PRZEMÓWIENIA
JANA PAWŁA II
Słowo do wiernych
Prawdopodobnie sobie myślicie, co ten papież przyjechał, wyszedł tu
na górę, tak stoi i się patrzy. No właśnie, bo ja tu przyjechałem
się napatrzeć. Jak się spotkać inaczej? Żeby się spotkać, trzeba się
sobie przypatrzeć. Więcej, trzeba się siebie napatrzeć. Jak się
człowiek nie napatrzy, to się nie spotyka. A tutaj jest się czemu
napatrzeć, a raczej jest się komu napatrzeć. Miało się to odbyć
przez przejazd pomiędzy zgromadzonymi, ale drogi się popsuły i nie
można przejechać. Samochód ugrzęźnie w tych wytyczonych
przejazdowych drogach. Więc jeśli się nie mogę napatrzeć z bliska,
to przynajmniej z daleka. Na wszystko to, co wyrosło z tej ziemi.
Widać, że zielona, widać, że las. Nazywa się to Górka, Lisia Górka.
Nie jest to jeszcze wielka góra, ale już górka. A dalej są też i
góry. Widać więc i las, i tę zieleń, świeżą zieleń po deszczu. Widać
także i bloki, ale to, co tu wyrosło, to nie tylko ta zieleń, nie
tylko ten las, nie tylko te bloki — to wielkie zgromadzenie Ludu
Bożego. I temu właśnie pragnę się napatrzeć nie tylko wzrokiem, nie
tylko oczami ciała, ale także wzrokiem serca, bo ja wyrastam razem z
wami.
Taki Lud Boży jest na całej ziemi i wciąż go spotykam na różnych
miejscach, w różnych krajach, na różnych kontynentach. Różne kolory
skóry, różne języki i też muszę mówić różnymi językami, ale tutaj to
jest ten Lud Boży, z którego i ja wyrosłem. Więc się nie dziwcie, że
się muszę napatrzeć. A gdy tak patrzę i myślę o tym, co się ma
dokonać za chwilę, o tej beatyfikacji polskiej dziewczyny, córki
polskiego ludu, to mi przychodzi na myśl słowo Pana Jezusa o krzewie
winnym i latoroślach. No tak, to tutaj w nas wszystkich i przez nas
wszystkich jest On, Syn Ojca Przedwiecznego, który stał się jednym z
nas, jak krzew winny, żebyśmy mogli z niego wyrastać, jak latorośle,
wszyscy, i żeby Ojciec, który ten krzew winny uprawia, który uprawia
swoją winnicę, nie musiał żadnej odcinać i odrzucić, żeby wszyscy
mogli wyrosnąć w jedności tego krzewu razem z Chrystusem, tak jak
wyrosła ta służebnica Boża, Karolina. Wspaniała latorośl tego ludu
na tarnowskiej ziemi, wspaniała latorośl tego krzewu winnego, którym
jest Jezus Chrystus.
Więc przyszedłem się napatrzeć wam wszystkim, latoroślom, ile was
jest, jaki to potężny krzew, skoro ma tyle latorośli. Żaden krzew w
naturze, żadne najwspanialsze drzewo nie może się pochwalić tylu
gałęziami, tylu latoroślami, tylu owocami. Więc widzicie moi drodzy,
że trzeba się napatrzeć, trzeba zobaczyć poprzez to wszystko, co
widzą oczy ciała i co widzą oczy serca, trzeba zobaczyć jeszcze to,
co widzi wzrok wiary. Ja was tu wszystkich widzę wzrokiem wiary i
widzę w was wszystkich Tego, który jest szczepem winnym, widzę
Chrystusa, który w was żyje, który w was chce żyć, który chce, ażeby
wszyscy z Niego życie mieli, żeby nikt nie był oddzielony. Czy to
jest życie, gdyby wszystko kończyło się ze śmiercią i z grobem?
Koniec człowieka? W Nim jest życie wieczne. On chce tego życia
wiecznego dla nas wszystkich, dla każdego chce zbawienia, chce
świętości. Ludu Boży, ludu powołany w Chrystusie do świętości,
przychodzę tutaj, ażeby wraz z tobą świętować świętość twojej córki.
To jest moja wielka radość. Dziękuję wam, że się mogłem na was
napatrzeć.
|