesłychane i
niezliczone cierpienia, że daremne masakry i straszliwe ruiny
sankcjonują ten układ, który łączy was taką przysięgą, jaka winna
zmienić przyszłą historię świata: nigdy więcej wojny, nigdy więcej
wojny! Pokój, tylko pokój winien kierować losami narodów i całej
ludzkości!”.
Jeśli jednakże to wielkie wołanie Oświęcimia, krzyk umęczonego tu
człowieka ma przynieść owoce dla Europy (a także dla świata), trzeba
wyciągnąć wszystkie słuszne konsekwencje z Deklaracji Praw
Człowieka, jak do tego wzywał Jan XXIII w encyklice Pacem in terris.
Czytamy tam między innymi: „Deklaracja ta uroczyście przyznaje
wszystkim bez wyjątku ludziom godność osoby ludzkiej, potwierdza
prawo każdego człowieka do swobodnego poszukiwania prawdy, do
zachowania norm moralności, do pełnienia sprawiedliwości, do
wymagania warunków życia godnych człowieka: są to prawa powszechne,
nienaruszalne i niezbywalne” (n. 144).
A ja wróciłbym jeszcze do mądrości starego mistrza, Pawła
Włodkowica, rektora krakowskiego Uniwersytetu Jagiellońskiego w XV
w., który głosił, iż trzeba zabezpieczyć następujące prawa narodów:
do istnienia, do wolności, do niepodległości, do własnej kultury, do
godziwego rozwoju. „Gdzie mocniej działa siła niż miłość — pisze
Włodkowic — tam szuka się tego, co stanowi własny interes, a nie
Jezusa Chrystusa, i stąd łatwo odstępuje się od reguły prawa Bożego.
(...) Wszelkie jednak prawo potępia tych, którzy napadają na
pragnących żyć w pokoju: tak prawo naturalne, które głosi: »Czyń
drugiemu to, czego sam pragniesz!«, jak i prawo Boskie, które
potępia wszelką grabież zakazem: »Nie kradnij«, a zabrania przemocy
przykazaniem: »Nie zabijaj!«” (Saeventibus).
Ale nie tylko o prawo tutaj chodzi, ale także i przede wszystkim o
miłość: tę miłość bliźniego, w której się wyraża i dochodzi do głosu
miłość Boga; ta miłość, którą ogłosił Chrystus w swoim przykazaniu,
jakie każdy człowiek ma wypisane w swoim sercu — przykazaniu, które
sam Bóg Stwórca w tym sercu wyrzeźbił.
Przykazanie to konkretyzuje się także w poszanowaniu drugiego,
poszanowaniu jego osobowości, jego sumienia; konkretyzuje się w
dialogu z drugim, umiejętności poszukiwania i uznania tego, co może
być dobre i pozytywne także w kimś, kto wyznaje idee różniące się od
naszych; a nawet w kimś, kto w dobrej wierze — błądzi...
Nigdy jeden naród nie może rozwijać się kosztem drugiego, nie może
rozwijać się za cenę drugiego, za cenę jego uzależnienia, podboju,
zniewolenia, za cenę jego eksploatacji, za cenę jego śmierci. To są
myśli Jana XXIII, Pawła VI o pokoju w świecie współczesnym. Słowa te
wypowiada zaś ich niegodny następca. Ale mówi je równocześnie syn
narodu, który doznał w swych dziejach, dalszych i bliższych,
wielorakiej udręki od drugich. Pozwólcie jednak, że nie wymienię
tych drugich po imieniu — pozwólcie, że nie wymienię... Stoimy na
miejscu, na którym o każdym narodzie i o każdym człowieku pragniemy
myśleć jako o bracie. A jeżeli w tym, co powiedziałem, była także
gorycz — moi drodzy bracia i siostry, nie powiedziałem tego, żeby
kogokolwiek oskarżać — powiedziałem po to, żeby przypomnieć.
Mówię bowiem nie tylko ze względu na tych, którzy polegli w czterech
milionach ofiar na tym olbrzymim polu; mówię w imieniu wszystkich
narodów, których prawa są zapoznawane i gwałcone. Mówię, bo
obowiązuje mnie, obowiązuje nas wszystkich — prawda. Mówię, bo
obowiązuje mnie, obowiązuje nas wszystkich troska o człowieka.
I dlatego proszę wszystkich, którzy mnie słuchają, ażeby skupili
się, ażeby skupili wszystkie siły w trosce o człowieka. Tych zaś,
którzy słuchają mnie z wiarą w Jezusa Chrystusa, proszę, ażeby
skupili się w modlitwie o pokój i pojednanie.
Moi drodzy bracia i siostry, nie mam już nic więcej do powiedzenia.
Przychodzą mi tylko na myśl słowa Suplikacji:
„Święty Boże, Święty mocny, Święty a nieśmiertelny!...
Od powietrza, głodu, ognia i wojny
...i wojny,
wybaw nas, Panie!” Amen.
|