PRZEMÓWIENIA
JANA PAWŁA II
Przemówienie do alumnów, księży i zakonników zgromadzonych w
katedrze
1. „Oto kładę na Syjonie kamień węgielny” (1 P 2, 6).
Położyliśmy dziś kamień węgielny pod budowę seminarium kapłańskiego
dla diecezji szczecińsko-kamieńskiej. Wszystkich przeto
zgromadzonych zapraszam, ażeby wespół ze mną rozważyli wymowę słów
św. Piotra o „żywych kamieniach” (por. 1 P 2, 5).
Apostoł dzieli się z nami wielką wizją Bożej tajemnicy, która
przenika dzieje ludzkości. Tajemnicy, która znalazła swe
urzeczywistnienie w ludzie wybranym, która trwa w Kościele. Co
więcej: która o tym Kościele stanowi.
Oto Bóg, który jest Bogiem Przymierza, szuka od początku i poprzez
pokolenia swego przybytku. Szuka przestrzeni, w której mógłby
mieszkać razem z ludźmi, z nimi obcować. Pragnie bowiem być
Emmanuelem. Jego Imię w dziejach człowieka brzmi właśnie tak:
Emmanuel, Bóg z nami.
Mieszkanie Boga z ludźmi ma przede wszystkim swój wymiar duchowy.
Jest przestrzenią, w której działa Duch Święty. Jest przestrzenią, w
której Bóg obcuje z ludźmi „w Duchu i prawdzie” (J 4, 23).
2. Chrystus jest kamieniem węgielnym tej budowy. Przestrzeń Ducha
Świętego, Ducha Prawdy, Parakleta, otwarła się w sercach ludzkich,
otwarła się w dziejach człowieka — przez Jego Krzyż i
Zmartwychwstanie. Właśnie przez to, że ten „węgielny kamień” został
odrzucony przez ludzi. Właśnie przez to, iż — w tym odrzuceniu —
stał się pierwszym „żywym kamieniem”: „drogocennym, wybranym u Boga”
(por. 1 P 2, 4). Stał się początkiem życia i prawdy dla wszystkich
prawdziwych „czcicieli Boga” (por. J 4, 23).
Tak też rośnie z Niego, z Chrystusa, cała owa „budowa w Duchu” (por.
1 P 2, 5), która urzeczywistnia się w dziejach jako Kościół Boga
żywego. Z Jego śmierci na krzyżu rodzą się „żywe kamienie” tej
budowy. Jest to bowiem śmierć życiodajna, potwierdzona w dniu
zmartwychwstania — a potem w dniu Pięćdziesiątnicy — jako źródło
nowego życia: życia ludzi w Bogu.
3. Stąd też Apostoł pisze: „Wy również, niby żywe kamienie,
jesteście budowani jako duchowa świątynia” (1 P 2, 5). Jest to
właśnie ta przestrzeń Przymierza, przestrzeń Emmanuela, gdzie
obcowanie ludzi z Bogiem wyraża się w „składaniu duchowych ofiar,
przyjemnych Bogu przez Jezusa Chrystusa” (por. 1 P 2, 5).
„Żywe kamienie”.
Dziś rano na wielkim zgromadzeniu Ludu Bożego waszego Kościoła
przemawiałem do małżonków, do rodzin. Wszyscy oni są powołani do
składania duchowych ofiar Bogu w oparciu o to powszechne kapłaństwo
wierzących, jakie noszą w sobie od momentu świętego chrztu. A ofiara
ich jest „przyjemna Bogu” za sprawą Jezusa Chrystusa: za sprawą tej
miłości, którą On umiłował wszystkich ludzi, oddając za nich życie
na drzewie krzyża: „Umiłował do końca” (por. J 13, 1).
4. To właśnie ze względu na tę duchową ofiarę wszystkich
ochrzczonych, dla jej wiązania na co dzień z Ofiarą Chrystusa w
Eucharystii, Bóg powołuje was: was wszystkich, którzy kiedyś macie
zaludnić to seminarium, w nim dojrzeć do święceń, z niego wyjść, aby
wśród ludzi sprawować służebne kapłaństwo. „Z ludzi wzięci — dla
ludzi postanowieni we wszystkim, co się odnosi do Boga” (por. Hbr 5,
1).
Wmurowaliśmy przeto ten kamień węgielny, aby był symbolicznym
wiązaniem dla wszystkich kamieni, jakie wchodzą w budowę waszego
seminarium. Ta zaś budowa z martwych kamieni ma przyjąć w siebie
wspólnotę „żywych kamieni”. Ma być w przyszłości codziennym,
nieodzownym świadkiem systematycznego procesu, poprzez który
przygotowuje się wewnętrzna przestrzeń dla działania Ducha Chrystusa
w młodych ludzkich duszach, przestrzeń dojrzewania powołań
kapłańskich. Wyrazem takiej dojrzałości kapłańskiej niech będą słowa
biskupa Michała Kozala. Nie chcąc zawrócić z raz obranej drogi,
która zawiodła go na męczeństwo, pisał 9 maja 1940 roku jeszcze z
obozu w Lądzie: „W ręce Boże złożyłem los mego życia — i z tym
bardzo mi dobrze” (ks. Wojciech Frątczak, Biskup Michał Kozal, w:
Chrześcijanie, t. 12).
5. Pragnę wyrazić radość, że powstaje budynek seminarium duchownego
w Szczecinie, który ma stworzyć zewnętrzne warunki dla tego procesu
— jakże doniosłego w życiu Kościoła!
Pragnę wyrazić radość, że z okazji tej inauguracji zgromadzili się
tutaj nie tylko alumni tego seminarium oraz seminariów sąsiednich i
diecezji, ale również kapłani, kapłani przede wszystkim z tych
właśnie trzech bliźniaczych diecezji, niegdyś jednej gorzowskiej, z
kolei trzech: szczecińsko-kamieńskiej, koszalińsko-kołobrzeskiej i
gorzowskiej. Wyrażam również radość, że w tym spotkaniu „żywych
kamieni” uczestniczą obok kapłanów również i siostry zakonne, które
wedle charyzmatu danego im w powołaniu, wedle rad ewangelicznych, na
swój sposób przyczyniają się do budowy Ciała Chrystusowego, do
tworzenia tej przestrzeni żywej, w której działa Duch Święty, działa
w ich sercach i działa przez ich posługiwanie pośród Ludu Bożego
całej tej, błogosławionej ziemi.
Sobór Watykański II potwierdził stanowisko Kościoła wyrażone na
Soborze Trydenckim w sprawie seminariów duchownych.
Kardynał Stefan Wyszyński, mówiąc na Soborze o zadaniach seminariów
duchownych w naszych czasach, przypomniał również polskie
doświadczenia historyczne w tej dziedzinie. Mówił między innymi:
„Posłużę się przykładem mało znanym, z rubieży północnych ówczesnego
Kościoła katolickiego, nad dalekim Bałtykiem i nad Wisłą. Bo aż tu
dotarła myśl Soboru Trydenckiego i to niezwykle szybko... Ziarno
Soboru Trydenckiego rozrastało się w drzewo” (przemówienie kard.
Stefana Wyszyńskiego, wygłoszone w auli soborowej 4 XI 1963 r. Z
okazji czterechsetnej rocznicy dekretu Soboru Trydenckiego o
seminariach duchownych).
W dekrecie Soboru Watykańskiego II, poświęconym formacji
kapłańskiej, czytamy, że seminarium jest sercem diecezji i wszyscy
kapłani winni mu chętnie spieszyć z pomocą (por. Optatam totius, 5).
W nim bowiem całe kształtowanie alumnów winno zmierzać ku temu, aby
na wzór Pana naszego Jezusa Chrystusa, Nauczyciela, Kapłana i
Pasterza, sposobili się na prawdziwych duszpasterzy.
Do posługi słowa: by objawione słowo Boże coraz lepiej rozumieli,
przez rozmyślanie posiedli, a mową i obyczajami wyrażali.
Do posługi kultu Bożego oraz uświęcania dusz: aby modląc się i
spełniając święte czynności liturgiczne, wykonywali dzieło zbawienia
przez Ofiarę eucharystyczną i sakramenty.
Do posługi pasterskiej: aby umieli ukazywać ludziom Chrystusa,
„który nie przyszedł, aby Mu służono, ale aby służyć i oddać duszę
swoją na okup za wielu” (Mk 10, 45; por. J 13, 12-17), aby stawszy
się sługami wszystkich, wielu pozyskali (por. 1 Kor 9, 19) (por.
Optatam totius, 4).
6. Pragnę zwrócić się do Boga z najgłębszym dziękczynieniem za
wyjątkową łaskę powołań kapłańskich i zakonnych, jaką obdarza On w
dzisiejszych czasach Kościół w naszej Ojczyźnie.
Ze słowem pozdrowienia, wdzięczności i zachęty, zwracam się do całej
rodziny seminariów duchownych, uczelni teologicznych, domów formacji
i studiów zgromadzeń zakonnych męskich i żeńskich, do Instytutów
Wyższej Kultury Chrześcijańskiej, do wszystkich. Do przełożonych,
profesorów i wychowawców, oraz do alumnów, kleryków i nowicjuszy
oraz nowicjuszek w całej Ojczyźnie.
Wypada mi dołączyć tutaj licznych świeckich studentów i studentki
teologii i filozofii chrześcijańskiej. Jest to także szczególny znak
czasów w życiu Kościoła powszechnego i Kościoła na naszej ziemi.
Życie seminaryjne, studia, praca nad sobą, ćwiczenie we wspólnocie i
solidarności musi nieustannie czerpać z jedności Kościoła, z tej
duchowej i nadprzyrodzonej mocy, która płynie z prawdy i miłości.
Dlatego też kardynał Wyszyński — we wspomnianym już przemówieniu —
podkreślał, że na tym kamieniu, na jedności Kościoła, opierają się
„cztery kolumny formacji młodego pokolenia: jedność z Trójcą Świętą,
jedność z Kościołem, jedność z biskupem i jedność z Ludem Bożym”.
7. Teologia winna służyć posłannictwu i to właśnie posłannictwu
pasterskiemu Kościoła. Jest to zarazem służba na rzecz polskiej
kultury chrześcijańskiej jako podstawowego dobra własnego narodu.
Nauka katolicka winna podejmować i spełniać swoje zadania stosownie
do wymagań intelektualnych i moralnych polskiego społeczeństwa, a
wymagania te, jak wiadomo, bardzo się podniosły i stale się
podnoszą.
Stąd też ważne jest dla Kościoła i dla społeczeństwa katolickiego
ugruntowanie charakteru akademickiego studiów w wyższych seminariach
duchownych w całej Polsce. Funkcja dydaktyczna bowiem — czyli
nauczanie — łączy się z „uprawianiem nauki”, ze żmudną
niejednokrotnie pracą badawczą, która jest istotna dla twórczości
naukowej.
Rzetelna formacja filozoficzna i teologiczna winna uzdolnić
przyszłych kapłanów — w duchu dialogu-konfrontacji z dzisiejszym
światem — do ukazywania chrześcijańskiej wizji Boga, człowieka i
świata oraz jej intelektualnych, społecznych i etycznych implikacji.
Zgodnie ze wskazaniami Soboru Watykańskiego II księża profesorowie
winni spełniać swe posłannictwo w Kościele w tej doniosłej
dziedzinie, przeświadczeni, że jest to pierwsze i podstawowe
zadanie, niezbędne dla „jutra” ewangelizacji prowadzonej przez
Kościół w naszej Ojczyźnie. Zadaniem tak profesorów, jak wychowawców
jest pomóc alumnom w pogłębianiu świadomości Kościoła jako wspólnoty
zatroskanej o poziom chrześcijańskiego życia wszystkich wiernych.
Życie wewnętrzne niech będzie „duszą” apostolstwa, a apostolstwo ze
swej strony niech domaga się rzetelnego studium i pogłębionego życia
duchowego.
Choć krótko wypada wspomnieć o roli teologów, w łączności z
pasterzami diecezji, również w dziedzinie formacji „permanentnej”
księży pracujących w duszpasterstwie. Z kolei także o ich zadaniach
w dziedzinie należytej formacji chrześcijańskiej laikatu: chodzi o
kształtowanie świeckich współpracowników dzieła ewangelizacji.
Perspektywa zbliżającego się Synodu Biskupów czyni ten postulat
szczególnie aktualnym. Winniście zapewnić kompetentną pomoc ośrodkom
duszpasterstwa inteligencji, twórców kultury, ludzi nauki i
techniki, a także współpracować w przeprowadzaniu studium
katolickiej nauki społecznej i pogłębionego studium
chrześcijańskiego dla duszpasterstwa robotników, rolników, dla
całego szeroko pojętego świata pracy.
8. Drodzy alumni diecezjalni i zakonni! Dokument soborowy określa
wasze zadania na etapie formacji, która jest przygotowaniem do
sakramentu kapłaństwa. Do spełnienia tych zadań konieczne jest
przejęcie się własnym powołaniem, tym — z niezbadanych wyroków
Opatrzności — zaproszeniem na drogę kapłańskiego życia. Powołanie to
zakłada niepodzielność serca. Idąc do kapłaństwa, odpowiadacie na
zaproszenie Chrystusa, któremu towarzyszy łaska. Wielka łaska, łaska
na miarę wyrzeczeń i na miarę posłannictwa. Opuszczacie wszystko, by
pójść za Nim. W tym szczerym oddaniu samego siebie, kapłan może
odnaleźć swoją osobową tożsamość, a zarazem swoje miejsce w Kościele
i w społeczeństwie. Wezwanie do doskonalszego pójścia za Chrystusem
wyraża się także w związku kapłaństwa z celibatem, czyli
bezżennością „dla królestwa Bożego”. Chodzi zarazem o upodobnienie
się do Chrystusa i zjednoczenie z Nim poprzez posłuszeństwo i
właściwe waszemu powołaniu ubóstwo.
Każde pokolenie niesie w sobie specyficzne wartości, ale też
napotyka na wielorakie trudności. Wasze pokolenie często odczuwa lęk
przed „zawierzeniem siebie”. Zamyka się w sobie. Musicie to
przełamywać, by mocą wiary i dynamizmu powołania zdobyć się na
całkowite pójście za Chrystusem, bez szukania „własnych
zabezpieczeń”, na służbę Chrystusowi w Jego Kościele... Wasze
pokolenie odczuwa, może bardziej niż inne, głód prawdy, a zarazem
trudność pełnego otwarcia się na prawdę, otwarcia się „w prawdzie”,
trudność „zaufania sile prawdy”. Jakby czasem brakowało
wystarczającej wiary w moc dobra, jaka jest w was samych, w
człowieku, w ludzkim środowisku, w moc dobra obecną w konkretnym
środowisku seminaryjnym i kapłańskim, wspieraną skuteczną łaską
powołania i sakramentu. Otwórzcie się na Prawdę, jaką jest Chrystus,
by nieść Jego prawdę i chrześcijańską nadzieję światu. By skupiać w
ten sposób i kształtować świeckich współpracowników ewangelizacji —
tej, która dokonuje się w rodzinach, w parafiach, w środowiskach
pracy. Przygotowujcie się i bądźcie otwarci na służbę wspólnocie: na
apostolstwo świeckich. Niech znajduje ono w waszym posługiwaniu
właściwe miejsce. Stwarzajcie dla niego odpowiednie warunki. Po
prostu wyzwalajcie je, inspirujcie i pomagajcie mu się rozwijać z
pasterską wrażliwością i delikatnością.
9. Korzystajcie z możliwości, jakie stwarza środowisko seminaryjne
dla pogłębienia waszej wiary i życia duchowego. Niech one formują
waszą osobowość, niech orientują waszą dojrzałość duchową,
intelektualną, apostolską. To wszystko pozwoli wam z całym zaufaniem
i wewnętrzną wolnością poświęcić się w sposób nieodwołalny służbie
kapłańskiej w wymiarze całego życia. Tak bardzo dziś ludziom brak
tej postawy wierności „na zawsze”. Musimy sami trwać wiernie przy
darze, jaki dał nam Pan, by móc „umacniać braci”.
Zachęcam was także do zainteresowania się historią i literaturą —
ojczystą i światową, zwłaszcza nurtem religijnym i etycznym,
wyrażającymi głębię ludzkich poszukiwań. Musicie umieć przekazać
Dobrą Nowinę ludziom, wskazać na chrześcijańskie korzenie kultury
ojczystej i jej związki z wrastaniem chrześcijaństwa w tkankę
duchową Europy i świata. Po święceniach musicie być zdolni, właśnie
we współpracy ze świeckimi, gruntować w sposób przekonujący podstawy
etycznego ładu, który jest niezbędny i niezastąpiony w rozwiązywaniu
problemów nurtujących społeczeństwo.
Droga wasza, drodzy bracia, jest trudna, wymagająca. Choć w pewnym
sensie jest może łatwiejsza niż droga waszych kolegów szkolnych,
którzy wybrali różne powołania świeckie. Wam jest łatwiej
doświadczyć, że nie jesteście „pokoleniem bez perspektyw”, „bez
możliwości”. Potrzeby apostolskie są wielkie. Pracy nie braknie.
Troska społeczności wierzących zapewnia wam także materialne warunki
bytowania.
Chrystus był ubogi. Nie można autentycznie głosić Ewangelii ubogim,
nie zachowując właściwego dla swego powołania ubóstwa. Dzisiaj się
wiele mówi o kategoriach „być” i „mieć”. Od nas wszystkich, kapłanów
Jezusa Chrystusa, oczekuje się, abyśmy „byli” wierni wobec wzoru,
jaki nam zostawił. Abyśmy więc byli „dla drugich”. A jeżeli „mamy”,
żebyśmy także „mieli dla drugich”. Tym bardziej, że jeśli mamy — to
mamy „od drugich”. Dzisiaj — bardziej niż kiedykolwiek — cały
Kościół żyje „z jałmużny”, od najuboższych misji w Afryce, aż do
rozbudowanych nowocześnie uczelni i Kurii, ze Stolicą Apostolską
włącznie.
Pamiętajcie przeto: jesteście „z ludzi wzięci i dla ludzi
ustanowieni” (por. Hbr 5, 1). To niesie ze sobą ogromne
zobowiązanie. Zobowiązanie wobec Boga samego, wobec Kościoła, który
wypracował ten kredyt zaufania do polskiego kapłana ofiarną służbą,
nie raz przypłaconą nawet śmiercią męczeńską. Zobowiązanie wobec
ludu, zwłaszcza wobec najuboższych. Musicie być wierni. Musicie być
solidarni z narodem. Stylem życia bliscy przeciętnej, owszem, raczej
uboższej rodziny. Całkowicie oddani Panu naszemu, Jezusowi
Chrystusowi i Jego Kościołowi, duszpasterskiej pracy, w jedności z
waszym biskupem czy przełożonymi. Z tego będzie was sądził Bóg i
wasze sumienie. Tylko ta wierność zapewni wam spokój sumienia i
poczucie szczęścia. To jest także i przede wszystkim droga
spełnienia siebie w życiu kapłańskim oraz droga wiecznego zbawienia.
10. Tak więc, święcąc kamień węgielny — zbliżamy się do Tego, który
jest pierwszym Żywym Kamieniem Kościoła. Przybliżamy się pełni czci
i wdzięczności dla Niego. Pragniemy „ogłaszać dzieła Jego potęgi”
(por. 1 P 2, 9) — potęgi ukrzyżowanej, w której objawia się do końca
moc miłości. Miłości zbawczej. Miłości odkupieńczej. Potęgi
zmartwychwstałej. W Nim — w Chrystusie — doznaliśmy tej miłości,
która jest miłosierna, która pochyla się nad każdym synem
marnotrawnym, nad każdym upadkiem i klęską człowieka: która wychodzi
jej naprzeciw. W Nim — w Chrystusie — zbliżamy się do Ojca, do Boga,
który jest „bogaty w miłosierdzie” (Ef 2, 4).
W mocy tej bowiem miłości miłosiernej stale jesteśmy wzywani „z
ciemności do przedziwnego... światła” (1 P 2, 9), aby stawać się
Ludem Bożym: wybranym plemieniem, królewskim kapłaństwem, narodem,
pośród którego mieszka Emmanuel. Ludem, który w Chrystusie stał się
na nowo „własnością” swego Stwórcy i Boga, uczestnikiem Jego
przedwiecznych przeznaczeń — „narodem powołanym do świętości” (por.
1 P 2, 9).
Przy tym kamieniu węgielnym, w dniu dzisiejszym poświęconym,
patrzymy w przyszłość — nie tylko tę ziemską, doczesną — patrzymy w
przyszłość ostateczną, przyszłość człowieka w Bogu.
I mówimy: chwała Tobie, Królu wieków! (por. 1 Tm 1, 17)
Na zakończenie spotkania Jan Paweł II powiedział:
Jeszcze dar dla katedry szczecińskiej, a przedtem mały komentarz do
przebiegu naszego spotkania. Były tam pewne punkty nie przewidziane
w programie liturgicznym, ale starałem się na bieżąco tłumaczyć
jeden po drugim. Więc naprzód, jak to Plurimos annos wybuchło,
pomyślałem sobie: oni tutaj w pobliżu mają także i braci, braci z
Kościoła wschodniego, a u nich Mnohaja lita należy do liturgii —
więc przechodzi! Potem sobie pomyślałem, jak bardzo by się cieszył
św. Otto, który należał do innego narodu, wiemy dobrze, ale przybył
do nas jako brat, jako apostoł i mówił naszą mową, i zapewne by się
cieszył, gdyby słyszał, jak ta katedra, osiemset lat licząca,
rozbrzmiewa tą mową, a przynajmniej podobną do tej, w której on
głosił Ewangelię mieszkańcom tych ziem za czasów Krzywoustego. Niech
jego relikwie tu w tej katedrze będą otaczane najgłębszą czcią, bo
Kościół w Polsce otacza głęboką czcią wszystkich tych, którzy
głosili mu Ewangelię, bez względu na to, skąd przychodzili, czy z
krajów słowiańskich, czy z Irlandii, czy z krajów germańskich.
Przychodzili w imię Chrystusa i przychodzili jako nasi bracia, jako
wysłannicy Chrystusa. To jeszcze druga refleksja, która mi się
nasuwa przy dzisiejszym spotkaniu.
A trzecia — odnosi się do okrzyku: „Zostań z nami”. Moi drodzy, czy
chcecie, czy nie chcecie — papież zostaje. Nie będzie ten, to będzie
inny, ale zostaje. Codziennie we Mszy św. go wymieniacie, a więc
jest obecny w samym środku życia Kościoła. To jest jego przywilej,
ale równocześnie jego posłannictwo. Ale żeby jeszcze bardziej
wyrazić to, że zostaję z wami, tak jak sobie tego życzycie, pragnę
ofiarować księdzu biskupowi Kazimierzowi kielich, na pamiątkę tego
pobytu w Szczecinie, a zwłaszcza w tej katedrze. Niech ten kielich
przypomina o tym, żeśmy dzisiaj wspólnie sprawowali Eucharystię, nie
tylko wspominając słownie, ale także z fizyczną obecnością papieża.
Bóg zapłać! Ksiądz Stanisław jeszcze mi przypomniał, że oprócz tego
kielicha u księdza biskupa zostały też różańce dla kleryków. Oni
dzisiaj są tu strasznie uprzywilejowani, wszystko o nich! i cała
mowa właściwie o nich, chociaż nie tylko, bo poprzez tę mowę o nich
i do nich równocześnie my wszyscy także siebie widzimy, bo my
wszyscy też wyrastamy z jakiegoś seminarium, z innego na pewno niż z
tego, z którego oni wyrastają czy wyrosną; wszyscy wyrastamy z
jakiegoś seminarium, wszyscy wciąż czujemy potrzebę wracania do tego
seminarium. Ono jest domem naszego kapłaństwa, jest środowiskiem, w
którym to kapłaństwo się rozwinęło. I dlatego też mówiąc o
seminarium, nie miałem wielkich skrupułów, że słuchają mnie kapłani
siwowłosi, jubilaci i kapłani w pełni sił, i słuchają mnie siostry
zakonne i że słuchają nas także różni bracia i siostry świeccy — tak
bardzo ta sprawa stoi w centrum Kościoła. Zresztą, najlepszy dowód
to te starania o budowę seminarium dla waszej diecezji, starania
wytrwałe, można powiedzieć — uporczywe, które były dowodem, jak
bardzo ta diecezja już zdobyła swoją tożsamość. Jeżeli diecezja
zdobędzie tożsamość, swoją indywidualność, pragnie to wyrazić przede
wszystkim w seminarium. Mówi się „źrenica oka biskupa” — ale to oko
biskupa jest tutaj tylko symbolem zastępczym, to jest źrenica oka
całego Kościoła, całej wspólnoty Ludu Bożego, którym wciąż patrzymy,
patrząc ku przyszłości — patrzymy także i w swoją własną przeszłość,
która się kiedyś zaczęła w seminarium i kiedyś była przyszłością. I
wciąż ją przedłuża, wciąż ku niej zmierza i wciąż się nią staje,
coraz bardziej.
To takie dodatki, posłowie do tego słowa, które już i tak było
długie. Ale nie chcę więcej denerwować organizatorów mojej podróży,
którzy wciąż mi mówią: „Jesteśmy spóźnieni”. Dlatego kończę.
|