PRZEMÓWIENIA
JANA PAWŁA II
Homilia w czasie Mszy św. połączonej z udzieleniem święceń
kapłańskich
1. „Nazwałem was przyjaciółmi” (J 15, 15).
Dzisiaj na szlaku mojego pielgrzymowania w Ojczyźnie znajduje się
Lublin. Raduję się, że znowu mogę być w tym historycznym mieście, z
którym pozostawałem związany przez szereg lat pracy na Katolickim
Uniwersytecie.
Serdecznie pozdrawiam Lublin: miasto i Kościół, który na ziemi
lubelskiej spełnia swe posłannictwo. Pozdrawiam biskupa lubelskiego,
biskupów pomocniczych, biskupów — gości, kapituły, całe
duchowieństwo diecezji oraz rodziny zakonne męskie i żeńskie.
Pozdrawiam pielgrzymów z diecezji sąsiednich: podlaskiej,
sandomiersko-radomskiej, kieleckiej, przemyskiej, archidiecezji w
Lubaczowie i wszystkich, którzy przybyli tu z zagranicy.
W dniu święceń kapłańskich pozdrawiam w sposób szczególny kandydatów
do stanu duchownego: z czterech seminariów lubelskich i ze
wszystkich seminariów diecezjalnych i zakonnych w Polsce, jako też
alumnów obrządku greckokatolickiego, którzy przygotowują się do
kapłaństwa w Lublinie.
Ileż to wspomnień historycznych przychodzi na myśl, gdy jestem w
mieście, w którym chrześcijaństwo ma tysiąc lat tradycji, w mieście,
które było miejscem unii Polski z Litwą w roku 1569, w mieście,
które przeżyło tyle wojen, najazdów i zniszczeń. Ich symbolem jest
Majdanek, gdzie miałem okazję zatrzymać się dziś rano z głębokim
przejęciem. Wyrażam radość, że Lublin żyje, że się rozwija; powstają
w nim nowe dzielnice i nowe kościoły. Wyrażam radość, że jest
miastem pięciu wyższych uczelni: Katolickiego Uniwersytetu
Lubelskiego, Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej, Akademii
Medycznej, Akademii Rolniczej i Politechniki.
A jakże tu nie wspomnieć związków Kościoła lubelskiego z prastarym
biskupstwem w Krakowie, poprzez archidiakonat lubelski, poprzez
Kazimierz i Piotrowin, pamiętający św. Stanisława, biskupa i
męczennika. W duchu nawiedzam relikwie Drzewa Krzyża Świętego w
bazylice Ojców Dominikanów, dokąd wiele razy udawałem się na
modlitwę, a także aby sprawować Mszę św.
2. Dzisiejsza moja posługa w ramach Kongresu Eucharystycznego
pozostaje w szczególnie bliskim związku z tajemnicą Eucharystii. Oto
mają przyjąć święcenia kapłańskie, prezbiteratu, obecni tutaj
diakoni diecezjalni i zakonni z całej Polski.
W związku z tym szczególniejsze słowa kieruję do wszystkich, którzy
tu przybyli z racji ich święceń: do rodziców, do rodzin, do parafii,
z których pochodzą neoprezbiterzy, do środowisk, z którymi byli
dotąd związani, a także do tych, z którymi zwiążą się w przyszłości
poprzez swoje życie i posługę kapłańską.
„Kapłan — z ludzi wzięty — dla ludzi postanowiony”, jak czytamy w
Liście do Hebrajczyków (por. 5, 1). Stąd też wyrażam radość, że w
tym momencie, w którym synowie Kościoła na tej ziemi otrzymują
sakrament kapłaństwa, jest tutaj tak licznie zgromadzony cały Lud
Boży, pośród którego dojrzewało powołanie kapłańskie dzisiejszych
neoprezbiterów. Wymowna jest zwłaszcza obecność wielu młodych,
waszych rówieśników i rówieśnic, z którymi zespoliły was wielorakie
więzy koleżeństwa, przyjaźni, zainteresowań. Niech za to będą dzięki
Chrystusowi — Temu, „który umiłowawszy swoich, do końca ich
umiłował” (J 13, 1), jak przypomina nam Kongres Eucharystyczny w
swej myśli przewodniej.
3. Dzisiaj jest pośrodku nas obecny Chrystus. Chrystus — to znaczy
namaszczony, Mesjasz — Ten, który mówi o sobie słowami Księgi
Izajasza: „Duch Pana Boga nade mną, bo mnie namaścił” (61, 1).
Pamiętamy, że od tych właśnie słów Jezus z Nazaretu rozpoczął swe
mesjańskie posłannictwo w rodzinnym mieście.
My wszyscy, cały Lud Boży, mamy udział w tym „namaszczeniu”
Mesjasza, które oznacza moc Ducha Świętego. Sakrament chrztu czyni
nas uczestnikami posłannictwa Chrystusa, jak to przypomniał Sobór
Watykański II. Wiemy też, że już przy chrzcie katechumeni zostają
namaszczeni. Stają się w ten sposób uczestnikami Chrystusowego
kapłaństwa, które jest „powszechne”: wszyscy ochrzczeni są wezwani
do składania „duchowych ofiar” (1 P 2, 5). Wszystkich
Chrystus-Kapłan pragnie zjednoczyć ze swoją odkupieńczą Ofiarą, aby
uczynić nas „wiecznym darem dla Ojca”.
Wszyscy też, stając się uczniami Chrystusa, jesteśmy powołani, aby
przez to stawać się zarazem „solą ziemi”, a także „światłem świata”
(por. Mt 5, 13-14). W Ewangelii dzisiejszej słyszymy te dwa
wspaniałe porównania, które mówią o głębokim znaczeniu powołania
chrześcijańskiego.
4. Czyż nie są „solą ziemi” te chrześcijańskie rodziny, wśród
których wzrastają powołania kapłańskie czy zakonne? Te zdrowe
rodziny, gdzie młodzi czują „smak” ewangelicznej prawdy i życia w
duchu tej prawdy!
Czyż nie są „światłem świata” te wspólnoty Ludu Bożego — parafie i
inne środowiska, gdzie „światła... nie stawia się pod korcem, ale na
świeczniku, aby świeciło wszystkim” (Mt 5, 15): i bliskim, i także
dalekim. Bo Chrystus mówi: „Niech świeci wasze światło przed ludźmi”
(Mt 5, 16). „A światłem tym są dobre uczynki” (tamże): życie zgodne
z wiarą!
Czy nie są „światłem i solą ziemi” ci wierzący, którzy we wszystkich
dziedzinach życia, zwłaszcza w środowisku pracy, starają się
wprowadzać w czyn zasady Ewangelii, sprawiedliwości, solidarności?
Waszym zadaniem, drodzy neoprezbiterzy, będzie współpraca ze
świeckimi w poczuciu odpowiedzialności za Kościół, za chrześcijański
kształt polskiego życia. Trzeba świeckich darzyć zaufaniem. Mają
oni, jak uczy Sobór Watykański II, swoje miejsce i zadanie w
wykonywaniu potrójnej misji Chrystusa w Kościele. Jest w nich wielki
potencjał dobrej woli, kompetencji i gotowości służenia.
Od was, od kapłanów, którzy wejdą w rok dwutysięczny, w znacznym
stopniu zależeć będzie ukształtowanie prawidłowej świadomości
zarówno świeckich, jak i kapłanów, aby każdy chrześcijanin był żywą
cząstką Kościoła-Ciała Chrystusowego wnoszącą swój trud ofiarnego
życia dla wspólnego dobra.
Najbliższy Synod Biskupów przyniesie Kościołowi w tej dziedzinie
zapewne wiele światła.
5. Drodzy neoprezbiterzy! Dziś przystępujecie do ołtarza Eucharystii
w Kościele Ludu Bożego na ziemi lubelskiej, ażeby to kapłaństwo
„powszechne”, które nosicie w sobie jako depozyt chrztu i
bierzmowania, stało się — poprzez apostolską posługę biskupa — nowym
sakramentem. Ażeby sakrament święceń na waszych młodych duszach
wycisnął nowe, niezatarte znamię: pieczęć Ducha Świętego.
„Kapłan z ludzi wzięty — dla ludzi postanowiony”.
W swym mesjańskim posłannictwie Chrystus stał się kapłanem Nowego i
Wiecznego Przymierza z Bogiem poprzez swoją własną ofiarę. Tę ofiarę
złożył Ojcu z siebie samego, ze swego życia i śmierci. Z Ciała,
które na krzyżu zostało za nas „wydane” — z Krwi, która została
„przelana za grzechy świata” (por. Łk 22, 19-20).
Właśnie w ten sposób wypełniły się słowa Ewangelisty: „Do końca nas
umiłował”.
Tę swoją własną ofiarę, w przeddzień męki, Chrystus ustanowił
sakramentem — Najświętszym Sakramentem Kościoła — w czasie Ostatniej
Wieczerzy.
A szafarstwo tego sakramentu zlecił apostołom oraz wszystkim, którym
apostołowie przekazują je z pokolenia na pokolenie. „To czyńcie na
moją pamiątkę!” (Łk 22, 19)
Dzisiaj szafarstwo Eucharystii zostaje przekazane wam, drodzy
neoprezbiterzy. „To czyńcie na moją pamiątkę”.
6. Jesteśmy więc teraz w pośrodku Kościoła, który jest w Lublinie,
na ziemi polskiej — i jesteśmy zarazem w wieczerniku.
Otrzymujecie ten sakrament, ten sam, jaki otrzymali apostołowie
podczas Ostatniej Wieczerzy w łączności z Eucharystią, która wtedy
została ustanowiona. Stajecie się kapłanami — czyli „szafarzami
tajemnic Bożych” (1 Kor 4, 1), w szczególności tej tajemnicy
największej, którą jest Eucharystia.
Musicie od tej pory myśleć i mówić o sobie tak jak Apostoł: „Niech
świat tak na nas patrzy, jak na sługi Chrystusa” (por. 1 Kor 4, 1).
Na gruncie przygotowanym w waszych duszach przez kapłaństwo
powszechne, które jest udziałem wszystkich ochrzczonych, zostaje
zaszczepione kapłaństwo służebne jako sakrament ściśle związany z
Eucharystią. Macie oto podjąć tę samą służbę, jaką Chrystus
przekazał apostołom w wieczerniku. Wraz z sakramentem święceń,
sprawując Eucharystię, macie stale ożywiać w różnych wspólnotach
Ludu Bożego świadomość tego „powszechnego kapłaństwa”, które jest
również królewskim kapłaństwem. Wyraża się bowiem w składaniu
„duchowych ofiar” temu Bogu, któremu „służyć” znaczy „królować”
(por. Lumen gentium, 36).
7. Służyć Bogu — służyć ludziom: wyzwalać w nich świadomość
królewskiego kapłaństwa, owej godności, która właściwa jest
człowiekowi jako synowi i córce Boga samego. Człowiekowi,
chrześcijaninowi, o którym powiedziano, że jest „drugim Chrystusem”.
Prymas Tysiąclecia w swoich Zapiskach więziennych notuje:
„...sprawuję swoje posłannictwo kapłańskie. Nędza moja nie
przeszkadza mi — dla Bożego miłosierdzia — usłużyć ludziom dobrami,
które świat ma najcenniejsze.
Tak szedł Chrystus, wzgarda pospólstwa — aż po dzień dzisiejszy.
Obszarpany, pobity, ubrudzony błotem ulicznym, oplwany. A jednak to
On zbawiał świat... i zbawił go, choć świat natrząsał się ze swego
Zbawcy. Jak te dwie drogi idą blisko siebie!
Nieudolność moją dźwiga łaska sakramentalna; nieudolność Jezusa
dźwiga Bóstwo Jego... Niech się świat śmieje, byle dzieło zbawienia
było wykonane”.
Tak. Drodzy neoprezbiterzy! Służyć ludziom! Służyć ludziom na tej
polskiej ziemi, na której tak potrzebna jest posługa prawdy
ewangelicznej: prawdy wyzwalającej każdego człowieka. Jak pisze św.
Paweł: „Nie fałszujemy słowa Bożego, lecz okazywaniem prawdy
przedstawiamy siebie samych w obliczu Boga osądowi sumienia każdego
człowieka” (2 Kor 4,2).
To mocna nauka! Nauka apostolska. Mocą takiej nauki rośnie Kościół,
rozszerza się, dając świadectwo prawdy. A zarazem: rośnie człowiek!
Człowiek bowiem rośnie przez „osąd sumienia”, rośnie „w obliczu
Boga”, jak mówi Apostoł. Jakże to aktualne w epoce, w której grozi
zamieranie sumień i oddalenie człowieka od tego „Bożego oblicza”,
które wyzwala wszędzie jego prawdziwą godność.
Ale, drodzy synowie, aby być wychowawcą sumień, aby prowadzić
innych, aby pomagać im dźwigać się z grzechów, nałogów, aby dźwigać
„lud upadający”, sami musimy być zawsze gotowi stanąć „w obliczu
Boga” i „wobec osądu sumienia każdego człowieka”. Sami musimy od
siebie wymagać. Kapłaństwo jest wymagające. Jest wymagające. Wymaga
— i przez to wyzwala.
Wpatrujcie się w przykłady. Jest ich tak wiele w każdej diecezji,
wymienię tylko św. Maksymiliana Marię Kolbego, biskupa Michała
Kozala, męczennika z Dachau, którego dane mi będzie podczas tego
Kongresu Eucharystycznego wynieść do chwały ołtarzy, a z naszych
stron księdza Wojciecha Blaszyńskiego, księdza Jana Balickiego,
księdza Aleksandra Fedorowicza, księdza Władysława Korniłowicza,
ongiś dyrektora konwiktu księży studentów Katolickiego Uniwersytetu
Lubelskiego, współzałożyciela dzieła Lasek, służącego niewidomym na
ciele i na duszy, a wreszcie współczesnego nam, ofiarnego aż do
śmierci księdza Jerzego Popiełuszkę.
8. Imitamini, quod tractatis! [Naśladujcie to, co robicie — red.]
Wzywa nas biskup w liturgii świętej. A: quod tractatis? Quod
tractatis? Czy nie właśnie tę „miłość”, którą Chrystus umiłowawszy
swoich na świecie, do końca ich umiłował?
Wasza służba na tym właśnie polega. Macie służyć godności człowieka,
jego wyzwoleniu, macie dźwigać z upadków, z kryzysów, ludzi i
środowiska, świadectwem tej właśnie miłości, która jest w
Chrystusie, która jest z Chrystusa.
„Nie głosimy bowiem siebie samych — pisał Apostoł — lecz Chrystusa
Jezusa jako Pana, a nas — jako sługi wasze przez Jezusa” (2 Kor 4,
5). Trzeba więc, aby Bóg „zabłysnął w naszych sercach” tym światłem,
którym jest Chrystus — aby to światło mogło się „odbić” w innych
sercach (por. 2 Kor 4, 6).
9. Kapłaństwo jest sakramentem społecznym. Jest źródłem szczególnych
apostolskich energii — i apostolskich możliwości.
To wszystko dzisiaj staje się waszym udziałem, neoprezbiterzy. Jako
dar dla was — a w was jako dar dla Kościoła, dla tego Kościoła,
który jest na ziemi polskiej — i na całej ziemi. Kościół bowiem na
każdym miejscu jest misyjny, pozostaje „w stanie misji” — a ten rys
misyjny w szczególny sposób jest wpisany w powołanie kapłańskie.
Więc, uklęknijcie! Więcej, drodzy bracia, upadnijcie na twarz wobec
wielkości sakramentu, jaki macie dziś otrzymać „przez włożenie rąk
biskupa”.
A jeśli temu, co się ma dokonać na oczach Kościoła na ziemi
lubelskiej, towarzyszy wewnętrzny lęk, drżenie młodego serca — to
dobrze. Taki lęk wyraża poczucie odpowiedzialności. To dobrze.
Głęboką prawdę bowiem zawierają słowa Apostoła: „Przechowujemy ten
skarb w naczyniach glinianych, aby z Boga była owa przeogromna moc,
a nie z nas” (2 Kor 4, 7).
Tak. Z Boga. Nie z nas. Z Boga.
Przed udzieleniem końcowego błogosławieństwa Ojciec Święty
powiedział:
Papież Jan Paweł II dziękuje Kościołowi lubelskiemu za dzisiejszą
gościnę, dziękuje biskupowi, jego współbraciom w biskupstwie,
kapłanom, zakonom męskim i żeńskim, całemu Ludowi Bożemu, dziękuje
wszystkim pielgrzymom, wszystkim uczestnikom tej Najświętszej
Eucharystii, zarówno tym, którzy znajdują się z przodu, jak i poza
moimi plecami; tym, którzy są ze strony lewej i prawej — tak bowiem
szerokim łanem ludzkim otoczyliście papieża w czasie tej niezwykłej
Eucharystii, podczas której otrzymali święcenia kapłańskie synowie
narodu polskiego z różnych diecezji i zgromadzeń. Pozdrawiając
wszystkich pielgrzymów, kieruję to pozdrowienie również i do tych
naszych współbraci Słowian, których transparent znajduje się
naprzeciwko ołtarza — niestety, nie mogę odczytać liter.
Życzymy wszystkim neoprezbiterom, ażeby — tak jak powiedział Pan
Jezus do apostołów — szli i owoc przynosili i żeby owoc ich trwał,
trwał na ziemi polskiej, trwał wszędzie, gdzie ich Pan Jezus powoła
do kapłańskiej służby. Raduję się dzisiaj z Kościołem lubelskim,
który jest matką wszystkich kościołów na tej ziemi, na tej
prastarej, polskiej, jagiellońskiej ziemi. Ziemi doświadczonej,
ziemi wiernej. Wszystkich kościołów coraz to przybywających, bo
rosną rzesze Ludu Bożego, rosną potrzeby świątyń. Raduję się tym, że
przybywa świątyń w diecezji lubelskiej i życzę wam wszystkim, drodzy
bracia i siostry, ażeby Chrystus miał pośród was zawsze i wszędzie
swój dach nad głową.
Wreszcie dziękuję za uczestnictwo w tej Najświętszej Ofierze, za
uczestnictwo wyrażone modlitwą, śpiewem i milczeniem. Bardzo
głębokim, modlitewnym milczeniem wielkiej rzeszy. Myślę, że Pan
Jezus usłyszał i przyjął zarówno słowo, jak śpiew, jak i to nasze
wymowne milczenie, którym powiedzieliśmy tak wiele o sobie. Niech do
Jego Serca trafi i to słowo, i ta pieśń, i to milczenie, i niech
zawsze będzie z nami, i niech zawsze będzie naszą mocą — On, który
przez tysiąc lat był mocą Ludu Bożego na całej polskiej ziemi. Niech
będzie pochwalony Jezus Chrystus.
Jeszcze jedno mam podziękowanie. Chcę podziękować deszczowi, że
dopiero na końcu zaczął padać. Ksiądz biskup lubelski zapowiedział
rano: „nie będzie deszczu”. Cieszę się, że to proroctwo chociaż się
całkiem nie sprawdziło, sprawdziło się jednak w stopniu
wystarczającym. Szczęść Boże wszystkim!
|