PRZEMÓWIENIA
JANA PAWŁA II
Homilia w czasie liturgii słowa skierowana do przedstawicieli
laikatu
Drodzy Bracia i Siostry!
1. Przemawia do was św. Piotr apostoł. Cieszę się, że mogę być wobec
was świadkiem jego słów. Słowa te mają w sobie szczególną moc
prawdy. Można powiedzieć, że odzwierciedla się w nich to, co kiedyś
Chrystus powiedział właśnie Piotrowi: „Ty jesteś Piotr [czyli
Skała], i na tej skale zbuduję mój Kościół” (Mt 16, 18). Słowa z
Pierwszego Listu apostoła Piotra zawierają podstawową prawdę o
Kościele, o budowaniu Kościoła. Stale powracają one w liturgii.
Stały się też kluczowym odniesieniem eklezjologii Soboru
Watykańskiego II.
Właśnie te słowa, które tu dzisiaj zostały przypomniane.
2. „Jesteście ludem Bogu na własność przeznaczonym” — pisze Apostoł
— czyli „narodem świętym”, „wybranym plemieniem”. „Jesteście ludem
Bożym, (...) jako ci, którzy dostąpili miłosierdzia” (por. 1 P 2,
9-10). Bóg „was wezwał z ciemności do przedziwnego swojego światła”
(1 P2, 9). Jesteście więc Ludem Bożym dzięki zbawczej inicjatywie
Boga samego: Ojca, Syna i Ducha Świętego. Jesteście Bożym Ludem
przez tę miłość, jaką Ojciec przedwiecznie was umiłował w
Chrystusie, swym Jednorodzonym Synu: jesteście Ludem Bożym dlatego,
że ten Syn, stawszy się człowiekiem, Synem Maryi Dziewicy, odkupił
was za cenę hańbiącej śmierci na krzyżu, a z kolei uczynił
uczestnikami swego zmartwychwstania: „nowego życia” w Duchu Świętym.
Jesteście Ludem Bożym za sprawą tego Ducha Prawdy, Parakleta. Został
On wam dany przez miłość Bożą, która jako dar Ducha Świętego
„rozlana jest w waszych sercach” (por. Rz 5, 5).
Jesteście więc Ludem Bożym z inicjatywy i daru Boga żywego. Nie jest
to właściwość, którą człowiek i społeczność ludzka dziedziczyliby w
znaczeniu etnicznym z natury samej.
Nie podlega ona sprawdzianom empirycznej socjologii. Jest to owoc
Emmanuela, czyli Boga z nami. Jest to rzeczywistość pojmowalna tylko
w kategoriach łaski, Objawienia i wiary.
3. Równocześnie zawiera się w tej rzeczywistości „Lud Boży” to
wszystko, co stanowi szczyt człowieczeństwa: pełnia życia i
powołania każdego i wszystkich.
Przynależność do Ludu Bożego urzeczywistnia się poprzez twórczy
udział w misji i władzy samego Chrystusa. Mamy więc „głosić dzieła
potęgi Tego, który nas wezwał” (por. 1 P 2, 9), uczestnicząc w misji
prorockiej Chrystusa. Mamy jako „królewskie kapłaństwo” (por. tamże)
uczestniczyć w Jego kapłaństwie: jedynym i niepowtarzalnym,
jednocząc się w Jego Ofierze, która jest Ofiarą Krzyża i
Eucharystii, a odnawia się stale przez kapłańską posługę ołtarza.
Mamy wreszcie na podobieństwo tego Króla, którym jest Chrystus,
spełniać wieloraką służbę dla odnowy całego doczesnego porządku
wedle zbawczego zamysłu Boga samego — „Służyć bowiem, to właśnie
znaczy królować” (por. Lumen gentium, 36).
Drodzy bracia i siostry! Trzeba, abyście często odczytywali i
rozważali słowa apostoła Piotra w kontekście nauki Soboru, zwłaszcza
zawartej w Konstytucji o Kościele, w Dekrecie o apostolstwie
świeckich oraz we wszystkich innych dokumentach. Ta praca na ziemi
polskiej rozpoczęła się przed dwudziestu pięciu laty (wraz z
zakończeniem Soboru) i trwa. Odnowa Kościoła w duchu Vaticanum II
jest zadaniem na miarę pokoleń.
4. Najpierw podziękujemy Bogu za ten ogrom zaangażowania
apostolskiego oraz odpowiedzialności za Kościół, jaki przejawiali i
przejawiają w Polsce katolicy świeccy. Wiara jest w naszym kraju
realnie przekazywana milionom naszych dzieci i młodzieży.
Zasługa to przede wszystkim rodziców i krewnych tych dzieci.
Bo przecież kapłan, katecheta czy katechetka niewiele dokona podczas
lekcji religii, jeśli głównymi świadkami wiary, jej głównymi
głosicielami nie będą rodzice i bliscy dziecka. Również stosunkowo
wysoki poziom praktyk religijnych — na przykład fakt, że większość
katolików polskich uczestniczy co niedziela we Mszy św. —
zawdzięczamy temu, że wiara nie przestała być u nas sprawą wspólną,
zwłaszcza sprawą całej rodziny. Bardzo zresztą musimy strzec tego
chrześcijańskiego charakteru naszych rodzin, bo przez świat idą
dzisiaj prądy indywidualistyczne — i prądy te nie omijają Polski.
Zmierzają one do ukształtowania takiego modelu stosunków rodzinnych,
w których wiara staje się sprawą do tego stopnia prywatną, że niemal
ukrywaną przed innymi członkami rodziny. Tym bardziej więc starajmy
się w naszych rodzinach odnowić pamięć o słowach Chrystusa Pana:
„Gdzie są dwaj albo trzej zebrani w imię moje, tam jestem pośród
nich” (Mt 18, 20).
Trzeba jeszcze podkreślić raczej wysoką świadomość katolików w
Polsce, że Kościół jest naszym wielkim dobrem społecznym. Świadomość
ta stanowiła jakby tarczę obronną, która na przestrzeni ostatniego
półwiecza pomogła naszemu Kościołowi przetrwać, a nawet umocnić się
i rozwijać. Z tej świadomości pochodzi też wysoka ofiarność
wiernych; duch ofiarności i ofiarność w każdej dziedzinie, także
materialnej.
Być może świadomość, że Kościół jest naszym wielkim wspólnym dobrem,
wystawiona jest obecnie na jakąś nową próbę.
Tu i ówdzie wyraża się, w sposób niejednokrotnie sugestywny, obawy i
lęki oraz krytyki Kościoła, jakoby dążył do panowania i zagrażał
uprawnionej autonomii różnych dziedzin życia publicznego i
państwowego.
II Sobór Watykański uczy, że „Kościół, który z racji swego zadania i
kompetencji w żaden sposób nie utożsamia się ze wspólnotą polityczną
ani nie wiąże się z żadnym systemem politycznym, jest zarazem
znakiem i zabezpieczeniem transcendentnego charakteru osoby
ludzkiej. Wspólnota polityczna i Kościół są w swoich dziedzinach od
siebie niezależne i autonomiczne. Obydwie jednak wspólnoty, choć z
różnego tytułu, służą powołaniu jednostkowemu i społecznemu tych
samych ludzi” (Gaudium et spes, 76).
Kościół pragnie więc uczestniczyć w życiu społeczeństw tylko jako
świadek Ewangelii, tylko jako świadek Ewangelii i obce mu są dzisiaj
dążenia do zawładnięcia jakąkolwiek dziedziną życia publicznego,
która do niego nie należy.
Mówiąc o pozytywnych stronach zaangażowania katolików świeckich w
życie Kościoła, chciałbym również podziękować Bogu za tysiące i
tysiące prawdziwych świadków wiary, którzy są obecni w
najrozmaitszych miejscach naszego życia społecznego. Bogu niech będą
dzięki za te tysiące pielęgniarek i lekarzy, robotników i
inżynierów, nauczycieli i ludzi kultury, za tysiące i setki tysięcy
ludzi wykonujących różne zawody, którzy swoją pracę i swój stosunek
do bliźnich starają się napełnić światłem wiary. Wszyscy ci
chrześcijanie, dla których miłość stanowi podstawowe prawo ich
życia, są szczególnie autentycznymi świadkami wiary.
5. W okresie posoborowym podjęto u nas niemało wysiłków, mających na
celu głębsze włączenie ludzi świeckich w życie Kościoła i w jego
apostolstwo. Wielokrotnie zwiększyła się liczba osób świeckich
studiujących teologię, zorganizowano ponadto liczne kursy
teologiczne dla świeckich. Absolwenci tych studiów i kursów dość
licznie wspomagają kapłanów w nauczycielskim posłannictwie Kościoła.
Rozwinęło się w Kościele polskim duszpasterstwo specjalistyczne i
zawodowe. Niejeden człowiek umocnił się dzięki temu w swojej wierze
oraz odnalazł środowisko, które żyje naprawdę wiarą; niejeden mógł
dzięki temu włączyć się w jakieś wspólne myślenie i działanie w
duchu chrześcijańskim, to znaczy w myślenie i działanie przeniknięte
wiarą i modlitwą.
Podobno duszpasterstwo specjalistyczne przeżywa dzisiaj pewien
kryzys, ale kryzys ten może być także kryzysem wzrostu, może
stanowić szansę odnalezienia się na nowo: porzucenia tego, co
przestarzałe, a szukania tego, co lepsze i głębsze. Starajmy się,
drodzy bracia i siostry, tę szansę rozpoznać i jej nie zmarnować.
Szczególnym znakiem czasu jest dzisiaj wzrastająca potrzeba
przynależności do jakiejś wspólnoty. Zwłaszcza w wielkim mieście
człowiek często czuje się dotkliwie samotny i jakby pozbawiony
możliwości aktywnego współtworzenia życia społecznego, jakby
przymuszony do bierności. Wejście do autentycznej wspólnoty pomaga
mu przełamać te braki i odnaleźć siebie poprzez głębsze bycie z
innymi i dla innych. Również Kościół polski wzbogacił się o wiele
nowych wspólnot. Z pewnością mogłoby ich być więcej, ale już teraz —
dzięki duchowi, jaki w nich panuje, a także dzięki ich różnorodności
— wspólnoty te kształtują nowy styl bycia katolikiem i nowy styl
odpowiedzialności za Kościół i za wiarę: styl, który cechuje radość
wiary, czynny udział w życiu Kościoła, zaangażowanie apostolskie
oraz głębsza wrażliwość charytatywna.
6. Można jednak zaryzykować twierdzenie, że dopóki ten nowy styl
bycia członkiem Kościoła nie zstąpi do parafii (możliwie do każdej
parafii), tak długo większość wiernych nawet go nie zauważy. Mimo
wszystkich wielkich osiągnięć, jakie tu wymieniłem, sądzę, że
Kościołowi polskiemu potrzeba odnowy, odnowy na miarę zbliżającego
się trzeciego tysiąclecia wiary chrześcijańskiej. Klucz do tej
odnowy leży zapewne w kształtowaniu nowego stylu bycia katolikiem.
Wszystko, co dobre, starajmy się zachować, ale zarazem szukajmy
tego, co lepsze i głębsze.
Cieszmy się zatem ze stosunkowo wysokiego poziomu praktyk
religijnych, ale na tym nie poprzestawajmy. Starajmy się przełamywać
konsumpcyjny i bierny styl, w jakim korzystamy z udzielanych nam
przez Kościół darów duchowych. Fałszywy to obraz Kościoła, w którym
duchowni zajmują się rodzielaniem darów duchowych, do świeckich zaś
należy tylko ich przyjmowanie. W Kościele nie ma ani jednego takiego
członka, którego Bóg nie chciałby uzdolnić do duchowego obdarzania
innych. Musimy tylko nauczyć się rozpoznawać te dary udzielane
każdemu z nas po to, abyśmy mogli obdarzać innych i o dary te
zabiegać.
Należeć do Kościoła, to znaczy tworzyć communio, czyli wspólnotę
osób wierzących w Chrystusa, które wzajemnie się obdarowują. Tu nie
chodzi o to, ażeby między księżmi a świeckimi ukształtowały się
jakieś stosunki partnerskie w złym tego słowa znaczeniu. Nie chodzi
o to, żeby zamazywała się różnica między kapłanem a katolikiem
świeckim. Chodzi o to, żebyśmy wszyscy i każdy z osobna odkrywali
swoje charyzmaty stosownie do swego życiowego powołania. Chodzi o
to, żeby Kościół i każda parafia przemieniała się we wspólnotę braci
i sióstr, którzy razem podejmują czynną odpowiedzialność za Kościół
i za sprawę Ewangelii.
Pragnę tu jeszcze zwrócić uwagę na sprawę niezmiernie ważną w
obecnej polskiej sytuacji: odpowiedzialność za uczciwą informację w
środkach społecznego przekazu.
Środki przekazu winny podejmować obronę wolności, ale także
poszanowanie godności osoby, winny popierać autentyczną kulturę.
Kultura jest wspólnym dobrem narodu, wyraża jego godność i wielkość
i dlatego tak ogromnie jest to ważne. Społeczeństwo ma być
informowane w sposób uczciwy, zgodny z prawdą i godnością narodu.
Prasa, film, radio, telewizja, teatr winny formować społeczeństwo,
tworzyć i pielęgnować kulturę, która przyczyni się do jego postępu,
a nie do jego osłabienia czy zniszczenia. Winny one być przepojone
Ewangelią, zbawczym słowem Chrystusa.
7. Obyście tylko, bracia i siostry, to, co przed chwilą
powiedziałem, zechcieli zrozumieć w duchu prawdziwie
chrześcijańskim. Całym skarbem wiary chrześcijańskiej jest Jezus
Chrystus. Dopiero jeśli całym sercem przylgniemy do Chrystusa, nasze
czynne zaangażowanie w Kościół nie będzie pustym i nikomu
niepotrzebnym aktywizmem. Apostoł Piotr pisze o tym tak: „Zbliżając
się do Tego, który jest żywym kamieniem, odrzuconym wprawdzie przez
ludzi, ale u Boga wybranym i drogocennym, wy również niby żywe
kamienie jesteście budowani jako duchowa świątynia, by stanowić
święte kapłaństwo, dla składania duchowych ofiar, przyjemnych Bogu
przez Jezusa Chrystusa” (1 P 2, 4-5).
Żywy kamień. Kamień węgielny — Chrystus. Wiadomo, że został
odrzucony przez ludzi w momencie Golgoty, ale właśnie przez Golgotę,
przez Krzyż stał się owym węgielnym kamieniem ludzkości, która
buduje się jako nieogarniona w czasie i przestrzeni, kosmiczna
świątynia stworzenia dla Stwórcy.
Jest wprawdzie Chrystus odrzucany, odrzucany w ciągu całej historii,
w różnych pokoleniach i społeczeństwach, jako „znak sprzeciwu” (por.
Łk 2, 34) — a jednak trwa w tej historii. Trwa w dziejach,
kształtując ich najgłębszy rdzeń i pion — ten właśnie pion, poprzez
który dzieje ludzkie — mimo wszystkich odstępstw i negacji — wznoszą
się ku Bogu: do tych wiecznych przeznaczeń, jakie człowiek i
ludzkość ma w Bogu i tylko w Bogu.
Wznosi się na podobieństwo świętej budowli. My wszyscy jesteśmy
wezwani, aby stawać się „żywymi kamieniami” tej budowli.
„Żywe kamienie”: wszyscy, którzy mają życie z Chrystusa. Wszyscy,
którzy życiem, jakie jest w Chrystusie, obdarowują innych.
„Żywe kamienie” — biblijna definicja tego, co Apostoł nazywa „Ludem
Bożym”, a Kościół naszych czasów ujmuje w nazwie „laikat” (od
greckiego laos — lud) albo też w wezwaniu do apostolstwa świeckich.
Drodzy bracia i siostry! Rozważyłem wespół z wami słowa św. Piotra,
w których wyraża się sam apostolski zaczyn tego wezwania.
I na tym kończę, chociaż wiem, że byłoby bardzo wiele problemów
szczegółowych, które tutaj się narzucają, które się otwierają przed
nami. Dodam tylko tyle, że z działalnością apostolstwa świeckich,
zarówno przy Stolicy Apostolskiej, jak i w Polsce byłem bardzo
ściśle związany przez wiele lat. Myślę, że dzisiaj są nowe
możliwości, chyba potrzebna jest także wieloraka nowa inicjatywa.
Niektóre dziedziny życia społecznego, o których wyraźnie mówi np.
konstytucja Gaudium et spes — magna charta duszpasterstwa i
apostolstwa Kościoła, różne te dziedziny były przedtem właściwie
przed Kościołem jako przed laikatem zamknięte. Najwyżej były
koncesjonowane pewne grupy dla upozorowania, że Kościół ma wolność.
Dzisiaj, sądząc po założeniach III Rzeczypospolitej, które wciąż
jeszcze się tworzą, ale które już w swojej zasadniczej intencji
zostały określone, te różne dziedziny powinny stanąć otworem przed
Kościołem, w znaczeniu: przed Ludem Bożym, przed świeckimi. Dzisiaj
powinna absolutnie zniknąć sytuacja getta, którą tak dobrze pamiętam
z czasów, kiedy sam w Polsce byłem i jako biskup wśród Episkopatu
Polski pracowałem, zwłaszcza ze świeckimi. Ta sytuacja getta
katolickiego.
Oczywiście, że wymaga to inicjatywy, trochę podobnie jak w życiu
gospodarczym, podobnie także i w życiu duchowym. Jest tu potrzebna
inicjatywa. Pan Jezus nawet czasem karci swoich uczniów, mówi im te
słowa: „Synowie ciemności są roztropniejsi w rodzaju swoim od synów
światła” (por. Łk 16, 8). Jest to równocześnie także i dla nas
wezwanie, poniekąd nawet przygana. Potrzebna nam jest ta inicjatywa
apostolska, wieloraka, w różnych dziedzinach, które przedtem były
zamknięte, które dziś się powinny otworzyć, a które jeszcze wciąż,
wydaje się, nie są dość ogarnięte przez Kościół jako Lud Boży, przez
Kościół jako świeckich.
Dziś życzę, aby te wszystkie sprawy, których tutaj nie dotknąłem w
całej rozciągłości, zostały rozpoznane, dobrze rozpoznane i z Bożą
pomocą rozwijane, realizowane. W każdym razie ta wizja Kościoła,
którą zostawił nam Sobór Watykański II, to jest wizja, która ogromną
wagę przywiązuje do laikatu. Mało tego, były czasem głosy, iż stało
się to z pewnym upośledzeniem kleru, duchowieństwa. Nie jest tak
naprawdę, ale tak się czasem mówiło. Więc jest duża szansa dziejowa
w Kościele wszędzie, w Kościele w Polsce również, ażeby ta magna
charta Ludu Bożego, jakim jest Sobór Watykański II w całości, a w
szczególności niektóre dokumenty, żeby ona stała się przedmiotem
intensywnej refleksji, a następnie wielorakich inicjatyw, które
pozwolą wszystkim naszym braciom i siostrom świeckim, katolikom
świeckim zrealizować tę Chrystusową parabolę o zaczynie: „Królestwo
Boże jest podobne do zaczynu”.
Właśnie potrzebny jest ten zaczyn ewangeliczny w naszym narodowym
życiu, w tym nowym życiu narodowym. Potrzebny jest ten zaczyn
ewangeliczny, wieloraki. Ogromnie wiele go jest, ale jeszcze
stwierdzamy, że są dziedziny, w których go brakuje. Może go brakuje
na skutek czasów minionych, sytuacji, która stworzyła takie
antywarunki, a może brakuje także i dlatego, żeśmy jeszcze nie
otworzyli się w tych kierunkach.
Więc życzę z całego serca i dlategośmy się tu zebrali i o to się
modlimy, ażeby ta parabola zaczynu ewangelicznego przyoblekała się
coraz bardziej w rzeczywistość w polskim Kościele i w polskim
społeczeństwie. Może nawet i w słabości, bo przecież i to jest
prawda, to są słowa ewangeliczne, że doskonałość w słabości się
kształtuje. W słabości. Są także i nasze polskie słabości. To
również jest zadanie dla apostolstwa, to również jest wyzwanie dla
Kościoła w tym podstawowym znaczeniu tego słowa: Ludu Bożego, dla
tych żywych kamieni, żywych i ożywiających. A zawsze opartych na
kamieniu węgielnym, którym jest Chrystus.
|