PRZEMÓWIENIA
JANA PAWŁA II
Homilia w czasie Mszy św.
1. „Tyś wielką chlubą naszego narodu” (por. Jdt 15, 9).
Słowa te odzywają się z jasnogórskiego Szczytu w dniu patronalnego
święta Królowej Polski.
„Tyś jest otuchą naszego narodu” — tak śpiewaliśmy dzisiaj. Słowa te
idą w parze z modlitwą wypowiadaną przez tyle pokoleń w ojczystym
języku: „Zdrowaś Maryjo, łaski pełna, Pan z Tobą, błogosławionaś Ty
między niewiastami”, Bogarodzico.
W naszych dziejach doznawaliśmy wielokrotnie szczególnej
macierzyńskiej opieki Matki Chrystusa. Kazimierz Odnowiciel wzywa
Bogarodzicę i odzyskuje utracone dziedzictwo. Łokietek w Wiślicy
słyszy słowa: „Wstań, ufaj, zwyciężysz” — tymi słowy Matka Boża
umacnia króla, który wyprowadził kraj z dzielnicowego rozbicia.
Przełomowe w dziejach zwycięstwa — od Legnicy po Chocim i Wiedeń, a
w naszym stuleciu rok 1920 — wszystkie wiązaliśmy ze wstawiennictwem
Bogarodzicy. A w szczególności to zdumiewające zwycięstwo
jasnogórskiego klasztoru-warowni w 1655 r.
Stamtąd też, z jasnogórskiego Szczytu, płyną w patronalne święto
Królowej Polski słowa tego biblijnego wezwania: „Tyś wielką chlubą
naszego narodu”.
2. Kiedy — w kilka miesięcy po obronie Jasnej Góry — król Jan
Kazimierz oddawał całe swe wielonarodowe dziedzictwo Bogarodzicy
jako Królowej — wówczas dokonywały się szczególne zaślubiny.
Były to zaślubiny Bożej Mądrości, która w sposób proroczy mówi o
sobie słowami Księgi Syracydesa: „Wyszłam z ust Najwyższego i niby
mgła okryłam ziemię” (24, 3): oto wymiar przedwiecznej Mądrości. A
potem ten wymiar znajduje sobie mieszkanie w dziejach człowieka: „W
Jakubie rozbij namiot (...), w Izraelu obejmij dziedzictwo” (Syr 24,
5). I oto Mądrość „zapuszcza korzenie w sławnym narodzie, w
posiadłości Pana, w Jego dziedzictwie” (por. Syr 24, 13), aby stać
się pokarmem i napojem ludzi: „Którzy mnie spożywają, dalej łaknąć
będą, a którzy mnie piją, nadal będą pragnąć” (Syr 24, 21).
Król Jan Kazimierz, klęcząc w katedrze lwowskiej przed obrazem Matki
Bożej Łaskawej, przyłącza się do wielu pokoleń tych, którzy łakną i
pragną Bożej Mądrości — dla siebie, dla swego królestwa, dla ludów,
wśród których z Bożej Opatrzności przyszło mu sprawować władzę
królewską w czasach szczególnie trudnych.
3. Zaślubiny Bożej Mądrości, która jest Słowem Przedwiecznym,
znajdują swój ewangeliczny wyraz w Kanie Galilejskiej. Słowo stało
się Ciałem, rodząc się z Maryi Dziewicy za sprawą Ducha Świętego.
Tajemnica Wcielenia Słowa jest tajemnicą zaślubin Bóstwa z
człowieczeństwem. Jako człowiek, Syn Boży — Jezus z Nazaretu zostaje
zaproszony na gody weselne wraz ze swą Matką i uczniami.
To, co w ciągu dziejów miało znaleźć wyraz na naszych ziemiach,
pozwala nam się rozpoznać już tam, już w Kanie Galilejskiej.
Maryja, która tyle razy w ciągu dziejów mówiła Chrystusowi o różnych
potrzebach ludzi i ludów, powiedziała o tym po raz pierwszy w Kanie,
gdy gospodarzom wesela zabrakło wina: „Nie mają już wina” (J 2, 3).
Jakże błaha może wydać się ta potrzeba w porównaniu z innymi.
Przyjmijmy ją jednak jako pierwowzór dla wszystkich potrzeb
człowieka, narodów, ludzkości. Matka Chrystusa staje pośrodku między
każdą z tych potrzeb a Chrystusem, Synem Bożym, Słowem Przedwiecznym
i Mądrością, która zaślubiła dzieje człowieka. I pragnie w nich
działać.
4. U stóp Bogarodzicy we lwowskiej katedrze król Jan Kazimierz
myślał o potrzebach swego królestwa, o niebezpieczeństwach, które mu
groziły. Nosił je wszystkie w swym królewskim sercu. Doświadczył
ich, gdy podczas szwedzkiego najazdu musiał opuszczać kraj i szukać
schronienia na Śląsku.
Czuł jednak, że miara potrzeb jest większa jeszcze, że sięga
głębiej, że zagrożenie płynie nie od zewnątrz tylko, ale od
wewnątrz. Dał temu wyraz ślubując, gdy mówił: „Przyrzekam (...) i
ślubuję, że po nastaniu pokoju wraz ze wszystkimi stanami wszelkich
będę używał środków, aby lud królestwa mego od niesprawiedliwych
ciężarów i ucisków wyzwolić”.
Oto pierwszy zarys programu społecznej odnowy, który będzie narastał
z pokolenia na pokolenie — aż do naszego stulecia.
Dobrze się przeto stało, że te śluby królewskie z katedry lwowskiej
w różnych momentach dziejów były odnawiane i aktualizowane. Z nich
zrodziło się w naszym stuleciu ślubowanie milenijne, związane z
tysiącleciem chrztu Polski.
5. Tutaj wchodzimy już w dzieje naszego pokolenia. Co jest tą
potrzebą największą, którą ośmielilibyśmy się niepokoić matczyne
Serce Bogarodzicy? Jest zapewne wiele tych potrzeb, ale dotknijmy
tej, która wśród nich wydaje się najistotniejsza. Łączy się ona z
podstawową hierarchią wartości: dla człowieka, dla ludzkich
wspólnot, narodów i społeczeństw ważniejszym jest „być” niż „mieć”.
Ważniejszym jest, kim się jest, niż to, ile się posiada.
Bóg tak nas stworzył, że potrzebujemy różnych rzeczy.
Są nam one niezbędne do zaspokojenia naszych potrzeb elementarnych,
ale również do tego, żebyśmy umieli dzielić się nimi wzajemnie, oraz
żebyśmy z ich pomocą budowali przestrzeń naszego ludzkiego „być”.
Ojciec nasz niebieski dobrze wie o tym, że potrzebujemy różnych
rzeczy materialnych. Ale umiejmy ich szukać i używać zgodnie z Jego
wolą. Wartości, które można „mieć”, nigdy nie powinny stać się
naszym celem ostatecznym.
Po to Ojciec nasz niebieski obdarza nas nimi, aby nam pomagały coraz
pełniej „być”.
Dlatego przed błędem postaw konsumpcjonistycznych należy
przestrzegać również społeczeństwa biedne. Nigdy nie trzeba w taki
sposób dążyć do dóbr materialnych ani w taki sposób ich używać, jak
gdyby były one celem same w sobie. Toteż reformie gospodarczej, jaka
się dokonuje w naszej Ojczyźnie, powinien towarzyszyć wzrost zmysłu
społecznego, coraz bardziej powszechna troska o dobro wspólne,
zauważanie ludzi najbiedniejszych i najbardziej potrzebujących, a
również życzliwość dla cudzoziemców, którzy przyjeżdżają tutaj w
poszukiwaniu chleba. Zwłaszcza dzisiaj, w okresie reformy
gospodarczej, wsłuchujmy się uważnie w słowa Chrystusa Pana: „Nie
troszczcie się zbytnio i nie mówcie: co będziemy jeść? Co będziemy
pić? Czym będziemy się przyodziewać? (...) Przecież Ojciec wasz
niebieski wie, że tego wszystkiego potrzebujecie. Starajcie się
naprzód o królestwo Boga i o Jego sprawiedliwość, a to wszystko
będzie wam dodane” (Mt 6, 31-33).
Czy jednak nie zostaliśmy zdominowani przez to, co jest — mimo
wszystko — mniej ważne? Czy to nie dawało i nie daje nadal znać o
sobie? Jakiego potrzebujemy wysiłku, ażeby odnaleźć w tej dziedzinie
właściwe proporcje?
6. W Kanie Galilejskiej Matka Chrystusa mówi do sług weselnych:
„Zróbcie wszystko, cokolwiek [On] wam powie” (J 2, 5).
Wielką potrzebą naszych czasów jest przypominanie tego, co mówi Bóg:
przyjmowanie na nowo tego, czego uczy Chrystus: „Zróbcie wszystko,
cokolwiek [On, Chrystus] wam powie”.
Dlatego podczas tej pielgrzymki wracamy stale do Dekalogu. Kiedy Bóg
mówi: „Pamiętaj, abyś dzień święty święcił”, słowo Jego nie tylko
dotyczy jednego dnia w tygodniu. Dotyczy ono całego charakteru
naszego życia. W tym naszym ludzkim życiu nieodzowny jest wymiar
świętości. Jest on nieodzowny dla człowieka, ażeby bardziej „był” —
ażeby pełniej realizował swe człowieczeństwo. I nieodzowny jest dla
narodów i społeczeństw.
Wiara i szukanie świętości jest sprawą prywatną tylko w tym sensie,
że nikt nie zastąpi człowieka w jego osobistym spotkaniu z Bogiem,
że nie da się szukać i znajdować Boga inaczej niż w prawdziwej
wewnętrznej wolności. Ale Bóg nam powiada: „Bądźcie świętymi,
ponieważ Ja sam jestem święty!” (Kpł 11, 44). On chce swoją
świętością ogarnąć nie tylko poszczególnego człowieka, ale również
całe rodziny i inne ludzkie wspólnoty, również całe narody i
społeczeństwa.
Dlatego postulat neutralności światopoglądowej jest słuszny głównie
w tym zakresie, że państwo powinno chronić wolność sumienia i
wyznania wszystkich swoich obywateli, niezależnie od tego, jaką
religię lub światopogląd oni wyznają. Ale postulat, ażeby do życia
społecznego i państwowego w żaden sposób nie dopuszczać wymiaru
świętości, jest postulatem ateizowania państwa i życia społecznego i
niewiele ma wspólnego ze światopoglądową neutralnością.
Potrzeba wiele wzajemnej życzliwości i dobrej woli, ażeby się
dopracować takich form obecności tego, co święte w życiu społecznym
i państwowym, które nikogo nie będą raniły i nikogo nie uczynią
obcym we własnej ojczyźnie, a tego niestety doświadczaliśmy przez
kilkadziesiąt ostatnich lat. Doświadczyliśmy tego wielkiego,
katolickiego getta, getta na miarę narodu. Zarazem więc my,
katolicy, prosimy o wzięcie pod uwagę naszego punktu widzenia: że
bardzo wielu spośród nas czułoby się nieswojo w państwie, z którego
struktur wyrzucono by Boga, a to pod pozorem światopoglądowej
neutralności.
Ksiądz prymas tak oto mówił na ten temat w uroczystość św.
Stanisława tego roku: „W okresie przemian ustrojowych stajemy przed
zadaniem nowego i poważnego ułożenia stosunków między Kościołem a
państwem. Zakłada to szereg sformułowań nowych i postanowień
oryginalnych, takich, które odpowiadają stanowi liczbowemu
wierzących i poziomowi życia religijnego. Wymaga to obustronnego
wysiłku i pokornego szukania prawdy. Niekiedy zauważa się jakby chęć
do łatwego i mechanicznego naśladowania, z jednej strony — wzorów
Zachodu, a z drugiej strony — do przyjmowania pewnych form, które
były stosowane w epoce totalitaryzmu” (Kraków, 12 V 1991 r.).
Trzecie przykazanie Boże domaga się jeszcze przypomnień zupełnie
elementarnych. Spodobało się Przedwiecznemu Ojcu uczynić
Pośrednikiem naszego zbawienia swojego Jednorodzonego Syna, który
dla nas stał się człowiekiem. Dlatego niedziela, dzień Jego
zmartwychwstania, jest dla nas, którzy uwierzyliśmy w Chrystusa,
dniem szczególnie świętym. W dniu tym gromadzimy się wszyscy wokół
ołtarza, ażeby zaczerpnąć ze świętości Chrystusa i ażeby cały nasz
tydzień uczynić świętym. Tutaj, podczas Mszy św., realnie uobecnia
się ta niepojęta miłość, jaka została nam okazana przez krzyż
Chrystusa. „Tak Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego
dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie
wieczne” (J 3, 16). „Po tym poznaliśmy miłość, że On oddał za nas
życie swoje” (1 J 3, 16).
Dzisiaj, kiedy część katolików zaczyna zaniedbywać coniedzielną Mszę
św., trzeba nam sobie przypomnieć szczególnie o tajemnicy tej Bożej
miłości, jaką zostaliśmy obdarzeni w Chrystusie i która się uobecnia
na Jego ołtarzu. Nie łudźmy się: odchodząc od źródeł miłości i
świętości, odchodzi się od samego Chrystusa.
7. Zatrzymaliśmy się dziś przy słowach królewskich ślubowań Jana
Kazimierza, od których dzielą nas z górą trzy stulecia.
Odchodząc z tej stacji papieskiego pielgrzymowania w kierunku
naszych zadań i przeznaczeń, nie zapominajmy przedwiecznej Bożej
Mądrości, która stanowi o prawdzie i o znaczeniu ludzkiego bytowania
w każdym czasie i na każdym miejscu.
Nie pozwólmy sobie wyrywać tych korzeni, jakie Boża Mądrość
zapuściła w naszych dziejach i w naszych duszach.
Nie pozwólmy zagubić dziedzictwa, na którym spoczął znak wiecznego
zbawienia.
„Wielki jest Pan i godzien wielkiej chwały w mieście Boga naszego.
Jego Góra święta, wspaniałe wzgórze, radością jest całej ziemi
(...). [niech] Bóg je umacnia na wieki” (Ps 48 [47], 2. 9).
Na zakończenie Mszy św. Jan Paweł II powiedział:
Drodzy Bracia i Siostry,
Zanim odejdę z tego miejsca, do którego codziennie pielgrzymuję w
modlitwie, zanim odejdę w dalszą pielgrzymkę po Polsce, pozwólcie,
że raz jeszcze pozdrowię was wszystkich tutaj zgromadzonych, was
wszystkich z tego skrawka dawnej archidiecezji lwowskiej, który
przez dziesiątki lat nosił tytuł archidiecezji w Lubaczowie i miał
swoich pasterzy, wikariuszów kapitulnych i administratorów
apostolskich, którzy nosili w sobie dziedzictwo, sukcesję apostolską
tego prastarego Kościoła metropolitalnego we Lwowie, założonego w
XIV w. — sześć stuleci. Was wszystkich z tej archidiecezji w
Lubaczowie szczególnie tutaj serdecznie pozdrawiam wraz z
przedstawicielami władz: i przemyskich, i lubaczowskich. Pozdrawiam
wszystkie parafie, pozdrawiam waszego nowego administratora, który
przejął jurysdykcję z rąk obecnego arcybiskupa lwowskiego.
Pozdrawiam również wszystkich i dziękuję wszystkim, którzy tutaj są
z całej Polski, przede wszystkim z bliskiego sąsiedztwa: z
Przemyśla, z Lublina — z pasterzami tych Kościołów.
Pozdrawiam cały Episkopat z księdzem prymasem na czele, cały
Episkopat Polski, który tutaj dzisiaj ze mną koncelebruje i
pielgrzymuje przez Polskę, idąc za tym hasłem: „Bogu dziękujcie,
Ducha nie gaście”. Ale — drodzy bracia i siostry — jakżeż stąd nie
ogarnąć szczególną miłością, nie przyjąć szczególną otwartością
serca tych wszystkich, którzy przybyli stamtąd — spoza granicy
politycznej — wszystkich naszych braci i siostry obu obrządków, a
wędrowali czasem piechotą, z trudnościami, ażeby tu być, na tym
miejscu, i uczestniczyć w tym historycznym spotkaniu. Wśród nas,
którzy ich przyjmujemy i pozdrawiamy, są też reprezentacje uczelni i
akademii katolickich i kościelnych z Lublina, Krakowa i Warszawy.
Bardzo im dziękujemy za ich obecność, zwłaszcza skoro gospodarz tego
spotkania, obecny arcybiskup lwowski, przez tak długie lata był
rektorem Akademii Teologicznej w Krakowie. Więc tych braci naszych i
siostry szczególnie tutaj serdecznie witamy, jeśli tak można
powiedzieć: przygarniamy do tej naszej kościelnej wspólnoty,
prastarej, a równocześnie na nowo ukształtowanej.
W szczególny sposób witamy wszystkich kapłanów i wszystkie siostry
zakonne, i braci zakonnych, którzy już tam rozpoczynają od podstaw
pracę ewangelizacyjną, katechetyczną, duszpasterską. Niech im Bóg w
tej pracy, pionierskiej doprawdy, błogosławi. Wreszcie droga jest
nam obecność tutaj biskupów z tamtej strony, którzy także dzisiaj
koncelebrują. Jaką wymowę ma dla nas fakt, że od niedawna dzięki
nowej sytuacji prawnej i międzynarodowej na nowo mamy biskupstwo w
Kamieńcu Podolskim, w Żytomierzu, a z arcybiskupem Lwowa jest tutaj
dwóch współpracowników jego biskupiego urzędu: pragnę powitać
najpierw seniora, któż go nie zna — ojciec Rafał! Przez tyle lat,
dziesięcioleci, przez tyle cierpień i upokorzeń wierny stróż tego
skarbu, tego znaku tożsamości Kościoła, jakim jest prastara lwowska
katedra łacińska. A drugi — młody. Cieszymy się z tego, że jest.
Wszyscy go nazywają „księdzem Markiem”, a więc i ja też go tak
nazwę, chociaż podobno imię jego prawdziwe brzmi nieco inaczej.
Nie wiem, kiedy będzie mi dane odwiedzić Lwów i tamte ziemie, i
tamten Kościół, ale wiem na pewno, że wy, drodzy bracia, z waszym
nowym arcybiskupem — nowym i dawnym — macie przed sobą ogromną
pracę. Jednak jest to „żniwo wielkie i pracowników mało”, ale
radujmy się, że jest to żniwo, że nie wszystko się dało wykorzenić
do końca, że to wszystko na nowo kiełkuje, rośnie, owocuje i czeka
na tych pracowników żniwa. Niech wam Bóg błogosławi w tej całej
pracy w prastarej Pańskiej winnicy, która się odnawia i którą trzeba
na nowo uprawiać. My będziemy z wami i jesteśmy z wami. Tu po tej
stronie, bo królestwo Boże przechodzi przez wszystkie granice, jest
uniwersalne.
Dziękujmy Panu Najwyższemu za to, że ta uniwersalność Kościoła, w
którym królestwo Boże się przygotowuje tu na tym świecie, że ta
uniwersalność mogła się przejawić za naszą wschodnią granicą, nie
tylko tu, na południu, ale także i bardziej na północ, na Białorusi
i w Rosji samej, i europejskiej, i azjatyckiej, i w Kazachstanie. Ze
zdumieniem dowiadujemy się, że są tam biskupi, a jeżeli są, to
znaczy, że są tam owczarnie, że są tam wspólnoty, że czekają na tych
biskupów, tak jak czekają na kapłanów. To są wszystko wielkie dzieła
Boże.
Z pewnością przy tym wielkim dziele Bożym, tak jak i przy tym małym,
w Kanie Galilejskiej, gdzie wina zabrakło, jest też obecna Pani
Łaskawa, Matka Boga Łaskawa, z katedry lwowskiej. Ty, Matko, z tylu
sanktuariów na prastarych ziemiach ruskich i głęboko w Rosji, wśród
tych swoich ikon jesteś obecna i czuwasz, nie pozwalasz, żeby
zginęły, i odradzasz, i torujesz po macierzyńsku drogi Twojemu
Synowi, powtarzając wciąż: „Co On wam każe, to czyńcie”. Zaczyna się
jakaś epoka, w której Wschód — bliski i daleki Wschód — zacznie
słyszeć to słowo z Kany Galilejskiej, które tak stale powtarzamy,
zwłaszcza na Jasnej Górze: „Co On wam rzecze, to czyńcie”, że
zacznie wsłuchiwać się w to słowo, zacznie je przyjmować, zacznie za
nim iść. „Panie, do kogóż pójdziemy? Ty jeden masz słowa życia
wiecznego!” A człowiek wszędzie jest do życia wiecznego stworzony i
czeka na posłannictwo życia wiecznego. Im bardziej mu horyzonty tego
życia zacieśnili, ograniczyli do doczesności, do wymiaru
materializmu, obowiązującego materializmu, administracyjnego
materializmu, tym bardziej się otwiera na potrzebę życia wiecznego:
„Ty jeden masz słowa życia wiecznego”. Jesteśmy wdzięczni Bogu i
ludziom za to, że ta prawda o człowieku, taka wielka, taka zarazem
podstawowa, a tak długo przeoczona, znalazła zrozumienie. A Kościół
jest uniwersalny.
Od wczoraj przeżywamy tu wielką radość spotkania z naszymi braćmi
katolikami obrządku wschodniego, dawniej się mówiło „grekokatolicy”,
obecnie: obrządek bizantyńsko-ukraiński. Cieszymy się, że od wczoraj
mogliśmy razem z nimi być w Przemyślu, gdzie od sześciu stuleci mają
swoją stolicę biskupią, i że dziś możemy z nimi być, że jest tutaj
ich przedstawiciel, drogi nam biskup Sofron Dmyterko ze
Stanisławowa, a wczoraj było więcej (z samym arcybiskupem większym,
kardynałem Lubacziwskim na czele), zarówno w Przemyślu, jak i tutaj
w Lubaczowie. Radujemy się z tego, drodzy bracia — nasi bracia w
jedności Kościoła, nie tylko w jedności wiary Chrystusowej, ale w
jedności Kościoła, w jedności, której znakiem jest Piotr i jego
sukcesja rzymska — że wy, drodzy bracia, także wyszliście z katakumb
i że odbudowujecie wasze życie kościelne. Życzymy wam w tym
błogosławieństwa Bożego i wszystkiego tego samego, czego życzymy
Kościołowi łacińskiemu za Sanem, za Zbruczem i wszędzie, gdzie ten
Kościół z powrotem wraca do życia, gdzie odnajduje swe posłannictwo,
gdzie odnajduje tych, którzy są posłani, tych, którzy służą
Ewangelii Chrystusowej, gdzie odnajduje także serca otwarte na
słuchanie słowa Bożej prawdy. Cieszymy się, wszystkim dziękujemy.
Tu wyrażam — bo to miejsce szczególnie się tego domaga — tę moją
radość i wdzięczność, a osobno jesteśmy wdzięczni, że zechciał tutaj
z nami być także jako najwyższy przedstawiciel Episkopatu
austriackiego kardynał arcybiskup Wiednia ze swoim biskupem
pomocniczym. Vergelt’s Gott [Bóg zapłać — red.], Herr Kardinal!
Nie mówię już o Rzymie, o współpracownikach przy Stolicy
Apostolskiej, poczynając od sekretarza stanu, bo ci wszędzie są ze
mną, nie puszczają mnie na krok, zarówno w Rzymie, jak i w świecie.
Bóg zapłać wszystkim. Chwała tej przedwiecznej Bożej Mądrości, która
jest równocześnie Opatrznością obejmującą wszystko od krańca do
krańca. Tu na tym krańcu dokonały się dzieła i objawiły znaki tej
Bożej Opatrzności. Niech będzie chwała Tobie, Ojcze, Synu i Duchu
Święty! Niech tę naszą chwałę wyrazi najpełniej Ta, która się stała
przybytkiem Bożej Mądrości, nasza Pani i Matka Łaskawa — łaskawa dla
nas.
|