PRZEMÓWIENIA
JANA PAWŁA II
Homilia w czasie Mszy św. beatyfikacyjnej biskupa Sebastiana Józefa
Pelczara
1. „Nie każdy, który Mi mówi: »Panie, Panie!«, wejdzie do królestwa
niebieskiego, lecz ten, kto spełnia wolę mojego Ojca” (Mt 7, 21).
W dzisiejszym uroczystym dniu Kościół przemyski, a w szczególności
miasto Rzeszów staje wobec tajemnicy królestwa niebieskiego — tego
królestwa, jakie Syn Boży Jezus Chrystus, przekazał swoim apostołom
i uczniom. Kościół, który pielgrzymuje poprzez tę podkarpacką
ziemię, żyje nadzieją królestwa niebieskiego. W dniu dzisiejszym zaś
raduje się w sposób szczególny, gdy wyniesienie na ołtarze
błogosławionego Józefa Sebastiana odnawia i umacnia we wszystkich tę
nadzieję.
Oto człowiek, który „spełniał wolę Boga” — nie tylko mówił: „Panie,
Panie”, ale spełniał wolę Ojca, tak jak tę wolę objawił nam Jezus
Chrystus. Jak ukazał ją swoim własnym życiem i swą Ewangelią.
2. Ten człowiek — błogosławiony Józef Sebastian Pelczar — był waszym
biskupem. A wcześniej jeszcze był synem tej ziemi. Tu się urodził.
Tu, w swej korczyńskiej rodzinie i parafii, usłyszał głos powołania
do kapłaństwa. Jako kapłan przeszedł przez studia w Rzymie, a potem
przez Uniwersytet Jagielloński w Krakowie, był także rektorem tej
czcigodnej uczelni — aby wrócić do was. Był waszym przemyskim
biskupem w okresie przed I wojną światową i podczas tej wojny, która
tutaj pozostawiła także swe ślady. I po wojnie w Polsce znów
niepodległej od 1918 r. aż do śmierci w 1924.
3. Jednakże pielgrzymowanie człowieka, który nie tylko mówi: „Panie,
Panie”, ale który czyni wolę Ojca, prowadzi dalej niż na katedrę
profesorską, dalej niż na tron biskupi — prowadzi do tego „królestwa
niebieskiego”, które Chrystus, Syn Ojca, ukazał nam jako cel
ziemskiego pielgrzymowania. Cel ostateczny, w którym wypełnia się do
końca powołanie ludzkiej osoby, stworzonej na obraz i podobieństwo
Boga samego.
Jakże wielka jest moja radość, że mogę w dniu dzisiejszym,
odwiedzając diecezję przemyską, ogłosić sługę Bożego Józefa
Sebastiana Pelczara, syna tej ziemi i biskupa w Przemyślu —
błogosławionym.
4. Ten uroczysty akt ma doniosłą wymowę dla nas wszystkich.
Święci i błogosławieni stanowią żywy argument na rzecz tej drogi,
która wiedzie do królestwa niebieskiego. Są to ludzie — tacy jak
każdy z nas — którzy tą drogą szli w ciągu swego ziemskiego życia i
którzy doszli. Ludzie, którzy życie swoje budowali na skale, na
opoce, jak to głosi psalm dzisiejszej liturgii: na skale, a nie na
lotnym piasku (por. Ps 31 [30], 3-4). Co jest tą skałą? Jest nią
wola Ojca, która wyraża się w Starym i Nowym Przymierzu. Wyraża się
w przykazaniach Dekalogu. Wyraża się w całej Ewangelii, zwłaszcza w
Kazaniu na górze, w ośmiu błogosławieństwach.
Święci i błogosławieni to chrześcijanie w najpełniejszym tego słowa
znaczeniu. Chrześcijanami nazywamy się my wszyscy, którzy jesteśmy
ochrzczeni i wierzymy w Chrystusa Pana. Już w samej tej nazwie
zawarte jest wzywanie Imienia Pańskiego. Drugie przykazanie Boże
powiada: „Nie będziesz brał Imienia Pana Boga twego nadaremno”.
Zatem jeśli jesteś chrześcijaninem, niech to nie będzie wzywanie
Imienia Pańskiego nadaremno. Bądź chrześcijaninem naprawdę, nie
tylko z nazwy, nie bądź chrześcijaninem byle jakim. „Nie każdy,
który Mi mówi: »Panie, Panie!« (...), lecz ten, kto spełnia wolę
mojego Ojca”.
Spójrzmy na drugie przykazanie Boże od strony jeszcze bardziej
pozytywnej: „Tak niech świeci wasze światło przed ludźmi — mówi do
nas Chrystus Pan — aby widzieli wasze dobre czyny i chwalili Ojca
waszego, który jest w niebie” (Mt 5, 16).
Oto mocny zrąb, na którym człowiek roztropny wznosi dom całego swego
życia. O takim domu mówi Chrystus: „Spadł deszcz, wezbrały potoki,
zerwały się wichry i uderzyły w ten dom. On jednak nie runął, bo na
skale był utwierdzony” (Mt 7, 25).
Jednakże „skała” — to nie tylko słowo Boże, nie tylko Dekalog czy
Kazanie na górze, przykazania czy błogosławieństwa. „Skała” — to
nade wszystko Chrystus sam. Józef Sebastian Pelczar budował dom
swego ziemskiego życia i powołania nade wszystko na Chrystusie. Na
Nim samym, w Nim bowiem objawiła się do końca sprawiedliwość Boża, o
której Apostoł mówi, że chociaż jest „poświadczona przez Prawo i
Proroków” (Rz 3, 21), to jednak od tego Prawa jest „niezależna”
(tamże).
Tą Bożą sprawiedliwością, która usprawiedliwia człowieka przed
Bogiem, która w oczach Boga czyni człowieka ostatecznie
„sprawiedliwym” — jest Chrystus sam. Człowiek buduje dom swego życia
ziemskiego na Nim: buduje na Odkupieniu, które jest w Chrystusie,
buduje na krzyżu, w którym przez swoją śmierć odkupieńczą Chrystus
zgładził grzechy całego świata własną Krwią: śmierć grzechu
zniszczył swoją własną śmiercią. Buduje więc człowiek ów „dom
królestwa niebieskiego” w swym ziemskim bytowaniu przez wiarę.
Tak właśnie budował Józef Sebastian. I dlatego dom jego życia
ziemskiego ostał się wśród wszystkich burz i doświadczeń. Dojrzał do
tej chwały, jaką człowiek-stworzenie może odnaleźć tylko w żywym
Bogu. To właśnie jest owa pełnia, do której wszyscy zostaliśmy
wezwani w Jezusie Chrystusie.
5. Diecezja przemyska ma swoją długą historię. Z górą sześć wieków.
Dzisiejsze święto jest jakby zwieńczeniem tej długiej historii. Jest
zwieńczeniem, ponieważ Kościół jako Lud Boga żywego, odkupiony za
cenę Krwi Chrystusa — jest cały wezwany do świętości. Uczestnictwo w
świętości Boga samego jest powołaniem wszystkich, każdego i każdej!
To powołanie stało się udziałem biskupa Józefa Sebastiana, ale są
obok niego także i inni słudzy Boży z ostatnich czasów, którzy
wyróżnili się szczególną świętością życia. Wymieńmy choćby
błogosławionego Rafała Kalinowskiego, który będzie wnet kanonizowany
w Rzymie, a także zakonnicę Bolesławę Lament czy franciszkanina
Rafała Chylińskiego, których będę miał szczęście wynieść do chwały
ołtarzy w czasie obecnej pielgrzymki do Ojczyzny.
Wymieńmy też synów i córki związanych z ziemią rzeszowską: ks. Jana
Balickiego, Bronisława Markiewicza, Leonię Nastałównę, Kolumbę
Białecką, Wenantego Katarzyńca, Augusta Czartoryskiego. Wymieńmy
jeszcze siostrę Faustynę Kowalską, Anielę Salawę, Stanisławę
Leszczyńską z Łodzi, ojca Jana Beyzyma, Jerzego Ciesielskiego,
arcybiskupa Antoniego Nowowiejskiego, biskupa Szczęsnego
Felińskiego, arcybiskupa Józefa Bilczewskiego, Zygmunta Łozińskiego,
Władysława Korniłowicza, Wincentego Frelichowskiego. To tylko
niektórzy spośród tych, którzy czekają na uroczyste potwierdzenie
ich świętości przez Kościół, a przecież każdy znał i myśli teraz o
kimś bliskim, który heroicznie realizował swoje chrześcijańskie
powołanie. A w wiekach minionych — w owych sześciu stuleciach
dziejów — z pewnością niemało było wśród Ludu Bożego waszej diecezji
osób, które szły tą samą drogą i budowały swój dom na skale wiary,
spełniając wolę Bożą, którą jest uświęcenie człowieka.
Tych wszystkich synów i córki prastarego Kościoła przemyskiego mamy
dzisiaj w żywej pamięci — na zachód i na wschód od Sanu, wzdłuż
górskich łańcuchów Bieszczad ku południowi, wzdłuż rzecznych dolin w
stronę Wisły ku północy. Za nich wszystkich dziękujemy Bogu.
6. Czcigodny, drogi biskupie Ignacy, drogi bracie w apostolskim
posługiwaniu! Wiem dobrze, i wszyscy to wiedzą w Polsce (a także
poza jej granicami), że odkąd objąłeś pasterzowanie tego Kościoła,
cała twoja żarliwa działalność skupiła się na owym „domu”, który
uczeń Chrystusa ma budować na skale. Prawdziwie „gorliwość domu
Bożego” cię pożerała. Nie szczędziłeś żadnych trudów, nie znałeś
przeszkód, gdy chodziło o mnożenie miejsc kultu i ognisk życia
Bożego na rozległym terenie twej diecezji. Wiedziałeś, że „Kościół
widzialny” — dom parafialnej rodziny — jest świadectwem i zarazem
wezwaniem do budowania życia ludzkiego na tej skale, którą jest
Chrystus.
Sam miałem sposobność podziwiać z bliska twą biskupią działalność.
Nieraz zresztą byłem tu zapraszany z Krakowa, jak choćby przy
poświęceniu monumentalnej świątyni w Stalowej Woli. Pragnę dzisiaj,
przy sposobności tych odwiedzin i beatyfikacji twego poprzednika na
przemyskiej stolicy biskupiej, odnowić te więzy szczególne, jakie
łączyły mnie z tą ziemią, z jej bogatą przyrodą, z jej gorliwym
prezbiterium i społeczeństwem.
Wiele jest miejsc na waszej ziemi, które stale noszę w pamięci i w
sercu, do których powracam w modlitwie. Pragnę, aby to wszystko
znalazło nowy jeszcze wyraz w dzisiejszych papieskich odwiedzinach.
Drogi biskupie Ignacy! Na przestrzeni lat twego posługiwania stałeś
się wobec Kościoła i społeczeństwa walczącego o swe suwerenne prawa
rzecznikiem, świadkiem i autorytetem.
Ufam, że i teraz — w nowej sytuacji — to twoje świadectwo jest
nieodzowne. Dziś trzeba nowej wiary i nowej nadziei, i nowej
miłości. Trzeba odnawiać świadomość prawa Bożego i odkupienia w
Chrystusie. Pragnę równocześnie pozdrowić wszystkich księży biskupów
pomocniczych z Przemyśla: poczynając od wspomnienia śp. biskupa
Stanisława, którego dobrze pamiętam, pozdrawiam dwóch biskupów,
którzy jeszcze byli moimi kolegami w Episkopacie Polski, i tych
nowych, którzy potem przybyli, bo diecezja wielka i potrzebuje też
wielkiej pracy biskupiej. Szczęść Boże wszystkim.
Tak, drodzy bracia i siostry, trzeba odnawiać świadomość prawa
Bożego i odkupienia w Chrystusie, trzeba wołać tak, jak dzisiejsza
liturgia: „Naucz nas, Boże chodzić Twoimi ścieżkami. Prowadź nas w
prawdzie” (por. Ps 25 [24], 4-5).
Aby dom naszego życia — osób, rodzin, narodu i społeczeństwa —
pozostawał „utwierdzony na skale” (por. Mt 7, 25).
Aby nie wznosić go na lotnym piasku — lecz na skale. Na skale Bożych
przykazań, na skale Ewangelii. Na skale, którą jest Chrystus.
„Wczoraj i dzisiaj, ten sam także i na wieki” (Hbr 13, 8).
|