PRZEMÓWIENIA
JANA PAWŁA II
Homilia w czasie Mszy św. odprawionej na lotnisku wojskowym
1. „Błogosławieni, którzy łakną i pragną sprawiedliwości” (Mt 5, 6).
Ewangelią ośmiu Chrystusowych błogosławieństw z Kazania na górze
pozdrawiam miasto Radom. Pozdrawiam również diecezjalny Kościół
sandomiersko-radomski. Pozdrawiam serdecznie wszystkich tutaj
zgromadzonych.
Ze czcią szczególną zwracam się w kierunku prastarego Sandomierza —
grodu, w który dzieje Polski są wpisane od najdawniejszych czasów:
dzieje narodu i Kościoła.
Pozdrawiam całą tę ziemię, z wdzięcznością wspominając jej dawną i
bliższą przeszłość. Ziemia świętych — poczynając od męczenników
sandomierskich, bł. Wincentego Kadłubka, Ładysława z Gielniowa,
Salomei — aż po św. Kazimierza, który jako syn królewski rządził
Koroną polską w zastępstwie swego ojca Kazimierza Jagiellończyka
właśnie z Radomia. Urodzony na Wawelu, powrócił jako święty do
Wilna, by patronować Ludowi Bożemu Litwy.
Pozdrawiam ojczyznę Jana Kochanowskiego, Jana Długosza i tylu innych
ludzi zasłużonych dla polskiej kultury i nauki. Wspominam bohaterów
powstań narodowych, pozdrawiając zarazem dowódców i żołnierzy
ostatniej wojny, zwłaszcza armii podziemnej, którym zawdzięczamy
miejsce Polski na mapie Europy.
2. Podczas dzisiejszych odwiedzin zatrzymam się przy
kamieniu-pomniku z napisem: „Pamięci ludzi skrzywdzonych w związku z
robotniczym protestem roku 1976”. To czasy bliskie, które Radom i
cała Polska głęboko zapisały w swej pamięci. Można powiedzieć, że
rok 1976 stał się wstępem do dalszych wydarzeń lat osiemdziesiątych.
Kosztowały one wiele ofiar, aresztowań, upokorzeń, tortur (zwłaszcza
praktykowanych pod nazwą „ścieżki zdrowia”), śmierci (między innymi
jednego z sandomierskich duszpasterzy) — poprzez to wszystko
torowały drogę ludzkiemu pragnieniu sprawiedliwości.
„Błogosławieni, którzy łakną i pragną sprawiedliwości, albowiem oni
będą nasyceni” (Mt 5, 6).
Czy łaknienie sprawiedliwości wyraża się także protestem?
Robotniczym protestem, jak w roku 1976? Łaknienie i pragnienie
sprawiedliwości z pewnością oznacza dążenie do przezwyciężenia
wszystkiego, co jest niesprawiedliwością i krzywdą, co jest
pogwałceniem praw człowieka.
3. Na szlaku mojej pielgrzymki po Polsce towarzyszy mi Dekalog:
dziesięć Bożych słów wypowiedzianych z mocą na Synaju,
potwierdzonych przez Chrystusa w Kazaniu na górze w kontekście ośmiu
błogosławieństw. Zrąb ludzkiej moralności zadany człowiekowi przez
Stwórcę. Stwórca jest zarazem Najwyższym Prawodawcą, stwarzając
bowiem człowieka na swój obraz i podobieństwo, wpisał w jego „serce”
cały porządek prawdy, który warunkuje dobro i ład moralny, a przez
to jest też podstawą godności człowieka — obrazu Boga.
W samym centrum tego porządku leży przykazanie: „Nie zabijaj” —
zakaz stanowczy i absolutny, który równocześnie afirmuje prawo
każdego człowieka do życia: od pierwszej chwili poczęcia aż do
naturalnej śmierci. Prawo to w sposób szczególny bierze w obronę
ludzi niewinnych i bezbronnych.
„Łaknąć i pragnąć sprawiedliwości” — to znaczy czynić wszystko, aby
to prawo było przestrzegane, aby żaden człowiek nie stawał się
ofiarą agresji na jego życie czy zdrowie: aby nie był niewinnie
zabijany, torturowany, dręczony, zagrożony.
Chrystus w Kazaniu na górze rozszerzy jeszcze zasięg piątego
przykazania Dekalogu na wszystkie działania przeciw bliźniemu,
zrodzone z nienawiści czy mściwości (nawet jeśli nie posuwają się aż
do zabójstwa: „Kto się gniewa na brata swego” — tak mówi Chrystus w
Kazaniu na górze).
4. Ludzkie kodeksy prawa bronią życia i karzą zabójców.
Równocześnie jednak trudno nie stwierdzić, iż nasze stulecie jest
wiekiem obciążonym śmiercią milionów ludzi niewinnych. Przyczynił
się do tego nowy sposób prowadzenia wojen, który polega na masowym
zwalczaniu i wyniszczaniu ludności nie biorącej w wojnie czynnego
udziału. Wystarczy przypomnieć bombardowania (aż do użycia bomby
atomowej), z kolei obozy koncentracyjne, masowe deportacje ludności,
kończące się śmiercią milionów niewinnych ofiar. Wśród narodów
Europy nasz naród ma szczególny udział w tej hekatombie. Na naszych
ziemiach przykazanie: „Nie zabijaj” pogwałcone zostało milionami
zbrodni i przestępstw.
Wśród tych zbrodni szczególnie wstrząsające pozostają systematyczne
zabójstwa całych narodów — przede wszystkim Żydów czy też grup
ludnościowych, jak Cyganie — tylko z motywów przynależności do tego
narodu czy też rasy.
5. Czy był to tylko fakt szczególnego okrucieństwa, doraźnego
okrucieństwa? Trzeba stwierdzić, że ludobójcze skutki ostatniej
wojny zostały przygotowane całymi programami nienawiści rasowej oraz
etnicznej! Programy te odrzucały moralną zasadę przykazania: „Nie
zabijaj” jako absolutną i powszechnie obowiązującą. Nawiązując do
obłędnych ideologii, pozostawiały one uprzywilejowanym instancjom
ludzkim prawo decydowania o życiu i śmierci poszczególnych osób, a
także całych grup i narodów. Na miejsce Bożego: „Nie zabijaj”
postawiono ludzkie: „Wolno zabijać”, a nawet: „Trzeba zabijać”.
I oto ogromne połacie naszego kontynentu stały się grobem ludzi
niewinnych, ofiar zbrodni. Korzeń zbrodni tkwi w uzurpacji przez
człowieka Bożej władzy nad życiem i śmiercią człowieka. Odzywa się w
tym jakieś dalekie, a przecież uporczywe echo tamtych słów, które
człowiek zaakceptował od „początku” wbrew swemu Stwórcy i Ojcu.
Słowa te brzmiały: „Tak jak Bóg będziecie znali dobro i zło” (Rdz 3,
5), to znaczy: będziecie stanowili o tym, co dobre, a co złe, wy,
ludzie, tak jak Bóg, tak jak Bóg i wbrew Bogu.
6. Darujcie, drodzy bracia i siostry, że pójdę jeszcze dalej. Do
tego cmentarzyska ofiar ludzkiego okrucieństwa w naszym stuleciu
dołącza się inny jeszcze wielki cmentarz: cmentarz nienarodzonych,
cmentarz bezbronnych, których twarzy nie poznała nawet własna matka,
godząc się lub ulegając presji, aby zabrano im życie, zanim jeszcze
się narodzą. A przecież już miały to życie, już były poczęte,
rozwijały się pod sercem swych matek, nie przeczuwając śmiertelnego
zagrożenia. A kiedy już to zagrożenie stało się faktem, te bezbronne
istoty ludzkie usiłowały się bronić. Aparat filmowy utrwalił tę
rozpaczliwą obronę nie narodzonego dziecka w łonie matki wobec
agresji. Kiedyś oglądałem taki film — i do dziś dnia nie mogę się od
niego uwolnić, nie mogę uwolnić się od jego pamięci. Trudno
wyobrazić sobie dramat straszliwszy w swej moralnej, ludzkiej
wymowie.
Korzeń dramatu — jakże bywa on rozległy i zróżnicowany. Jednakże
pozostaje i tutaj ta ludzka instancja, te grupy, czasem grupy
nacisku, te ciała ustawodawcze, które „legalizują” pozbawienie życia
człowieka nie narodzonego. Czy jest taka ludzka instancja, czy jest
taki parlament, który ma prawo zalegalizować zabójstwo niewinnej i
bezbronnej ludzkiej istoty? Kto ma prawo powiedzieć: „Wolno
zabijać”, nawet: „Trzeba zabijać”, tam gdzie trzeba najbardziej
chronić i pomagać życiu?
7. Zauważmy jeszcze, że przykazanie: „Nie zabijaj” zawiera w sobie
nie tylko zakaz. Ono wzywa nas do określonych postaw i zachowań
pozytywnych. Nie zabijaj, ale raczej chroń życie, chroń zdrowie i
szanuj godność ludzką każdego człowieka, niezależnie od jego rasy
czy religii, od poziomu inteligencji, stopnia świadomości czy wieku,
zdrowia czy choroby.
Nie zabijaj, ale raczej przyjmij drugiego człowieka jako dar Boży —
zwłaszcza jeśli jest to twoje własne dziecko.
Nie zabijaj, ale raczej staraj się pomóc twoim bliźnim, aby z
radością przyjęli swoje dziecko, które — po ludzku biorąc — uważają,
że pojawiło się nie w porę.
Musimy zwiększyć równocześnie naszą społeczną troskę nie tylko o
dziecko poczęte, ale również o jego rodziców, zwłaszcza o jego matkę
— jeśli pojawienie się dziecka stawia ich wobec kłopotów i trudności
ponad ich siły, przynajmniej tak myślą. Troska ta winna znaleźć
wyraz zarówno w spontanicznych ludzkich postawach i działaniach, jak
też w tworzeniu instytucjonalnych form pomocy dla tych rodziców
poczętego dziecka, których sytuacja jest szczególnie trudna. Niech
również parafie i klasztory włączają się w ten ruch solidarności
społecznej z dzieckiem poczętym i jego rodzicami.
8. „Błogosławieni, którzy łakną i pragną sprawiedliwości”.
Te słowa powiedział Chrystus i te słowa poniósł z sobą na krzyż. Na
krzyżu On także został skazany na śmierć — i śmierć tę poniósł, a
była to śmierć najświętszego wśród synów człowieczych. Jemu także
odebrali życie...
Poniósł śmierć na krzyżu Syn Boży, aby w sposób najbardziej
radykalny została potwierdzona moc przykazania: „Nie zabijaj”.
U stóp krzyża stała Jego Matka — tak jak stoi w tylu sanktuariach
całej ziemi. Pamiętam sanktuarium w Błotnicy koło Radomia i
koronację Matki Bożej — właśnie w roku 1977.
„Nie zabijaj”!
Na krzyżu zadano śmierć Jej Synowi. W znaku krzyża szukamy dróg
odkupienia i odpuszczenia wszystkich grzechów.
Oto ginie na drzewie hańby Ten, który ogłosił ludzkości orędzie
ośmiu błogosławieństw. Syn Boży, który jest „Pierwszym i Ostatnim”
(por. Ap 22, 13) pośród łaknących i pragnących sprawiedliwości. Ten,
który to łaknienie i pragnienie łączy z zapewnieniem: „Będą
nasyceni”. Tak: „Albowiem oni będą nasyceni”.
Bracia i siostry z Radomia i całej tej ziemi! Budujmy wspólną
przyszłość naszej Ojczyzny wedle prawa Bożego, wedle tej odwiecznej
Mądrości, która się nie przedawnia w żadnej epoce, wedle
Chrystusowej Ewangelii.
Budujmy... Raczej: odbudowujmy, bo wiele zostało zrujnowane...,
zrujnowane w ludziach, w ludzkich sumieniach, w obyczajach, w opinii
zbiorowej, w środkach przekazu.
Prosimy Cię, Odkupicielu świata, Chryste ukrzyżowany i
zmartwychwstały, prosimy Cię przez Twoją i naszą Matkę, przez
wszystkich świętych i sprawiedliwych synów i córki tej ziemi, ażeby
przyszłość należała do takich, którzy prawdziwie i niezłomnie „łakną
i pragną sprawiedliwości”.
Na zakończenie Mszy św. Jan Paweł II powiedział:
Drodzy Bracia i Siostry,
Kiedy dobiega końca Najświętsza Ofiara na tym rozległym radomskim
lotnisku, pragnę wyrazić wdzięczność Bożej Opatrzności, że mogłem
być pośród was i wespół z wami się modlić.
Dziękuję Bożej Opatrzności, że pozwoliła mi odwiedzić Kościół
wiernych ziemi sandomiersko-radomskiej. Ziemi oddanej Bogu i
Ojczyźnie. Pragnę objąć sercem tych wszystkich, którzy kładli już od
zarania dziejów fundamenty duchowej wielkości tej diecezji, tych,
którzy zmagali się przez wieki o sprawiedliwość, o prawa Polski do
niepodległego bytu. Przebiegam myślą czas zaborów, upokarzającą
przemoc carską, czas powstań narodowych i okres II wojny światowej
czy też lata powojenne. Pragnę wspomnieć tu w sposób szczególny
biskupa Piotra Gołębiowskiego i jego niezłomną postawę w sprawie
wierzbickiej, inicjatywy, które podejmował dla ratowania jedności
Kościoła.
Kiedyś przed laty jako metropolita krakowski dziękowałem mu
osobiście za tę prawdziwie pasterską troskę i dziś to podziękowanie
ponawiam. Jest pochowany w podziemiach bazyliki katedralnej w
Sandomierzu i otaczany wdzięczną pamięcią oraz czcią kapłanów i
wiernych.
Wciąż żywe jest we mnie wspomnienie peregrynacji Obrazu Matki Bożej.
To przecież tutaj, w Radomiu, Obraz Nawiedzenia wrócił na szlak
pielgrzymowania po Polsce. Nie zapominamy także peregrynacji Drzewa
Krzyża Świętego w latach nasilonej ateizacji. Mamy dzisiaj podstawy
do tego, by ufać w mądrość narodu, który buduje na Ewangelii, na
mądrości Krzyża i zaufaniu do Bogarodzicy.
Sercem ogarniam mieszkańców prastarego Sandomierza i przy tej okazji
pragnę wspomnieć zmarłych biskupów: Walentego Wójcika i Stanisława
Sygneta, związanych z tym miastem.
Szczególne pozdrowienia i podziękowania składam na ręce waszego
pasterza obecnym tutaj gościom, kardynałom z prymasem Polski,
biskupom diecezjalnym i pomocniczym. Pozdrawiam kapłanów,
zgromadzenia zakonne męskie i żeńskie, wszystkich wiernych diecezji
sandomiersko-radomskiej i tych, którzy jako pielgrzymi dołączyli się
do naszych modlitw z diecezji sąsiednich, przede wszystkim z
lubelskiej, łódzkiej i podlaskiej.
Gorące pozdrowienia kieruję do wielotysięcznej rzeszy obecnych tu
przedstawicieli ruchów trzeźwościowych. Niech Bóg błogosławi waszą
błogosławioną dla Ojczyzny działalność. Jest tu także pielgrzymka
Polaków z Wilna pod przewodnictwem biskupa Aleksandra Kaszkiewicza;
pielgrzymka Polonii z Anglii, z Bristolu — parafia Matki Bożej
Ostrobramskiej; pielgrzymka z Italii, diecezja Vincenza — prowadzi
ją bp Pietro Giacomo Nonis; młodzież z Katolickiego Uniwersytetu
Lubelskiego z pracownikami naukowymi i z Senatem na czele; młodzież
i Senat Wyższej Szkoły Inżynieryjnej w Radomiu; pielgrzymka Polaków
z Kanady i USA; przedstawiciele wszystkich regionów „Solidarności” z
przewodniczącym Komisji Krajowej na czele — jest nim obecnie
następca Lecha Wałęsy, Marian Krzaklewski, którego miałem okazję już
poznać osobiście w Rzymie na stulecie Rerum novarum; prócz tego
grupy żołnierzy Armii Krajowej, więźniowie obozów koncentracyjnych,
więźniowie polityczni; jest też grupa ponad ośmiuset żołnierzy; są
hutnicy z Ostrowca Świętokrzyskiego, pielgrzymki kolejarzy i
leśników — to oni zbudowali ten wspaniały ołtarz; są ogrodnicy,
energetycy, robotnicy wszystkich gałęzi przemysłu; prócz tego
ogólnopolska pielgrzymka przewodników turystycznych; jest wreszcie
wielu żywicieli narodu — rolników, chociaż specjalne spotkanie z
nimi i słowo do nich jest przewidziane dzisiaj po południu w Łomży.
Słowa pełne miłości kieruję do ludzi chorych i cierpiących, do ludzi
pozbawionych wzroku czy słuchu, którzy są tu licznie obecni, a także
do uczestników ogólnopolskiej pielgrzymki chorych na cukrzycę. Jakże
bardzo wam jestem wdzięczny, drodzy bracia i siostry, że w tej
Najświętszej Ofierze chcieliście być wspólnie z nami, że chcieliście
być wspólnie z papieżem, waszym rodakiem. Bóg wam zapłać!
A oprócz nas wszystkich, tych, których wymieniłem, a może i nie
potrafiłem wymienić, jest tu jeszcze potężny wiatr. Muszę
powiedzieć, że tym razem wiatr towarzyszy mi od pierwszego momentu
przybycia na ziemię polską nad Bałtykiem w Koszalinie. Wiatr od
morza. I ten wiatr powraca na różnych etapach. Można by nawiązać do
starego powiedzenia: papież rzuca słowa na wiatr. Istotnie, rzuca
słowa na wiatr! Bo wierzy w wiatr. Wierzy w taki potężny wiatr,
który kiedyś wstrząsnął ścianami wieczernika w Jerozolimie. W tym
wietrze wyraziło się przez siłę natury tchnienie Ducha Świętego.
Papież wierzy w wiatr, w ten z wieczernika, w ten z
Pięćdziesiątnicy. Wierzy, że słowa rzucane na ten polski wiatr nie
zostaną poniesione w niewiadomym kierunku, tylko pójdą tak, jak to
słowo Boże, które z wieczernika na wszystkie krańce ziemi pchnął
potężny wiatr Ducha Świętego. Przecież Słowo Wcielone, Chrystus,
odszedł z tego świata i wszystko, co nam przyniósł w swym nauczaniu
i w swym mesjańskim czynie, to wszystko rzucił na wiatr, rzucił na
ten wiatr Pięćdziesiątnicy i mocą tego wiatru trwa Słowo Wcielone,
Słowo Ewangelii, i przynosi owoce.
I dlatego kończąc to moje z wami spotkanie, drodzy bracia i siostry,
pragnę wznieść wspólnie z wami modlitwę do Trójcy Przenajświętszej,
ażeby wiatr Ducha Świętego poniósł słowo papieża i słowo całej
naszej wspólnoty, bo przecież my wszyscy wypowiadamy to słowo
prawdy, poniósł i osadził na nowo w naszej polskiej, nowej
rzeczywistości, żeby ukształtował nową naszą niepodległość, żeby
ukształtował nowe nasze życie we wszystkich jego wymiarach i żeby
była mocna ta III Rzeczpospolita tym Bożym tchnieniem, tym wiatrem,
wiatrem Ducha Świętego, który odnawia oblicze ziemi.
Teraz udzielę wszystkim błogosławieństwa, a jest to ostatnia,
końcowa modlitwa, przez którą zwracamy się do Trójcy Świętej o
owocność Najświętszej Ofiary w naszych sercach i sumieniach.
|