PRZEMÓWIENIA
JANA PAWŁA II
Przemówienie do młodzieży akademickiej zgromadzonej przed kościołem
św. Anny
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Moi Drodzy!
Nie tylko dla was to spotkanie jest wielkim wzruszeniem. Dla mnie
również. Mówię to na początku, ażeby tym prostym stwierdzeniem
odpowiedzieć na słowa, które skierowaliście do mnie. Przede
wszystkim odpowiedzieć na waszą obecność. Pragnąłbym zbliżyć się do
każdego z was, każdego z was przygarnąć. Z każdym z was zamienić
chociaż jedno ojczyste słowo. Darujcie, że jest to niemożliwe. Ale
pragnienie serca jest takie.
1. Gorąco pragnę, aby nasze dzisiejsze spotkanie, którego profil
społeczny wyznacza młodzież, przede wszystkim młodzież akademicka,
współbrzmiało z wielkością dnia i jego liturgii.
Młodzież akademicka, cała młodzież Warszawy, a także innych ośrodków
uniwersyteckich tego centralnego i stołecznego rejonu, a także
przybysze, jak wypada w dniu Zielonych Świąt, z różnych ośrodków i
rejonów naszej Ojczyzny, wy wszyscy jesteście spadkobiercami
tradycji swoich środowisk poprzez pokolenia aż do tych
średniowiecznych scholarów, związanych przede wszystkim z
Uniwersytetem Jagiellońskim, najstarszym w Polsce. Dziś każde
wielkie miasto w Polsce ma swoją wyższą uczelnię, a Warszawa ma ich
wiele.
Skupiają setki tysięcy studentów, którzy kształcą się w wielorakich
dziedzinach wiedzy, przygotowują się do zawodów inteligenckich i do
zadań szczególnie ważnych w życiu narodu.
Pragnę powitać was wszystkich tu zgromadzonych. Pragnę równocześnie
w was i przez was powitać i pozdrowić cały polski świat
uniwersytecki i akademicki. Wszystkie wyższe uczelnie, profesorów,
pracowników nauki, studentów... Widzę w was poniekąd swoich
młodszych kolegów, bo przecież i ja polskiemu uniwersytetowi
zawdzięczam podstawowy zrąb swej akademickiej formacji. Z warsztatem
pracy uniwersyteckiej na Wydziałach Filozofii i Teologii w Krakowie
i w Lublinie byłem związany w sposób systematyczny. Duszpasterstwo
akademickie stanowiło przedmiot mojego szczególniejszego umiłowania.
Pragnę więc przy okazji pozdrowić również wszystkich, którzy
duszpasterstwo to spełniają, zarówno w Warszawie, jak i w całej
Polsce, zespoły kapelanów akademickich i Komisję Duszpasterstwa
Akademickiego Episkopatu Polski.
2. Spotykamy się w uroczystość Zesłania Ducha Świętego. Przed oczyma
naszej wiary otwiera się wieczernik jerozolimski, z którego wyszedł
Kościół i w którym Kościół wciąż trwa. To właśnie tam się narodził
jako żywa społeczność Ludu Bożego, jako wspólnota świadoma swej
misji w dziejach człowieka.
Kościół woła w dniu dzisiejszym (stale powtarza to wołanie, jednakże
dzisiaj brzmi ono szczególnie żarliwie): Przyjdź, Duchu Święty,
napełnij serca Twoich wiernych i zapal w nich ogień Twojej miłości!
Napełnij serca!
Pomyślcie, młodzi przyjaciele, jaka jest miara serca ludzkiego,
skoro napełnić je może tylko Bóg. Duch Święty.
Poprzez studia uniwersyteckie otwiera się przed wami wspaniały świat
ludzkiej wiedzy w tylu różnych dziedzinach. W parze z tą wiedzą o
świecie rozwija się zapewne i wasza samowiedza. Pytanie o to, kim
jestem, stawiacie sobie zapewne już od dawna. Jest to pytanie
poniekąd najciekawsze. Pytanie podstawowe. Jaką miarą mierzyć
człowieka? Czy mierzyć go miarą sił fizycznych, którymi dysponuje?
Czy mierzyć go miarą zmysłów, które umożliwiają mu kontakt z
zewnętrznym światem? Czy mierzyć go miarą inteligencji, która
sprawdza się poprzez wielorakie testy czy egzaminy?
Odpowiedź dnia dzisiejszego, odpowiedź liturgii Zielonych Świąt,
wskazuje dwie miary: człowieka trzeba mierzyć miarą „serca”. Sercem!
Serce w języku biblijnym oznacza ludzkie duchowe wnętrze, oznacza w
szczególności sumienie... Człowieka więc trzeba mierzyć miarą
sumienia, miarą ducha, który jest otwarty ku Bogu. Trzeba więc
człowieka mierzyć miarą Ducha Świętego. I to właśnie mówi nam
dzisiejsza liturgia. Tylko Duch Święty może go „napełnić” — to
znaczy doprowadzić do spełnienia poprzez miłość i mądrość *.
3. I dlatego pozwólcie, że to moje z wami dziś spotkanie wobec
otwartego szeroko wieczernika naszych dziejów: dziejów Kościoła i
narodu, będzie nade wszystko modlitwą o dary Ducha Świętego.
Tak jak kiedyś mój rodzony ojciec włożył mi w rękę książkę i pokazał
w niej modlitwę o dary Ducha Świętego — tak dzisiaj ja, którego
również nazywacie „ojcem”, pragnę modlić się z warszawską i polską
młodzieżą akademicką: — o dar mądrości
— o dar rozumu
— o dar umiejętności czyli wiedzy
— o dar rady
— o dar męstwa
— o dar pobożności czyli poczucia sakralnej wartości życia, godności
ludzkiej, świętości ludzkiej duszy i ciała
— wreszcie o dar bojaźni Bożej, o którym mówi Psalmista, że jest on
początkiem mądrości (por. Ps 110).
Przyjmijcie ode mnie tę modlitwę, której nauczył mnie mój ojciec — i
pozostańcie jej wierni. Będziecie wówczas trwać w wieczerniku
Kościoła, związani z najgłębszym nurtem jego dziejów, i będziecie
wówczas trwać w wieczerniku dziejów narodu.
4. Ogromnie wiele zależy od tego, jaką każdy z was przyjmie miarę
swojego życia, swojego człowieczeństwa. Wiecie dobrze, że są różne
miary. Wiecie, że są różne kryteria oceny człowieka, wedle których
kwalifikuje się go już w czasie studiów, potem w pracy zawodowej, w
różnych kontaktach personalnych itp.
Odważcie się przyjąć tę miarę, którą pozostawił nam Chrystus w
wieczerniku Zielonych Świąt, a także w wieczerniku naszych dziejów.
Odważcie się spojrzeć na swoje życie w jego bliższej i dalszej
perspektywie, przyjmując za prawdę to, co św. Paweł napisał w swoim
Liście do Rzymian: „Wiemy przecież, że całe stworzenie aż dotąd
jęczy i wzdycha w bólach rodzenia” (8, 22) — czyż nie jesteśmy
świadkami tych bólów? Bowiem „stworzenie z upragnieniem oczekuje
objawienia się synów Bożych” (8, 19).
A więc oczekuje nie tylko na to, że uniwersytety i różnego typu
wyższe uczelnie, a przedtem średnie, a przedtem podstawowe szkoły
przygotują inżynierów, lekarzy, prawników, filologów, historyków,
humanistów, matematyków i techników, ale oczekuje na objawienie się
synów Bożych! Oczekuje od was tego objawienia — od was, którzy w
przyszłości będziecie lekarzami, technikami, prawnikami,
profesorami...
Zrozumcie, że człowiek stworzony przez Boga na Jego obraz i
podobieństwo, jest równocześnie wezwany w Chrystusie do tego, aby w
nim objawiło się to, co jest z Boga. Aby w każdym z nas objawił się
w jakiejś mierze Bóg.
5. Pomyślcie nad tym!
Wchodząc na szlak mojej pielgrzymki po Polsce — do grobu św.
Wojciecha w Gnieźnie, św. Stanisława w Krakowie, na Jasną Górę —
będę wszędzie prosił z całego serca Ducha Świętego:
o taką dla was świadomość,
o takie poczucie sensu i wartości życia.
O taką przyszłość dla was,
o taką przyszłość dla Polski.
Wy módlcie się razem ze mną.
Niech Duch Święty przychodzi z pomocą naszej słabości!
|