PRZEMÓWIENIA
JANA PAWŁA II
Homilia w czasie liturgii słowa skierowana do chorych
Umiłowani Bracia i Siostry,
1. Oto Chrystus wezwany do łoża chorego. „Panie, sługa mój leży w
domu sparaliżowany i bardzo cierpi”. „Przyjdę i uzdrowię go” (Mt 8,
6.7).
Jest to wydarzenie — jedno z wielu, cała Ewangelia pełna jest
podobnych wydarzeń. Chrystus wzywany do chorych. Chrystus wzywany
przez chorych. Chrystus na posłudze ludzi cierpiących.
Słowa Pisma Świętego, jakie czytamy przy okazji dzisiejszego
spotkania, są skierowane do nas wszystkich i do każdego z nas,
wówczas, gdy stajemy oko w oko z cierpieniem drugiego człowieka,
naszego brata czy siostry.
Wciąż jesteśmy wzywani. Wszyscy, poniekąd wszyscy jesteśmy wzywani —
chociaż każdy w inny sposób. Wezwanie — zaproszenie, jakie
ewangeliczny setnik skierował do Chrystusa, nieustannie się
powtarza. Na różnych miejscach cierpi człowiek, czasem „bardzo
cierpi”. I woła drugiego człowieka. Potrzebuje jego obecności.
Kiedy więc ktokolwiek z nas, drodzy bracia i siostry, gdziekolwiek
na tej polskiej ziemi, jest wezwany ludzkim cierpieniem, niech mu
stanie przed oczyma to wydarzenie z Ewangelii. I Chrystus, który
mówi do setnika: „Przyjdę i uzdrowię go”. Nieraz onieśmiela nas to,
że nie możemy „uzdrowić”, że nie możemy nic pomóc. Przezwyciężajmy
to onieśmielenie. Ważne jest, żeby przyjść. Żeby być przy człowieku
cierpiącym. Może nawet bardziej jeszcze niż uzdrowienia, potrzebuje
on człowieka, ludzkiego serca, ludzkiej solidarności.
2. Wydarzenie ewangeliczne w sposób szczególny odnosi się do was
wszystkich, którzy swój zawód, swe powołanie życiowe, związaliście z
ludzkim cierpieniem. Do was, lekarze. Do was, farmaceuci. Do was,
pielęgniarki, laborantki, rehabilitantki. Do was — wszyscy, o
których mówi nazwa „służba zdrowia”.
Wy przede wszystkim, drodzy bracia i siostry, winniście mieć przed
oczyma Chrystusa wezwanego do sparaliżowanego sługi setnika —
Chrystusa, który mówi: „Przyjdę”. To również i wasza odpowiedź:
„Przyjdę... uczynię, co będę mógł, dla twojego zdrowia...”
Kiedy tak mówię, mam przed oczyma tu obecnych: lekarzy,
pielęgniarki, wszystkich przedstawicieli służby zdrowia.
Równocześnie wszystkich waszych kolegów i koleżanki na całej
polskiej ziemi. Mam przed oczyma instytucje, które służą zdrowiu
ludzkiemu: przychodnie lekarskie i stomatologiczne, szpitale,
kliniki, instytuty, uzdrowiska, sanatoria, domy opieki.
Zawsze żywiłem i nadal żywię głęboką cześć dla tego powołania, które
tak bardzo zdaje się zakorzenione w Ewangelii, a równocześnie w
całej humanitarnej tradycji ludzkości, również przedchrześcijańskiej
i pozachrześcijańskiej.
Chrystus, który mówi: „Przyjdę... uzdrowię”. I każdy z was, który
winien mówić i mówi: „Przyjdę, uczynię wszystko, na co mnie stać,
dla twojego zdrowia”.
3. „Uczynię wszystko” — czyli będę miał wolę, gotowość, a także
radość z niesienia pomocy cierpiącemu, z owego „zatrzymania się przy
cierpieniu człowieka”, z owej wrażliwości, wzruszenia i przejęcia
się cudzym cierpieniem i „samarytańskiego daru z siebie samego”, tak
bardzo potrzebnego człowiekowi choremu.
Stan zdrowotny społeczeństwa polskiego budzi uzasadnione obawy.
Nadal wzrastają w tym społeczeństwie choroby układu krążenia i
nowotwory, nadal wiele osób, w tym młodzież, przejawia uzależnienie
od alkoholu, narkotyków i nikotyny. Niezadowalający jest również
stan zdrowotny dzieci. Jest to wielkie pole do działalności
profilaktycznej i leczniczej służby zdrowia. Przygnębiający jest
fakt, iż nadal na oddziałach szpitalnych masowo wykonywane są
zabiegi przerywania ciąży.
Medycyna współczesna bardzo się rozwinęła i wyspecjalizowała. Stąd,
aby można było „uczynić wszystko dla zdrowia człowieka”, należy
stworzyć odpowiednie ku temu warunki, jak na przykład: dostateczna
liczba odpowiednio wyposażonych w sprzęt medyczny i aparaturę
szpitali, przychodni, odpowiednich leków i innych środków, których
niedobór, niestety, w Polsce się odczuwa. Ten niedobór, brak łóżek
szpitalnych, długie wyczekiwanie w przychodniach lekarskich,
wyczekiwanie na zabieg operacyjny — wszystko to utrudnia i tak
niełatwą już i bardzo odpowiedzialną pracę lekarzy. Wymaga od nich
równocześnie tym większej wrażliwości moralnej, wysokiej etyki
zawodowej oraz zrozumienia swej służebnej roli wobec cierpiącego.
Trzeba podtrzymywać za wszelką cenę piękną polską tradycję:
działalność lekarza czy pielęgniarki traktowana nie tylko jako
zawód, ale także — a może przede wszystkim — jako powołanie. Opieka
nad ludźmi niesprawnymi i starymi, opieka nad ludźmi chorymi
psychicznie — te dziedziny są bardziej niż jakakolwiek dziedzina
życia społecznego miernikiem kultury społeczeństwa i państwa.
Wczuwając się w ten niełatwy dzień powszedni pracowników służby
zdrowia, „myślę o wszystkich ludziach, którzy swą wiedzą i
umiejętnością oddają wielorakie przysługi cierpiącym bliźnim” — i
pragnę, w imieniu Kościoła, złożyć pod ich adresem wyrazy głębokiego
uznania i wdzięczności.
4. „Sługa mój... bardzo cierpi”.
Chrystus jest nie tylko Tym, który „uzdrawia”, stwarzając
ewangeliczny wzór dla wszystkich, co służą chorym. Chrystus
równocześnie mówi o sobie: „Byłem chory”. A słowa te należą do
obrazu ostatecznego sądu według Ewangelii św. Mateusza: „Byłem
chory, a przyszliście do Mnie” (por. 25, 36).
Nie widzimy Jezusa w Ewangelii jako chorego na łożu boleści — ale
znajdujemy Go u szczytu cierpienia: umęczonego, poddanego
straszliwym torturom ciała i duszy. Widzimy Go naprzód podczas
duchowej agonii Ogrójca, a nazajutrz podczas straszliwej agonii
ukrzyżowania. Zaprawdę jest Mężem Boleści. Zaprawdę, przeszedł przez
sam zenit człowieczego cierpienia: fizycznego i moralnego —
wyszydzony i wzgardzony od ludzi. Prawdziwie „robak, a nie człowiek,
pośmiewisko ludzkie i wzgarda pospólstwa” (por. Ps 22, 7). Syn Boży,
który „wyniszczył samego siebie, stawszy się posłusznym aż do
śmierci” (por. Flp 2, 8).
A więc będzie mógł powiedzieć w dniu Sądu: „Byłem chory”, „Wypiłem
kielich cierpienia aż do samego dna...”
Może tak powiedzieć.
A kiedy, zaskoczeni Jego słowami, ludzie zapytają: „Kiedyśmy Ci to
uczynili? Kiedy byłeś chory, a przyszliśmy do Ciebie?”, odpowie:
„Cokolwiek uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, to
Mnie uczyniliście” (por. Mt 25, 39-40).
5. Drodzy bracia i siostry, tu zgromadzeni i wszyscy na ziemi
polskiej chorzy i cierpiący! Niezwykłe jest to, co Chrystus mówi.
Niezwykłe jest to Jego utożsamienie się z każdym i z każdą z was. To
jest zarazem jakaś ewangeliczna „karta tożsamości” dla każdego i dla
każdej. A św. Paweł, który niejako do końca doprowadza myśl zawartą
w powyższych słowach Odkupiciela, napisze: „Oto dopełniam w ciele
moim cierpienia Chrystusa, za Jego ciało, którym jest Kościół” (por.
Kol 1, 24).
Tej sprawie, tak bardzo zasadniczej dla poszczególnego człowieka i
dla całego Kościoła, poświęciłem wiele miejsca w liście apostolskim
Salvifici doloris.
„Kościół, który wyrasta z tajemnicy Odkupienia w Krzyżu Chrystusa,
winien w szczególny sposób szukać spotkania z człowiekiem na drodze
jego cierpienia” — tak więc na drodze posługi kapłańskiej, w różny
sposób szuka spotkania z człowiekiem cierpiącym w instytucjach
leczniczych i w domach ludzi chorych. W Kościele chory, cierpiący
jest „wezwany do uczestnictwa w owym cierpieniu, przez które
dokonało się Odkupienie... O ile człowiek staje się uczestnikiem
cierpień Chrystusa — w jakimkolwiek miejscu świata i czasie historii
— na swój sposób dopełnia tego cierpienia, przez które Chrystus
dokonał Odkupienia świata” (Salvifici doloris, 24). Stąd cierpiący
„znajduje jakby nową miarę całego swojego życia i powołania”. Na tej
drodze posługi spotyka się kapłan z lekarzem, aby wspólnie
posługiwać choremu, którego obszar cierpień jest zróżnicowany i
wielowymiarowy, tak jak wielowymiarowa jest egzystencja człowieka.
Taka wspólna posługa duszpastersko-medyczna ma szczególne znaczenie
dla chorego, który zbliża się do kresu ziemskiego bytowania.
Z uznaniem myślę o „Hospicjum”, które podjęło swą służbę w Gdańsku i
promieniuje na inne miasta. Zrodziło się ono ze wspólnej troski
duszpasterstwa chorych i lekarzy stojących przy łóżku chorego o
należne miejsce i warunki, w których znajdują się chorzy u kresu
swojego życia. Troska ta wyraża się we wspólnym pochyleniu się i
czuwaniu przy chorym w jego domu, w serdecznym i bezinteresownym
„darze z siebie samego”. Lecz większym jeszcze darem jest mądrość i
dojrzałość, którą otrzymuje się od ciężko chorego: „Wówczas, gdy
ciało jest głęboko chore, całkowicie niesprawne, a człowiek jakby
niezdolny do życia i do działania — owa wewnętrzna dojrzałość i
wielkość duchowa tym bardziej się jeszcze uwydatnia, stanowiąc
przejmującą lekcję dla ludzi zdrowych i normalnych” (Salvifici
doloris, 26).
Przyjąłem z ogromną wdzięcznością przemówienie jednej z was, tutaj
zgromadzonych chorych, w imieniu nie tylko tu obecnych, ale
wszystkich chorych i cierpiących w jakikolwiek sposób na ziemi
polskiej. Przyjąłem z wielkim przejęciem ten wielki list od chorych,
jakby polskie dopełnienie mojego listu do chorych o cierpieniu
sprzed kilku lat. Kiedy to mówię, uprzedzam już jakby to
przemówienie radiowe, które mam wygłosić do chorych w najbliższą
niedzielę w związku ze Mszą św. z kościoła Świętego Krzyża,
transmitowaną przez radio.
6. Cierpienie ludzkie zawsze jest tajemnicą. I bardzo trudno
człowiekowi samemu przedzierać się przez jego mroki. Na horyzoncie
naszej wiary pozostaje ten jeden punkt odniesienia — Krzyż Chrystusa
— zenit ludzkiego cierpienia i to cierpienia kogoś
najniewinniejszego, Baranka bez skazy.
7. Sprawując Eucharystię, w momencie Komunii św. mówimy: „Baranku
Boży, który gładzisz grzechy świata...”
A z kolei odpowiedź: „Panie, nie jestem godzien, abyś przyszedł do
mnie...”
Te słowa wyszły z ust setnika. Należą one do całości zaproszenia
Zbawiciela do sługi, który „bardzo cierpi... sparaliżowany”. „Panie,
nie jestem godzien, abyś wszedł pod dach mój, ale powiedz tylko
słowo, a mój sługa odzyska zdrowie” (Mt 8, 8).
„...powiedz tylko słowo, a będzie zbawiona dusza moja”.
Dni Kongresu Eucharystycznego w Polsce to czas, kiedy każdy z nas
winien odnowić w sobie głęboką świadomość tych słów, wypowiedzianych
po raz pierwszy przez rzymskiego setnika.
Drodzy bracia i siostry! Wszyscy chorzy i cierpiący. Jesteście
wpisani bardzo głęboko w tę przejmującą tajemnicę wiary: Krzyż —
Eucharystia — wieczernik — słowa setnika.
Pamiętajcie, że Chrystus „do końca nas umiłował” (por. J 13, 1)
przez Krzyż, a miłość ta trwa w Eucharystii.
Pamiętajcie! Niech to będzie waszą mocą w słabości. Wy także
jesteście wezwani, aby miłować „do końca”.
I wy, drodzy bracia i siostry, lekarze, pielęgniarki, członkowie
służby zdrowia — wy także jesteście wezwani, aby miłować „do końca”.
Rozważcie, co to znaczy! Co to znaczy?
|