PRZEMÓWIENIA
JANA PAWŁA II
Homilia w czasie Mszy św.
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Księże Prymasie,
Księża Kardynałowie, Arcybiskupi, Biskupi, Kapłani, Zakonnicy i
Zakonnice, zwłaszcza Wy — synowie i córki świętego Franciszka,
Umiłowani Rodacy, Bracia i Siostry!
1. W dniu 10 października ubiegłego roku dane mi było wynieść na
ołtarze Kościoła powszechnego świętego Maksymiliana Marię Kolbego,
syna polskiej ziemi.
Niezwykła to była kanonizacja. Przybyli na nią również Polacy z
kraju i emigracji w dość pokaźnej liczbie, ale stanowili oni tylko
mniejszość tej wielkiej rzeszy pielgrzymów, która wypełniła w tę
niedzielę plac Świętego Piotra. Przybyli oni zapewne z Rzymu i z
całej Italii, ale także w znacznej liczbie z Niemiec i z innych
krajów Europy, jako też z pozostałych kontynentów, w szczególności z
Japonii, która na trwałe związała swe serce z Rycerzem Niepokalanej.
Czuło się wyraźnie, że ogłoszenie świętym Kościoła ojca Maksymiliana
trafia w jakiś newralgiczny punkt wrażliwości człowieka naszych
czasów. Stąd też powszechne było oczekiwanie na tę kanonizację, a
udział w niej potwierdził to oczekiwanie.
Pytając o motywy, można stwierdzić, że Maksymilian Kolbe przez swoją
śmierć w obozie koncentracyjnym, w bunkrze głodowym, potwierdził w
jakiś szczególnie wymowny sposób dramat ludzkości dwudziestego
stulecia. Jednakże motywem głębszym i właściwym wydaje się to, że w
tym kapłanie-męczenniku w jakiś szczególny sposób przejrzysta stała
się centralna prawda Ewangelii: prawda o potędze miłości.
2. „Nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za
przyjaciół swoich” (J 15, 13) — tak mówi Jezus, żegnając się z
apostołami w wieczerniku, zanim pójdzie na mękę i śmierć.
„Przeszliśmy ze śmierci do życia, bo miłujemy braci” — powtórzy za
swoim Mistrzem Jan apostoł w pierwszym swoim Liście (3, 14). I
zakonkluduje: „Po tym poznaliśmy miłość, że On oddał za nas życie
swoje. My także winniśmy oddać życie za braci” (J 3, 16).
Ta właśnie prawda Ewangelii stała się szczególnie przejrzysta
poprzez czyn oświęcimski ojca Maksymiliana Kolbego. Można
powiedzieć, że najdoskonalszy wzór, jaki pozostawił nam Odkupiciel
świata, został w tym czynie podjęty z całkowitym heroizmem, a
równocześnie z jakąś ogromną prostotą. Ojciec Maksymilian występuje
z szeregu, aby przyjęto go jako kandydata do bunkra głodu na miejsce
Franciszka Gajowniczka: podejmuje decyzję, w której ujawnia się
równocześnie dojrzałość jego miłości i moc Ducha Świętego — i do
końca wypełnia tę ewangeliczną decyzję: oddaje życie za brata.
Dzieje się to w obozie śmierci — w miejscu, w którym poniosło śmierć
ponad cztery miliony ludzi z różnych narodów, języków, religii i
ras. Maksymilian Kolbe również poniósł śmierć: ostatecznie dobito go
śmiercionośnym zastrzykiem. Jednakże w tej śmierci objawiło się
zarazem duchowe zwycięstwo nad śmiercią podobne do tego, jakie miało
miejsce na Kalwarii. A więc: nie „poniósł śmierć”, ale „oddał życie”
— za brata. W tym jest moralne zwycięstwo nad śmiercią. „Oddać
życie” za brata — to znaczy stać się poniekąd szafarzem własnej
śmierci.
3. Maksymilian Kolbe był szafarzem — był wszakże, jako syn świętego
Franciszka, kapłanem. Codziennie sprawował w sposób sakramentalny
tajemnicę odkupieńczej śmierci Chrystusa na krzyżu.
Często też powtarzał te słowa psalmu, które przypomina dzisiejsza
liturgia:
„Czym się Bogu odpłacę
za wszystko, co mi wyświadczył?
Podniosę kielich zbawienia
i wezwę imienia Pana”
(Ps 116 [115], 12-13).
Tak jest. Codziennie podnosił ten kielich Nowego i Wiecznego
Przymierza, w którym pod postacią wina Krew Odkupiciela zostaje
sakramentalnie „przelana” na odpuszczenie grzechów. Wraz z tajemnicą
eucharystycznego kielicha dojrzewała w nim owa godzina oświęcimskiej
decyzji: „Czyż nie mam pić kielicha, który mi podał Ojciec?” (J 18,
11). I wypił — wypił do dna ten kielich, aby zaświadczyć wobec
świata, że miłość jest potężniejsza niż śmierć. Świat potrzebuje
tego świadectwa, aby otrząsnąć się z więzów owej cywilizacji
śmierci, która w niektórych momentach współczesności szczególnie
odsłania swe groźne oblicze.
4. W wydarzenie oświęcimskie wpisany jest ów podstawowy dialog,
który pozwala człowiekowi przebić się poprzez grozę cywilizacji
śmierci — a na co dzień pozwala mu przebijać się poprzez różne
ciężary doczesności. Jest to dialog człowieka z Bogiem:
„Czym się Bogu odpłacę?...
O Panie, jestem Twoim sługą,
Twym sługą, synem Twojej służebnicy”
(Ps 116 [115], 12. 16).
Tak mówi człowiek — szafarz codziennej Eucharystii. Człowiek —
szafarz własnej śmierci w obozie oświęcimskim. Tak mówi człowiek.
Jest to słowo syntetyczne całego jego życia.
A Bóg odpowiada słowami Księgi Mądrości. Oto słowa, w których
zawiera się odpowiedź Boga:
„Dusze sprawiedliwych są w ręku Boga i nie dosięgnie ich męka...
Bóg ich bowiem doświadczył i znalazł ich godnymi siebie. Doświadczył
ich jak złoto w tyglu i przyjął ich jak całopalną ofiarę...” (Mdr 3,
l. 5-6).
Czy istotnie tak? Czy istotnie „nie dosięgła męka” ojca
Maksymiliana? Człowieka, którego czcimy właśnie jako męczennika?
Rzeczywistością męczeńskiej śmierci zawsze jest męka — ale tajemnicą
tej śmierci jest, że od męki większy jest Bóg. Wielka jest próba
cierpienia, owo „doświadczenie jak złota w tyglu”, lecz od próby
potężniejsza jest miłość: czyli potężniejsza jest łaska. „Miłość
Boża rozlana... w sercach naszych przez Ducha Świętego, który został
nam dany” (Rz 5, 5).
Tak więc stoi przed nami męczennik: Maksymilian Kolbe — szafarz
własnej śmierci — potężny swoją męką, jeszcze potężniejszy miłością,
której był wierny, w której wzrastał przez całe swe życie, w której
dojrzewał w obozie oświęcimskim. Maksymilian Kolbe: szczególny
świadek Chrystusowego zwycięstwa nad śmiercią. Szczególny świadek
Zmartwychwstania:
5. „O Panie, jestem Twoim sługą,
Twym sługą, synem Twojej służebnicy...”
Owo dojrzewanie w miłości, które wypełniło całe życie ojca
Maksymiliana, a dopełniło się na ziemi polskiej ostatecznie poprzez
czyn oświęcimski — owo dojrzewanie było w sposób szczególny związane
z Niepokalaną Służebnicą Pańską.
Był, jak mało kto, duchowym „synem Twej Służebnicy”. Doznawał od
wczesnej młodości Jej duchowego macierzyństwa. Tego macierzyństwa,
które zdecydowało się na Kalwarii, pod krzyżem Chrystusa, kiedy
Maryja przyjęła za syna pierwszego ucznia Chrystusa.
Maksymilian Kolbe, jak mało kto, przejęty był tajemnicą Boskiego
wybrania Maryi. Jego serce i myśl skupiły się w szczególnej mierze
na tym nowym Początku, jakim w dziejach ludzkości stało się — za
sprawą Odkupiciela — Niepokalane Poczęcie Matki Jego ziemskiego
wcielenia.
„Co znaczy matka — pisał Maksymilian — to wiemy, ale Matka Boga —
tego nie możemy pojąć rozumem, skończoną głową. Jedynie Bóg sam
rozumie to doskonale, co znaczy »Niepokalana«... »Niepokalane
Poczęcie« pełne jest pocieszających tajemnic” (list z 12 IV 1933
r.).
Maksymilian Kolbe w tę tajemnicę wniknął szczególnie głęboko,
szczególnie syntetycznie: nie w oderwaniu, ale przez żywy kontekst
Boga-Trójcy — Boga, który jest Ojcem, Synem i Duchem Świętym — oraz
poprzez żywy kontekst zbawczych zamierzeń Boga w stosunku do świata.
Oto znowu jego słowa: „Starajmy się zawsze coraz bardziej, co dzień
coraz bardziej, zbliżać się do Niepokalanej; w ten sposób zbliżymy
się coraz bardziej do Najświętszego Serca Jezusowego, do Boga Ojca,
do całej Trójcy Przenajświętszej, gdyż żadne ze stworzeń nie stoi
tak blisko Boga jak właśnie Niepokalana. A więc również wszystkich
bliskich naszemu sercu przybliżymy tym samym do Niepokalanej i do
dobrego Boga...” (list z Nagasaki, 6 IV 1934 r.).
Wszystkie apostolskie poczynania ojca Maksymiliana świadczą o tym,
że tajemnica Niepokalanego Poczęcia znajdowała się w centrum jego
świadomości. O tym świadczy i Milicja Niepokalanej, i „Rycerz
Niepokalanej”. O tym świadczy japońskie „Miasto Niepokalanej” (Mugenzai
no Sono). I wreszcie ten nasz polski Niepokalanów.
6. Dobrze, że tutaj właśnie zgromadziliśmy się po kanonizacji ojca
Maksymiliana. Po beatyfikacji to nasze wielkie zgromadzenie na ziemi
ojczystej odbyło się w Oświęcimiu: przejmująca uroczystość.
Oświęcim: miejsce, w którym „dał życie za brata”. Dzisiaj
Niepokalanów. Niepokalanów, który mówi o odkryciu nowego Początku
ludzkości w Bogu. Niepokalanów: wielki warsztat franciszkańskiego
apostolstwa. Niepokalanów: gdzie w stałym posłuszeństwie Duchowi
Prawdy na wzór Niepokalanej człowiek tworzył siebie dzień po dniu
tak, aby święty przerósł człowieka, nie tylko na miarę życia i
apostolstwa, ale także na miarę męczeńskiej śmierci „za brata”.
7. Wiem, że w tym dzisiejszym zgromadzeniu biorą liczny udział
przedstawiciele wsi, polscy rolnicy. Są tu — jak mnie poinformowano
— ”uczestnicy duszpasterskich wspólnot rolników pracujących nad
odnową wsi w łączności z Kościołem”. Niektórzy z was odwiedzili mnie
w czasie mojej choroby w rzymskim szpitalu Gemelli, dziś spotykamy
się na modlitwie na tej franciszkańskiej i Maksymilianowej ziemi.
Wiem, że ożywia was myśl o odnowie najlepszych tradycji kulturalnych
wsi, o chrześcijańskim życiu we wzajemnej miłości, o doskonaleniu
się przez wspólną modlitwę, że tworzycie kręgi wzajemnej pomocy,
uczestniczycie w rekolekcjach, dokształcacie się, zapoznajecie się
ze społeczną nauką Kościoła. Pragniecie w ten sposób odkryć na nowo
wasze szczególne posłannictwo, pracy na roli przywrócić właściwą jej
godność i w jej trudach odnajdywać radość.
Pozwólcie, że zwrócę się do was słowami wielkiego męża stanu,
przedstawiciela polskiej wsi, Wincentego Witosa: „Chłop zachował w
najgorszych chwilach ziemię, religię i narodowość. Te trzy wartości
dały podstawę do stworzenia państwa. Bez nich nie moglibyśmy go
mieć. Gdzie chłop stanął, tam się podstawa przyszłego odrodzenia
ostała” (słowa wypowiedziane w Wierzchosławicach w 1928 roku).
Stańcie z miłością przy Bogu!
Chrystus, który siebie nazywał krzewem winnym, o Nim, o Bogu, swym
Ojcu, powiedział, „że jest Tym, który uprawia” — rolnikiem.
Trwajcie w Chrystusie i przynoście owoc obfity, w Nim możemy uczynić
wszystko (por. J 15, 1-5).
Bądźcie uprawą Bożą!
I z miłością stójcie przy ziemi, przy tej naszej matce i żywicielce.
Wam w szczególny sposób powierzył Stwórca wszelką roślinę
przynoszącą ziarno po całej ziemi i wszelkie drzewo, którego owoc ma
w sobie nasienie, by były dla wszystkich pokarmem (por. Rdz 1, 29).
Rodzi ta ziemia „cierń i oset”, ale dzięki waszej pracy ma rodzić
pokarm, ma przynosić chleb dla człowieka. To jest szczególnym
źródłem godności pracy na roli. Waszej godności.
8. To nasze dzisiejsze zgromadzenie w Niepokalanowie kojarzy mi się
jeszcze w kategoriach historycznych. Kiedyś w XIII wieku, w 1253
roku, Polacy doczekali się kanonizacji pierwszego syna swojej ziemi,
który zarazem był pasterzem na krakowskiej stolicy. Kanonizacja
świętego Stanisława odbyła się w Asyżu, rodacy jednak, a zwłaszcza
książęta z rządzącego Polską rodu Piastów, czuli potrzebę
zgromadzenia się w Krakowie, aby na własnej ziemi doświadczyć
paschalnej radości z wyniesienia rodaka na ołtarze Kościoła
powszechnego: radości z narodzin świętego dla rodzimej i ojczystej
ziemi. Widzieli w nim znak Bożej Opatrzności dla tej ziemi. Widzieli
w nim swego patrona i pośrednika przed Bogiem. Wiązali z nim
nadzieje na lepszą przyszłość Ojczyzny, która wtedy znajdowała się w
trudnym położeniu z powodu rozbicia dzielnicowego. Z legendy, która
głosiła, że posiekane podczas zabójstwa ciało Stanisława miało się z
powrotem zrosnąć, zrodziła się nadzieja, że Polska piastowska
przezwycięży kiedyś dynastyczne rozbicie na dzielnice i wróci jako
państwo do jedności. Dalszy bieg dziejów, poczynając od Władysława
Łokietka, potwierdził tę nadzieję.
9. Dzisiaj w Niepokalanowie, w centrum naszej pokanonizacyjnej
uroczystości na ziemi ojczystej znajduje się święty Maksymilian
Maria Kolbe: pierwszy święty z rodu Polaków na początku drugiego
tysiąclecia. Pierwsze i drugie tysiąclecie Polski i chrześcijaństwa
w Polsce spotykają się w jakimś głębokim symbolu. Patron tamtej
Polski — i patron... czy tylko Polski? Czy nie raczej całego naszego
trudnego wieku? Ale jeżeli syn tej ziemi, uczestnik jej doświadczeń,
cierpień i nadziei — to w jakiś szczególny sposób patron Polski.
Właśnie tej Polski, którą od końca XVIII wieku zaczęto skazywać na
śmierć: na rozbiory, na zesłania, na obozy koncentracyjne, na bunkry
głodowe. A kiedy po 120 latach wróciła do niepodległego bytu,
odczekano do 1939 roku, aby ów wyrok śmiertelny raz jeszcze
powtórzyć. Przecież właśnie z pośrodka tych zmagań między życiem a
śmiercią Ojczyzny wyrasta czyn oświęcimski świętego Maksymiliana.
Mors et vita duello conflixere mirando (śmierć i życie zwarły się w
przejmującym pojedynku), jak czytamy w sekwencji wielkanocnej. Syn
ziemi polskiej, który padł na swej Kalwarii, w bunkrze śmierci
głodowej, „oddając życie za brata”, wraca do nas w chwale świętości.
Miłość jest potężniejsza niż śmierć.
10. Powstała kiedyś w średniowieczu legenda świętego Stanisława.
Nasze czasy, nasz wiek, nie stworzą legendy świętego Maksymiliana.
Wystarczająco mocna jest wymowa samych faktów, świadectwo życia i
męczeństwa. Trzeba wymowę tych prawie współczesnych faktów brać w
życie polskie. Trzeba budować z niej przyszłość człowieka, rodziny,
narodu.
Co to znaczy, że miłość jest potężniejsza niż śmierć? To znaczy
także: „Nie daj się zwyciężyć złu, ale zło dobrem zwyciężaj” (Rz 12,
21).
Te słowa tłumaczą prawdę o czynie oświęcimskim ojca Maksymiliana na
różne wymiary: na wymiar życia codziennego; ale także na wymiar
epoki, na wymiar trudnego momentu historycznego, na wymiar XX wieku,
a może i czasów, które idą.
11. Zgromadzeni w Niepokalanowie na wielkim narodowym dziękczynieniu
za wyniesienie do chwały ołtarzy świętego Maksymiliana Marii —
naszego rodaka, świadka naszego trudnego wieku, męczennika;
pierwszego świętego z rodu Polaków w drugim tysiącleciu — pragniemy
wzbogacić chrześcijańskie dziedzictwo polskości o przejmującą wymowę
jego czynu oświęcimskiego:
„Nie daj się zwyciężyć złu, ale zło dobrem zwyciężaj”!
Drodzy Bracia i Siostry!
Ewangeliczny program. Trudny program — ale możliwy. Program
nieodzowny.
Udając się stąd w pielgrzymkę na Jasną Górę, będę prosił Królową
Polski i Matkę wszystkich Polaków, aby wyjednała nam, za wzorem
świętego Maksymiliana, moc ducha potrzebną do podjęcia tego
programu. Abyśmy przyjęli do duchowego dziedzictwa polskości wymowę
życia i męczeńskiej śmierci Rycerza Niepokalanej. Amen.
Na zakończenie Mszy św. Jan Paweł II powiedział:
Przed końcowym błogosławieństwem pragnę pozdrowić w szczególności
niektórych uczestników dzisiejszego zgromadzenia eucharystycznego.
Pozdrawiam księży, byłych więźniów obozów koncentracyjnych,
zwłaszcza Dachau — wśród tych są księża biskupi: Ignacy Jeż i
Kazimierz Majdański.
Pozdrawiam wyższych przełożonych zakonnych z całej Polski, a przez
nich wszystkich zakonników naszej Ojczyzny, tak bardzo zasłużonych
dla życia Kościoła. Równolegle do tego pozdrawiam wszystkie żeńskie
rodziny zakonne, na ręce przewodniczącego Komisji Episkopatu do
spraw Zakonnych, arcybiskupa Bronisława Dąbrowskiego, zasłużonego
sekretarza Episkopatu Polski. Pozdrawiam tu, na miejscu, w
szczególności rodzinę franciszkańską, franciszkanów konwentualnych z
ich przełożonym rzymskim, ojcem Błażejem Kruszyłowiczem. Pozdrawiam
wszystkich polskich misjonarzy, w liczbie 1100 na wszystkich
kontynentach, i równocześnie podejmuję gorącą prośbę pod adresem
całego Kościoła w Polsce, pod adresem duchowieństwa zakonnego,
diecezjalnego, świeckich, ażeby na to wielkie żniwo Boże wyruszali
synowie i córki tej ziemi — tam, gdzie ich Chrystus powoła.
Zapotrzebowania są ogromne, żniwo wielkie.
Pozdrawiam w szczególny sposób dwie diecezje, związane z życiem św.
Maksymiliana, a to diecezję włocławską, na ręce biskupa Jana Zaręby
— diecezję urodzenia Świętego, oraz diecezję łódzką, na ręce biskupa
Józefa Rozwadowskiego — diecezję wychowania Świętego.
Pozdrawiam wreszcie reprezentowane tu dzisiaj duszpasterstwo rodzin
z przewodniczącym Komisji Episkopatu, biskupem Marianem Przykuckim,
ordynariuszem chełmińskim.
Wreszcie pozdrawiam w szczególny sposób czcicieli Matki Boskiej
Niepokalanej z całej Polski, którzy brali liczny udział w
dzisiejszej uroczystości. Na koniec pozdrawiam przed tym
błogosławieństwem wszystkich uczestników eucharystycznego
zgromadzenia, Najświętszej Ofiary, i proszę ich, ażeby to papieskie
błogosławieństwo zabrali z sobą i zanieśli do swoich rodzin, do
swoich środowisk, do swoich parafii, do swoich diecezji, do całej
Polski.
Niech za pośrednictwem Rycerza Niepokalanej — Niepokalana króluje w
sercu naszej Ojczyzny!
|