PRZEMÓWIENIA
JANA PAWŁA II
Przemówienie do zakonnic zgromadzonych w kościele Mariackim
Drogie Siostry!
Przede wszystkim pragnę wam podziękować za to, że wasza obecność w
bazylice Mariackiej dała mi okazję do odwiedzenia tej bazyliki. A
byłbym w sumieniu niespokojny, czy naprawdę byłem w Krakowie, gdybym
nie odwiedził bazyliki Mariackiej, gdybym nie wszedł do tej
wspaniałej świątyni, o której trudno jest mówić zwięźle. Tyle w niej
piękna, tyle wyrazu, tyle modlitewnego nastroju, tyle maryjnej
tajemnicy i tyle polskości! Więc wam za to bardzo dziękuję, że wasza
tutaj obecność tak liczna przymusiła mnie, aby tu przyjść.
Cieszę się też z tego, że wejście do bazyliki Mariackiej już jest
odsłonięte, że można wejść głównymi drzwiami, można pokłonić się
Matce Bożej Częstochowskiej, ukoronowanej w dniu zakończenia
peregrynacji archidiecezji krakowskiej. I można stamtąd prosto, idąc
przez kościół, patrzeć w tryptyk Wita Stwosza i zachwycać się nim,
tym gotyckim pięknem, które przeszłość pozostawiła nam w samym sercu
Krakowa.
Moje drogie Siostry!
Przemówienie moje będzie zwięzłe, chociaż — nie wiem, może mi się
tylko tak wydaje... Zaczynam być ostrożny, bo już szereg razy
wydawało mi się, że przemówienie jest zwięzłe, bo napisane jest
zwięźle: ale potem patrzę na zegarek — gadałem godzinę!
To nie dlatego, że ja mówiłem, ale dlatego, że ludzie wciąż albo
śpiewali, albo brawo bili — i tak te minuty rosły. Nie wiem, co wy
zrobicie! Są powody do tego, żeby ono było zwięzłe, ponieważ już z
siostrami, zakonnicami polskimi, miałem przyjemność spotkać się na
Jasnej Górze i tam przemawiać wedle tekstu napisanego — tu nie mam
nic napisanego.
Otóż chciałbym, przy tej dzisiejszej okoliczności, przede wszystkim
wyrazić moją radość z tego, że jesteście na świecie. Bogu dzięki, że
jesteście! I kiedy mówię: „Bogu dzięki” — to w tym jest wezwanie do
modlitwy o to, żebyście były, żeby was było jak najwięcej. Nie chcę
tego zbyt ilościowo ujmować. Już na Jasnej Górze mówiłem o tym,
jakie jest znaczenie waszego powołania. I ze względu na jaką treść,
na jaką wartość, Kościół nie może być bez was, nie może żyć pełnym
życiem bez was. Nie może być do końca czytelnym znakiem — a Kościół
jest znakiem — bez was! Jesteście tak głęboko wpisane w ten znak
Kościoła tutaj na ziemi, znak zbawienia wiecznego, znak powołania
człowieka, które ma swój zbawczy wymiar doczesny i eschatologiczny
zarazem — tak głęboko jesteście w to wpisane, że nie może was nie
być. Bardzo nieszczęśliwe są kraje, w których was nie ma. Pomyślcie
o tych krajach, o tych narodach, w których was, przynajmniej jawnie,
nie ma. Bardzo się módlcie za te kraje i za te narody. I także
módlcie się za te siostry, które tam są, chociaż w sposób nie zawsze
jawny i nie zawsze na zewnątrz widzialny.
Drogie Siostry!
Tutaj zgromadzone są przede wszystkim zakonnice krakowskie, ale nie
przypuszczam, żeby tylko krakowskie. Siostry krakowskie w ciągu tych
lat mojego tutaj posługiwania starałem się poznać. Poznawałem przy
różnych okolicznościach. Przychodziły do kaplicy i mnie odwiedzały.
W różnych sprawach przychodziły. Ja do nich przychodziłem.
Cieszę się z tego (zawsze się z tego cieszyłem), że Kraków ma wielką
ilość klasztorów kontemplacyjnych: siostry karmelitanki w dwóch
konwentach, klaryski, wizytki, norbertanki, benedyktynki w
Staniątkach, bernardynki z ulicy Poselskiej. Nie wiem, czy któreś
zapomniałem? Jeśli zapomniałem, to mi przypomnijcie! Więc uważałem
to za wielki skarb Kościoła krakowskiego — właśnie te liczne
klauzury. Prócz tego nie mniej liczne — jeszcze bardziej liczne —
zgromadzenia zakonne czynne, tak zwane apostolskie, zewnętrzne.
Chciałbym w związku z tym powiedzieć coś na temat przenikania się w
waszym życiu tych dwóch profilów ewangelicznych, które się
zarysowały w pobliżu Chrystusa, mianowicie profilu Marii i profilu
Marty. Czasem wydaje nam się, że te profile zostały przede wszystkim
rozdzielone, że Maria to była ta, która siedziała u stóp Pana Jezusa
i słuchała, co On mówi, i wybrała lepszą cząstkę, a Marta to była ta
pokrzywdzona, która się troskała i której Pan Jezus powiedział, że
jednak Maria wybrała lepszą cząstkę. Myślę, że w powołaniu waszym
oba te profile muszą się spotykać, przenikać i dopełniać. Powołanie
nawet najbardziej kontemplacyjne jest także powołaniem Marty, jeżeli
sobie zdamy sprawę z tego, że ten, a raczej ta, która bardziej jest
odłączona od spraw zewnętrznych, od „doczesności”, tym większe ma
wobec tej doczesności zobowiązania natury kontemplacyjnej, natury
modlitewnej. Tym większą musi przeżywać troskę o ludzi żyjących poza
jej kręgiem, poza jej klauzurą. Musi bardzo być Martą ta
kontemplacyjna Maria.
A z kolei znowu ta Marta, ta, która się „troszczy i frasuje około
bardzo wiela” (por. Łk 10, 41), czasem koło tego, żeby nie
przypaliły się ziemniaki albo mleko, albo koło tego, żeby
ministranci w parafii nie chodzili w potarganych komeżkach... Otóż
ta z kolei, ta właśnie Marta, żeby była w pełni tym, kim ma być jako
siostra zakonna, jako osoba poświęcona Bogu wyłącznie, jako
oblubienica Chrystusa, musi w tym wszystkim być Marią. I nieraz bywa
Marią, może czasem i bardziej niż ta Maria z pełnej kwalifikacji, z
pełnego tytułu, z przynależności kontemplacyjnej.
Drogie siostry, pocieszcie się, a zarazem poczujcie się w tym
wezwane do pełni, do tej pełni, która jest dwoista. Maria i Marta
razem stanowią pełnię waszego powołania. Tylko w różny sposób
rozłożone są akcenty. To jest zasadnicza sprawa, którą chciałem wam
powiedzieć i wokół której chciałem skupić waszą refleksję po tym
naszym dzisiejszym spotkaniu.
Jeszcze jedną sprawę pragnę poruszyć.
Na to, żebyście mogły te dwa profile powołania zakonnego w sobie jak
najpełniej urzeczywistnić, potrzebna jest stała formacja duchowa, a
także formacja intelektualna. Bardzo ucieszyłem się, gdy usłyszałem
tutaj głos siostry Scholastyki, dyrektorki WIK-u. Kiedy byłem w
Krakowie, bardzo hołubiłem WIK. Uważałem ten Wyższy Instytut
Katechetyczny za po prostu doskonałą szkołę. I to nie tylko szkołę
przygotowującą siostry do katechizacji, do określonego apostolatu,
dzisiaj coraz bardziej ważnego — coraz więcej sióstr jest
katechetkami — i Bogu dzięki! Uważałem Wyższy Instytut Katechetyczny
za szkołę przygotowującą do głębszego przeżywania waszej zakonności.
Do tego, ażeby głębiej przeżywać swoje powołanie zakonne, tę
dwoistość profilu Marii i Marty, trzeba stale dopełniać swoje
wykształcenie teologiczne, to znaczy czynić to, czemu służy właśnie
WIK. To jest jeszcze ta druga sprawa, którą chciałem poruszyć.
A sprawa ostatnia — no cóż — ja muszę dobrze żyć z siostrami — nie
da rady inaczej...
Staram się też żyć dobrze z siostrami w Rzymie. Można powiedzieć, że
wykorzystuję doświadczenia krakowskie. Codziennie jakieś siostry z
najróżniejszych zgromadzeń i narodowości przychodzą na Mszę świętą.
W różnych językach śpiewają i modlą się. Myślę sobie tak: No, kto
jak kto, ale papież mógłby postarać się wydrzeć tę tajemnicę Duchowi
Świętemu, która dotyczy tego, ile jest sióstr na świecie, przede
wszystkim, ile jest zgromadzeń na świecie, ale muszę się wam
przyznać, że chociaż już tę praktykę uprawiam kilka miesięcy, to
jestem jeszcze „na tym brzegu”.
No, a wiem, że niezależnie od tego, czy się z wami spotykam, tak jak
w tej chwili tutaj, czy na innych miejscach, czy w czasie audiencji,
czy podczas Mszy św., to się z wami i tak zawsze spotykam. Bo wy
macie tego ducha, Wy miłujecie Kościół, miłujecie Piotra w jego
następcach. Kimkolwiek byłby ten Piotr w swoim następcy, czy też ten
następca Piotra, tak samo go miłujecie. Tak wam nakazuje wasza
wiara. No więc — nic wam więcej nie mogę powiedzieć, tylko po
prostu: Miłujcie! Miłujcie!
Więc, moje kochane siostry: po prostu miłujcie! Miłujcie coraz
bardziej. W tym się wszystko zawiera. Owszem, miłujcie z tą myślą,
która tutaj została wypowiedziana przez matkę przełożoną, pierwszą,
która mówiła. Owszem, miłujcie z tą myślą, ażeby ta niewątpliwie
wyjątkowa wizyta miała swój dalszy ciąg w Polsce. W Polsce, w
Kościele polskim, w narodzie, w społeczeństwie, w młodzieży, w
duszach Polaków — żeby miała swój dalszy ciąg. To znaczy: po prostu
módlcie się o owoce tego mojego posługiwania, tego mojego
pielgrzymowania. Módlcie się za Kościół w Polsce, za Księdza
Prymasa, za Episkopat, za młodzież, o nawrócenie grzeszników. O
wszystko się módlcie, bo to się składa właśnie na ten owoc.
Niech te ręce Stwoszowej Bogarodzicy, Stwoszowej Madonny, które tak
wspaniale, jak powiedziała siostra, wyrażają obfitość łask, niech te
ręce będą stale w waszych oczach. Pomyślcie sobie, każda i pomyślcie
sobie wszystkie, że to wy właśnie macie te ręce stale utrzymywać w
tym geście dla Polski, dla Kościoła, dla świata współczesnego i dla
mnie też!
Pobłogosławię wam i pójdziemy dalej.
|