PRZEMÓWIENIA
JANA PAWŁA II
Homilia w czasie Mszy św. beatyfikacyjnej biskupa Michała Kozala,
odprawionej na placu Defilad na zakończenie II Krajowego Kongresu
Eucharystycznego
Zanim rozpocznę homilię, pragnę serdecznie powitać i pozdrowić
wszystkich uczestników dzisiejszej Ofiary Eucharystycznej, którą
sprawujemy w Warszawie, stolicy Polski na zakończenie drugiego
Krajowego Kongresu Eucharystycznego.
Witam i pozdrawiam Episkopat Polski i cały Kościół w umiłowanej
Ojczyźnie. Pozdrawiam miasto Warszawę, archidiecezję i jej pasterza,
prymasa Polski.
Witam i pozdrawiam kardynałów, biskupów-gości, pielgrzymów z całej
Polski i z zagranicy.
Miło mi powitać w Warszawie duchownych i świeckich pielgrzymów z
Rumunii.
Witam przedstawicieli Kościołów zrzeszonych w Polskiej Radzie
Ekumenicznej.
W was, tu obecnych, i przez was pozdrawiam wszystkie środowiska
waszego codziennego życia i pracy, a zwłaszcza rodziny.
Pozdrawiam też tych, którzy za pośrednictwem radia i telewizji
pozostają z nami w duchowej łączności.
1. „A oto ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia
świata” (Mt 28, 20).
W szczególny sposób brzmią dzisiaj te słowa Chrystusa tutaj, w
stolicy Polski, w dniu zakończenia Kongresu Eucharystycznego.
Brzmią tutaj i rozbrzmiewają na całym szlaku kongresowym: tam, gdzie
dane mi było stanąć osobiście — i wszędzie, na całej polskiej ziemi.
Wszak Kongres Eucharystyczny ma taki wymiar. Ogarnia całą ojczystą
ziemię.
„Jestem z wami” — cóż bardziej niż Eucharystia stanowi potwierdzenie
tych słów? Cóż bardziej od Eucharystii jest sakramentem Obecności?
Znakiem „widzialnym i skutecznym” Emmanuela? Bo „Emmanuel” — to
znaczy właśnie „Bóg z nami” (por. Mt 1, 23).
Eucharystia — sakrament Emmanuela. Ten sakrament trwa w naszych
dziejach od początku. Od tysiąca lat. I trzeba było, aby Kongres
Eucharystyczny dał temu szczególny wyraz. Stał się on w ten sposób
jakby istotnym „dopowiedzeniem” do naszego milenium: do tysiąclecia
chrztu, które z takim przejęciem obchodziliśmy w Roku Pańskim 1966.
Chrystus mówi do apostołów: „Idźcie... i nauczajcie wszystkie
narody, udzielając im chrztu w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego” (Mt
28,19).
Od chrztu droga chrześcijańskiej inicjacji wiedzie wprost do
Eucharystii: „Jestem z wami”, jestem z każdym wśród was i z każdą
jako pokarm życia wiecznego.
2. „Jestem z wami”. Tak mówi. Chrystus — Syn Boży, który z Ojcem
zjednoczony jest jednością Bóstwa: współistotny Syn, zjednoczony z
Ojcem w Duchu Świętym. Tak przeto w absolutnej jedności Bóstwa
urzeczywistnia się odwiecznie jedność, która jest niewypowiedzianą
Komunią Osób.
Taki jest Bóg, który wszystko ogarnia i wszystko przenika: „W Nim
żyjemy, poruszamy się i jesteśmy” (Dz 17, 28).
Ten Bóg sam w sobie jest absolutną Pełnią Istnienia. Ten Bóg sam w
sobie jest Miłością.
Świat bierze swój początek z tej Pełni. Każdym wymiarem swojej
przygodności, swojej stworzoności — odnosi się do Stwórcy. Mówi o
Nim.
Świat bierze początek z tej Miłości. I tu rozpoczyna się pomiędzy
Bogiem a światem proces, który daleko wykracza poza tajemnicę
stworzenia: „Tak... Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego
dał” (J 3, 16). Ten proces — pomiędzy Bogiem a światem — znajduje
poniekąd swoje ostatnie słowo w Eucharystii. „Syn bowiem, dany
światu przez Ojca, umiłowawszy tych, którzy są na świecie, do końca
ich umiłował” (por. J 13, 1).
3. Co znaczy ta „miłość do końca”?
Znaczy naprzód, że świat stworzony przez Boga z miłości — nosi w
sobie wezwanie do miłości Boga. „Będziesz miłował Pana Boga twego z
całego serca i z całej duszy, i ze wszystkich sił” (por. Mt 22, 37).
To wezwanie wpisane jest w samą strukturę stworzonego kosmosu. Ono
„gwiazdy porusza i słońce”, jak czytamy w Boskiej Komedii Dantego
(Raj). To ono jest warunkiem, aby „świat” był „kosmosem”.
Tak. Cały świat — wszechświat: widzialny i niewidzialny. W świecie
widzialnym znajduje się jeden podmiot, jeden punkt newralgiczny, w
którym to wezwanie do miłości staje się wymogiem sumienia: umysłu,
woli i serca. Tym punktem newralgicznym jest człowiek. Będziesz
miłował w imieniu wszystkich stworzeń. Będziesz odpowiadał miłością
na Miłość.
Dzieje człowieka na ziemi potoczyły się inaczej. Od początku uległ
podszeptowi płynącemu ze świata tych stworzeń niewidzialnych, które
odwróciły się od Stwórcy. Stworzony na obraz i podobieństwo Boga,
człowiek uznał, że sam może być dla siebie „bogiem”. Wielkie
wezwanie do miłości zostało „zaopuszczone”. Przebogate energie
miłości złożone w sercu człowieka zostały rozproszone, zatrzymując
się na samych rzeczach stworzonych. W rezultacie człowiek nie umiał
dosyć miłować ani swych bliźnich, ani nawet samego siebie, ani
świata. Ulegał antymiłości.
Bo miłować można siebie i bliźnich, i świat, tylko miłując Boga:
miłując nade wszystko. A równocześnie: „Jakże może człowiek miłować
Boga, którego nie widzi, jeśli nie miłuje brata, którego widzi”
(por. 1 J 4,20)? Brata... pod tym samym dachem, przy tym samym
warsztacie pracy, na tej samej ziemi ojczystej... A dalej: poza jej
granicami — na Zachód i Wschód, na Północ i Południe... coraz dalsze
kręgi.
Dlaczego Bóg, który umiłował świat — a w świecie człowieka — dał
Syna swego Jednorodzonego? Dlaczego Syn Boży stał się człowiekiem,
jednym z nas?
Dlatego, ażeby w całym wszechświecie stworzonym z miłości, Ktoś
wreszcie odpowiedział taką samą miłością. Aby Ktoś wreszcie wypełnił
swoim życiem i śmiercią owo wezwanie: „Będziesz miłował... z całego
serca i ze wszystkich sił” (por. Mk 12, 30). Aby Ktoś wreszcie...
umiłował do końca: Boga w świecie. Boga w ludziach — i ludzi w Bogu.
4. To jest właśnie Ewangelia — i to jest Eucharystia. Wpisuje się
ona w dzieje człowieka — i w dzieje wszechświata, przeobrażając
stworzenie w „kosmos”. Chaos — w kosmos.
Wpisuje się w dzieje człowieka. Wiemy, jak biegną te dzieje na
ziemi, jak daleko możemy sięgnąć przy pomocy naszych metod
poznawczych. Wiemy, jak biegną na przestrzeni ostatnich tysiącleci,
gdzie zasób dowodów stale narasta. W ostatnich czasach narasta w
tempie przyspieszonym, wręcz zawrotnym. Wiemy wiele. Wiemy coraz
więcej. Czasem może nam to nawet przeszkadzać w poznaniu tego, co
najistotniejsze — to, co wiemy.
Wiemy też, jak biegną te dzieje na naszej ojczystej ziemi, w obrębie
jednego tysiąclecia historii. Już po Chrystusie. Już w obrębie tego,
co św. Paweł nazywa „pełnią czasów” (por. Ga 4, 4).
Wiemy, że w naszym stuleciu narasta opór i sprzeciw wobec Tego,
który „tak umiłował świat” — opór i sprzeciw aż do negacji Boga. Do
ateizmu jako programu.
Ale to wszystko nie jest w stanie w niczym zmienić faktu Chrystusa.
Faktu Eucharystii. Jakkolwiek Bóg — Ojciec, Syn i Duch Święty —
byłby odrzucany przez ludzi. Jakkolwiek ludzie i społeczeństwa
urządzałyby swoje życie, ignorując Boga: tak jakby Bóg nie istniał.
Jakkolwiek daleko poszłaby negacja i grzech...
To wszystko nie zmienia zasadniczego faktu: był i trwa w dziejach
człowieka — i w dziejach wszechświata — Człowiek, prawdziwy Syn
Człowieczy, który „umiłował do końca”. Umiłował Boga taką miłością,
która jest na miarę Boga: jako Syn Ojca. Miłością nade wszystko: z
całego serca i całej duszy, ze wszystkich sił... aż do ostatecznego
ich wyczerpania w agonii Golgoty...
I tę właśnie miłość „do końca” uczynił sakramentem swojego Kościoła:
sakramentem całej ludzkości w Kościele. „W żadnym sakramencie —
mówił nasz kaznodzieja narodowy — tak właśnie mówić nie możem, iż
mój jest Chrystus, jako w tym. Mój jest, bo Go pożywam, bo we mnie
jest... o, jaka to mi pociecha, mnie słabemu jak trzcina... Jaka
pociecha mnie grzesznemu, gdy tak czystego Ciała pożywam! Jakie
wesele mnie smutnemu, gdy Pana chwały mam z sobą...” (ks. Piotr
Skarga, Kazania na niedzielę).
Człowiek ten, Jezus Chrystus, jest „znakiem sprzeciwu”. Ale —
jakkolwiek by sprzeciw ten spiętrzał się w dziejach ludzkich serc, w
dziejach społeczeństw i światopoglądów — ta Jego miłość „do końca”
pozostaje po stronie człowieka. A jest to miłość odkupieńcza. Jest
to miłość zbawcza. Eucharystia jest sakramentem naszego zbawienia.
Tylko miłość zbawia.
5. Taką prawdę o Eucharystii wyznajemy dzisiaj w Warszawie i w całej
Polsce. Wyznajemy ją w łączności z Kościołem, który jest w Rzymie i
w Antiochii, i w Jerozolimie, i w Aleksandrii, i w Konstantynopolu.
Który jest na Litwie, na Białorusi i Ukrainie, i w Kijowie, i na
ziemiach wielkiej Rosji, i u naszych braci Słowian — a także
nie-Słowian — na południu, na ziemiach nawiedzanych niegdyś posługą
apostolską świętych braci Cyryla i Metodego. I w całej Europie. Na
kontynentach amerykańskich, które przygotowują się obecnie do
pięćsetnej rocznicy ewangelizacji. W Afryce, w Australii i w Azji —
i na wszystkich wyspach i archipelagach wszystkich mórz i oceanów.
Wszyscy zjednoczeni „w nauce apostolskiej i w łamaniu chleba” (por.
Dz 2,42) powtarzamy słowa Listu do Koryntian: „Miłość Boga Ojca,
łaska Pana naszego Jezusa Chrystusa i udzielanie się Ducha Świętego”
(por. 2 Kor 13,13) — a w tych słowach znajdujemy zwięzły wyraz
niezgłębionej tajemnicy Boga-Trójcy. A zarazem znajdujemy w tychże
słowach syntezę tego, czym jest Eucharystia: sakrament Chrystusa,
Jego śmierci i zmartwychwstania. Jego miłości „aż do końca”, poprzez
którą świat jest definitywnie i nieodwołalnie oddany Bogu, a
człowiek — każdy człowiek — jest ogarnięty zbawczą mocą pojednania
ze swym Stwórcą i Ojcem — w Duchu Świętym.
6. „Dana Mi jest wszelka władza w niebie i na ziemi” (Mt 28,18).
Wszyscy, którzy patrzymy na Jezusa Chrystusa ukrzyżowanego, wiemy,
że nie jest to władza „przemocy”, lecz władza miłości. Tej zbawczej
władzy dawali świadectwo w naszej Ojczyźnie rozliczni synowie i
córki polskiej ziemi. W różnych epokach. W różnych stuleciach.
Niektórych tylko Kościół zapisał w rejestrach swoich świętych i
błogosławionych. Niektórzy czekają na sąd Kościoła.
Dzisiaj z radością i uniesieniem dopisujemy do nich jeszcze jedno
imię i nazwisko: biskup Michał Kozal, powołany w przededniu
ostatniej wojny i straszliwej okupacji do posługi biskupiej w
Kościele włocławskim. Potem więziony i zesłany do obozu
koncentracyjnego w Dachau. Jeden z tysięcy! Tam umęczony — odszedł w
opinii świętości. Dziś tu, w Warszawie, wyniesiony do chwały ołtarzy
jako męczennik.
Rodacy znają koleje jego życia i jego męczeństwa. Oto człowiek,
jeszcze jeden wśród tych, w których okazała się Chrystusowa władza
„w niebie i na ziemi”. Władza miłości — przeciw obłędowi przemocy,
zniszczenia, pogardy i nienawiści.
Tę miłość, którą Chrystus mu objawił, biskup Kozal przyjął w całej
pełni jej wymagań. Nie cofnął się nawet przed tym najtrudniejszym:
„Miłujcie waszych nieprzyjaciół” (Mt 5, 44).
Niech będzie jednym jeszcze patronem naszych trudnych czasów,
pełnych napięcia, nieprzyjaźni i konfiktów. Niech będzie wobec
współczesnych i przyszłych pokoleń świadkiem tego, jak wielka jest
moc łaski Pana naszego Jezusa Chrystusa — Tego, który „do końca
umiłował”.
7. Dobrze, iż poddajecie się tej władzy, jaka dana jest Chrystusowi
„w niebie i na ziemi”, Wy, drodzy bracia i siostry, którzy — za
przykładem ojca Beyzyma i tylu innych — z ziemi polskiej wyruszacie
do krajów misyjnych.
Ulegając tej miłości, którą Chrystus „do końca umiłował” tych,
którzy byli „na świecie”: wszystkich, przyjmujecie za swoje to
ewangeliczne polecenie, jakie otrzymali pierwsi apostołowie:
„Idźcie... I nauczajcie wszystkie narody, udzielając im chrztu w
imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego”.
„Idźcie” — stańcie się sługami słowa Bożej Prawdy, szafarzami Bożych
tajemnic, pionierami ewangelizacji.
„Idźcie” — i niech rośnie na polskiej ziemi zapał misyjny: to
tchnienie żywego Boga, zew Krzyża i Zmartwychwstania.
„Idźcie” — zanosząc innym to, co jest tysiącletnią spuścizną
Kościoła na ziemi polskiej. Dzieląc się z innymi.
„Kościół cały jest misyjny”. Cały i wszędzie! Wy wszyscy, którzy nie
podejmujecie posługi na terenach misyjnych — nie zapominajcie, że
nasza własna, polska Ojczyzna wciąż potrzebuje nowej ewangelizacji.
Podobnie jak cała chrześcijańska Europa. Po setkach lat — i
tysiącleciach — wciąż na nowo! Cała Europa stała się kontynentem
nowego wielkiego wyzwania dla Ewangelii. I Polska też.
8. Czyż zresztą może być inaczej, gdy Bóg jest Tym, Kim jest? Gdy
jest Ojcem i Synem, i Duchem Świętym. Gdy jest Bogiem, Który jest i
Który był, i Który przychodzi (por. Ap 4, 8). Stale przychodzi.
Wciąż na nowo przychodzi.
Gdy jest Ojcem, który Syna swojego dał, aby człowiek nie zginął, ale
miał życie wieczne.
Gdy jest Duchem Prawdy, Parakletem, Darem z wysokości i Tchnieniem
uświęcającym całego człowieka.
Czy może być inaczej, gdy ten Trójjedyny Bóg jest Miłością? a Miłość
jest nieprzemijająca i nieustępliwa.
9. Tobie cześć, chwała, nasz wieczny Panie, po wszystkie czasy...
Czasy człowieka na ziemi zostały raz na zawsze ogarnięte miłością
Tego, który do końca umiłował.
Wszechświat i człowiek w świecie stale zmierza do końca. Miłość
jedna — nie zna końca. Zna tylko pełnię. Ta pełnia jest w Bogu.
|