PRZEMÓWIENIA
JANA PAWŁA II
Przemówienie do wyższych przełożonych męskich zakonów i zgromadzeń
zakonnych
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Moi Drodzy!
To spotkanie w jakiejś mierze jest nieformalne. I przemówienie,
które teraz wygłaszam, też nie jest przemówieniem rejestrowanym,
przynajmniej w spisie, który był zaprogramowany z góry. A także i w
swojej treści chcę, aby pozostało przemówieniem nieformalnym właśnie
z tych motywów, które tutaj ojciec prowincjał, a równocześnie
dyrektor, przełożony waszej konsulty, bardzo trafnie wymienił. Po
prostu zbyt się dobrze znamy, ażebyśmy przy tym spotkaniu mieli
stwarzać jakiś kontekst nazbyt formalny. Niemniej, chociaż to
utrzymuję w takim charakterze, w charakterze spotkania z rodakami, w
charakterze spotkania z ludźmi, którzy są mi osobiście znani, w
charakterze spotkania, powiedzmy, przyjacielskiego, zdaję sobie
sprawę, że staję przed wami jako — od niedawna, od 16 października
1978 — wasz główny przełożony. I tu chcę od razu powiedzieć: główny,
ale nie jedyny. To, co z racji tego przełożeństwa miałem już do
powiedzenia, to starałem się wstępnie powiedzieć na spotkaniu z
przełożonymi najwyższymi, generalnymi, w Rzymie, które miało miejsce
jeszcze w jesieni tamtego roku. Po uzgodnieniu pewnych podstawowych
treści z prefektem Kongregacji wygłosiłem przemówienie, które w
jakiejś mierze odnosi się i do was, ponieważ jest skierowane do
wszystkich wyższych przełożonych zakonów męskich na całym świecie, z
racji mojego przełożeństwa.
Równocześnie pragnę powiedzieć, że to było przemówienie pierwsze, że
jeszcze w stosunku do zakonów męskich a także i żeńskich, nie
zdobyłem się na dokument osobisty, chociażby takiej treści, jak list
do kapłanów na Wielki Czwartek. Oczywiście, że w tym liście do
kapłanów wy także się w znacznej mierze mieścicie. Wasz świat
zakonny męski w znacznej mierze jest światem kapłanów. Ale ten list
waszej specyfiki zakonnej nie ujmuje wprost. Ujmuje waszą specyfikę
kapłańską. Poza tym ten list niejako pozostawia poza marginesem całą
specyfikę zakonną tych rodzin, czy też tych osób zakonnych, które
nie są kapłanami. A takich w Kościele jest bardzo wiele. I stąd też
świat zakonny, zarówno męski jak i żeński, w pewnym sensie jeszcze
czeka na moje słowo z racji tej zwierzchności, jaką mi Chrystus w
stosunku do was powierzył. Powiadam: męski i żeński, bo jakkolwiek
do zakonów żeńskich były już skierowane takie przemówienia zarówno w
Rzymie, jak też pod adresem przełożonych generalnych, ich unii z
całego świata, to wszystkie te wypowiedzi mają charakter wstępny,
przygotowawczy. Ja sam jeszcze czekam na to światło, które jest mi
potrzebne, ażebym mógł się odezwać do zakonów w wymiarze Kościoła
powszechnego.
Jeżeli chodzi natomiast o was tutaj zgromadzonych, to znaczy o
wyższych przełożonych zakonów polskich, to: po pierwsze — wszystko,
co zostało już powiedziane, odnosi się także do was. Ale do was
odnosi się jeszcze coś więcej. Przede wszystkim odnosi się ta moja
świadomość, że zakony męskie w Polsce (żeńskie — to osobna sprawa) w
znacznej mierze zachowały swoją tożsamość. Myślę nawet, że zachowały
ją w pełni; że nie przeżywają kryzysu tożsamości, którą zdają się
przeżywać liczne zakony męskie i żeńskie w świecie. Trzeba dobrze
analizować przyczyny tego kryzysu. Jeżeli w Polsce to się nie stało,
to wypada nam tutaj na tym miejscu, na Jasnej Górze, dziękować za to
Opatrzności Bożej przez pośrednictwo Matki Kościoła.
Nie stało się to na pewno dlatego, że w Polsce to się stać nie
mogło. Dlatego, ponieważ my, inaczej prowadzeni ręką Opatrzności
Bożej, musieliśmy i nadal musimy widzieć rzeczywistość Kościoła w
kontekście Vaticanum II. Dał nam Pan Bóg bardzo trudne
doświadczenia. Ale poprzez te doświadczenia, poniekąd dzięki nim, my
inaczej odczytujemy znaki czasu. Inaczej — i chyba bardziej trafnie.
Nie chcę być pomawiany przez kogokolwiek o patriotyzm lokalny. Muszę
się tego bardzo strzec, zwłaszcza od 16 października ubiegłego roku.
Ale sądzę nieco po owocach. To nie jest żaden aprioryzm. To jest
teologiczny i pastoralny aposterioryzm. Lub jeżeli ktoś woli —
empiryzm. W każdym razie tak te rzeczy widzę.
Trzeba nam dziękować Opatrzności Bożej, za przyczyną Pani
Jasnogórskiej, przede wszystkim za to, że zakony męskie i żeńskie w
Polsce ostały się w pełni. W wymiarze tak zwanego drugiego świata to
jest wyjątek. Błogosławiony wyjątek: że zachowały swój byt, a z
kolei, że zachowały swoją tożsamość. Być może, że na tę tożsamość
niektórzy ze świata zachodniego patrzą jako na zapóźnienie. Nie
obawiajmy się tego. Ja się tego nie obawiam. Czasem „zapóźnienia” są
przez Opatrzność Bożą zaplanowane po to, żeby wyrównać różne biegi
czasu. Wiadomo, że ludzie — a w tym szerokim pojęciu mieści się
także i Kościół, duchowieństwo i zakony — chodzą różnymi „biegami” i
czasem trzeba pozornych „zapóźnień” po to, żeby wyrównać biegi.
Moi drodzy! Od tej strony was znam. Jest wielką zasługą Episkopatu
Polski, jest szczególną zasługą Prymasa Polski i jest zasługą
Stolicy Apostolskiej, która okazała to szczególne zaufanie Prymasowi
Polski, powtarzam: szczególną zasługą tych wszystkich okoliczności,
tych wszystkich wyznaczników, jest to, że zakony w Polsce są, i że
są tym, czym są, że posiadają pełną świadomość swojej tożsamości, że
czują się potrzebne społecznie, że są prawidłowo wmontowane w
całokształt życia i posłannictwa Kościoła w Polsce. Jakkolwiek
prawdą jest i pozostaje prawdą po Vaticanum II, że najwyższym, w
pewnym sensie jedynym zwierzchnikiem zakonów jest papież, to
przecież po Vaticanum II nie może stanowić żadnej wątpliwości, że to
zwierzchnictwo papieża musi się rozumieć w jakiejś relacji
kolegialnej.
Z pewnością tej relacji trzeba będzie jeszcze bardzo szukać. Sądzę,
że wielkim krokiem na tej drodze jest dokument wypracowany wspólnie
przez Kongregację ds. Biskupów i Kongregację ds. Zakonów oraz
Instytutów Świeckich. To jest wielki krok na tej drodze. Na pewno
tego pogodzenia wymiaru prymacjalnego z wymiarem kolegialnym, gdy
chodzi o życie, o posłannictwo, o rozwój, o przyszłość, o miejsce
rodzin zakonnych w Kościele, trzeba będzie jeszcze szukać na całym
świecie. Może najmniej w Polsce. A jeżeli także w Polsce — to sądzę,
że nie musimy tutaj już robić żadnego odwrotu. Wystarczy, że może
tylko na pewnych odcinkach dociągniemy kroku.
Powiadam: przemówienie nieformalne, improwizowane. Niech nikt na
świecie, żaden dziennikarz nie łapie papieża za język.
Pragnę was pobłogosławić i pożegnać po bratersku.
|