PRZEMÓWIENIA
JANA PAWŁA II
Przemówienie do mieszkańców Wadowic
Drodzy Wadowiczanie, a także sąsiedzi, którzy dzisiaj przybyliście
do Wadowic!
Z wielkim wzruszeniem przybywam dzisiaj do tego miasta, w którym się
urodziłem — do parafii, w której zostałem ochrzczony i przyjęty do
wspólnoty Kościoła Chrystusowego — do środowiska, z którym związałem
się przez osiemnaście lat mojego życia, od urodzenia do matury.
Kiedy patrzę na ten rynek, to prawie każdy szczegół łączy się tu dla
mnie ze wspomnieniem najwcześniejszego okresu życia.
Pragnę podziękować wam za wasze powitanie i zarazem ze swej strony
serdecznie pozdrowić i powitać wszystkich. Od tamtych czasów, kiedy
mieszkałem w Wadowicach, minęło już sporo lat, i środowisko tutejsze
w znacznej mierze uległo zmianie. Pozdrawiam więc nowych
dzisiejszych wadowiczan, ale czynię to z myślą o dawnych: o tym
pokoleniu, które między pierwszą a drugą wojną światową przeżywało
tutaj młodość. Myślą i sercem wracam nie tylko do domu, w którym się
urodziłem, obok kościoła, ale również do szkoły podstawowej, tu w
rynku, i z kolei do gimnazjum wadowickiego im. Marcina Wadowity, do
którego uczęszczałem.
Dzisiaj, o ile wiem, Wadowice posiadają więcej szkół średnich. Wtedy
to gimnazjum imienia Marcina Wadowity, do którego potem dołączyło
się żeńskie, imienia Michaliny Mościckiej, było szkołą o bardzo
dużym zasięgu terytorialnym. Mieliśmy kolegów i z Kalwarii, i z
Andrychowa, i z Zatora, i z Suchej, bo tam nie było szkół średnich,
a teraz wszędzie są. Pamiętam też, że to stare i zasłużone
wadowickie gimnazjum, jedno z najstarszych w rejonie Polski,
obchodziło swoje stulecie w roku tysiąclecia chrztu Polski. To
pamiętam. Myślą i sercem wracam też do moich rówieśników, kolegów i
koleżanek, zarówno z lat szkoły podstawowej, jak może bardziej
jeszcze z lat szkoły średniej, bo te trwały dłużej. Ja jeszcze
należałem do tego pokolenia, które chodziło do ośmioklasowego
gimnazjum. Wracam też wspólnie z tymi moimi rówieśnikami do naszych
rodziców, do naszych nauczycieli i do naszych profesorów. Już mało
kto z nich żyje. Niektórzy spośród moich rówieśników, tych
zwłaszcza, z którymi zdawaliśmy wspólnie maturę w roku 1938, jeszcze
tutaj przebywają — tych pozdrawiam szczególnie serdecznie. Dziękuję
im również za to, że kiedy wybuchła sprawa z nowym papieżem 16
października w ubiegłym roku i Wadowice przeżyły wówczas najazd
dziennikarzy, ci moi koledzy, a zwłaszcza ks. prałat Zacher, dali o
mnie świadectwo lepsze, niż na to zasługiwałem. Myślę też o innych
rówieśnikach, kolegach, koleżankach, którzy rozeszli się po świecie,
przede wszystkim po Polsce — myślę, że i oni dowiedzą się o naszym
spotkaniu.
Wiadomo, jak wiele dla rozwoju ludzkiej osobowości i charakteru
znaczą pierwsze lata życia, lata dziecięce, a potem młodzieńcze. Te
właśnie lata łączą się dla mnie nierozerwalnie z Wadowicami, z tym
miastem, które nosiło wówczas dumny herb — „królewskie, wolne miasto
Wadowice”... A także i z tą okolicą. Z rzeką Skawą, z pasmami
Beskidów. Dlatego tak bardzo pragnąłem przybyć tutaj, aby razem z
wami Bogu podziękować za wszelkie dobro, jakiego tutaj doznałem.
Modlitwa moja zwraca się ku wielu zmarłym, poczynając od moich
rodziców, a także brata starszego i siostry, której nie znałem,
ponieważ zmarła przed moim narodzeniem. Ich pamięć łączy się dla
mnie również z tym miastem.
Po ludzku pragnę wyrazy mojej wdzięczności złożyć na ręce księdza
prałata Edwarda Zachera, który był moim profesorem religii w
gimnazjum wadowickim, który z kolei przemawiał na moich prymicjach
kapłańskich, na moich prymicjach biskupich, arcybiskupich i
kardynalskich tu, w wadowickim kościele, i wreszcie przemówił także
dzisiaj na tym nowym etapie drogi mojego życia, która niczym innym
nie da się wytłumaczyć, tylko niezmierzonym Bożym miłosierdziem oraz
niezwykłą opieką Bogarodzicy, Matki Nieustającej Pomocy.
Kiedy patrzę wstecz, widzę, jak droga mojego życia poprzez
środowisko tutejsze, poprzez parafię, poprzez moją rodzinę, prowadzi
mnie do jednego miejsca, do chrzcielnicy w wadowickim kościele
parafialnym. Przy tej chrzcielnicy zostałem przyjęty do łaski Bożego
synostwa i wiary Odkupiciela mojego, do wspólnoty Jego Kościoła w
dniu 20 czerwca 1920 roku. Chrzcielnicę tę już raz uroczyście
ucałowałem w roku tysiąclecia chrztu Polski jako ówczesny arcybiskup
krakowski. Potem uczyniłem to po raz drugi, jak przypomniał ksiądz
prałat, na 50 rocznicę mojego chrztu, jako kardynał, a dzisiaj po
raz trzeci ucałowałem tę chrzcielnicę, przybywając z Rzymu jako
następca św. Piotra.
I mogłem jeszcze raz spojrzeć w oblicze Matki Nieustającej Pomocy w
Jej wadowickim obrazie. A was wszystkich proszę, abyście przed
wizerunkiem tej Matki otaczali mnie nieustanną modlitwą.
Bardzo serdecznie pozdrawiam wszystkie siostry zakonne, które tu
widzę. Za moich czasów były tylko nazaretanki; nawet tam zachodziłem
w takim wieku, kiedy się jeszcze o człowieku mówi „maluch”. Teraz
wiem, że są jeszcze i siostry albertynki, i widzę tutaj prezentki,
ale to chyba już przybyłe w pielgrzymce... Księży wszystkich
pozdrawiam serdecznie, wszystkich księży i wadowickich, i
przybyłych. Wielu księży przeszło przez Wadowice, bo parafia duża,
zawsze było księży kilku. Zawsze też z rozrzewnieniem wspominam
zmarłych tutejszych kapłanów, zwłaszcza śp. ks. prałata Leonarda
Prochownika, który tu wiele lat był proboszczem, moich katechetów
zmarłych, śp. ks. Pawelę, ks. Rosponda, ks. Włodygę. Wspominam —
wspominam wszystkich.
Jeżeli chodzi o orkiestrę — to Wadowice mają znakomitą orkiestrę. I
to orkiestrę cywilną. Przed wojną była tutaj również znakomita
orkiestra, ale była to Orkiestra Dwunastego Pułku Piechoty, o czym
już młodsze pokolenie na pewno nic nie wie. Ale my, starsi, wiemy:
Pułk Ziemi Wadowickiej, 12 Pułk Piechoty...
No, moi kochani, proszę was na koniec o to, żebyście nie przestawali
się tutaj modlić za mnie przed tą Matką Boską Nieustającej Pomocy,
bo papież — kto jak kto, ale papież! — to nieustającej pomocy
szczególnie potrzebuje.
W ogóle róbcie wszystko, co się da, ażebyście się tego papieża nie
musieli wstydzić przed światem — i koniec...
Do tego wizerunku, zwłaszcza jako studenci gimnazjum, ciągnęliśmy
zawsze przed lekcjami i po lekcjach. Nie wiem, czy dzisiaj jest ten
sam zwyczaj...
To tyle, moi drodzy. Tyle tych wspomnień. Byłoby więcej, ale wtedy
musielibyśmy wejść w różne szczegóły i znów mogliby dziennikarze, a
jest ich tu niemało, snuć różne domysły. Tymczasem te sprawy
ludzkiego serca, ludzkiej młodości, trzeba przede wszystkim Bogu
zostawić, który na różne sposoby prowadzi człowieka, działa w nim i
na różnych miejscach, w różnych momentach życia go powołuje.
Pragnę tylko raz jeszcze najgoręcej wam podziękować za to tak liczne
zgromadzenie i za wszystko, czym mnie Wadowice obdarzyły w latach
mojej młodości. Pragnę podziękować za to dzisiejsze zgromadzenie,
tak wspaniale zorganizowane. Na pewno i władze administracyjne
miasta włożyły w to wiele wysiłku wspólnie z księdzem prałatem i
władzami kościelnymi. Jestem za to wdzięczny. I myślę, że dobrze, iż
tak się stało, bo znowu was z powodu dzisiejszego spotkania opiszą
przed światem z mojej winy...
|