PRZEMÓWIENIA
JANA PAWŁA II
Przemówienie do przedstawicieli władz państwowych wygłoszone na
Zamku Królewskim
Szanowny Panie Prezydencie!
Przedstawiciele Rządu i Parlamentu!
Panie i Panowie!
1. Pozwólcie, że rozpocznę od długiego cytatu: „Uznając, iż los nas
wszystkich od ugruntowania i wydoskonalenia konstytucji narodowej
jedynie zawisł, długim doświadczeniem poznawszy zadawnione rządu
naszego wady, a chcąc korzystać z pory, w jakiej się Europa znajduje
i z tej dogorywającej chwili, która nas samych sobie wróciła, wolni
od hańbiących obcej przemocy nakazów, ceniąc drożej nad życie, nad
szczęśliwość osobistą, egzystencję polityczną, niepodległość
zewnętrzną i wolność wewnętrzną narodu, którego los w ręce nasze
jest powierzony, chcąc oraz na błogosławieństwo, na wdzięczność
współczesnych i przyszłych pokoleń zasłużyć, mimo przeszkód, które w
nas namiętności sprawować mogą, dla dobra powszechnego, dla
ugruntowania wolności, dla ocalenia ojczyzny naszej i jej granic, z
największą stałością ducha niniejszą Konstytucję uchwalamy i tę
całkowicie za świętą, za niewzruszoną deklarujemy, dopóki by naród w
czasie prawem przepisanym wyraźną wolą swoją nie uznał potrzeby
odmienienia w niej jakiego artykułu”.
2. Przytoczony tekst pochodzi z Ustawy rządowej, czyli Konstytucji
uchwalonej w dniu 3 maja 1791 r. — przed dwustu laty. Konstytucja ta
słusznie może się szczycić pierwszeństwem na kontynencie
europejskim. Wyprzedziła ją tylko amerykańska Konstytucja Stanów
Zjednoczonych, która do dzisiaj jest ustawą zasadniczą tego
wielkiego mocarstwa.
Naszej Konstytucji majowej przypadł inny los. Stała się ona raczej
ostatnim słowem dziejów I Rzeczypospolitej, która była państwem
wielu narodów. Była też ostatnim wyrazem mądrości obywatelskiej i
odpowiedzialności politycznej, który przyszedł już niestety za późno
i nie zdołał zahamować procesu upadku tego wielkiego organizmu,
zagrożonego już wówczas śmiertelnie od zewnątrz, a także toczonego
od wewnątrz ciężką chorobą.
Niemniej ta wspaniała Konstytucja była równocześnie nowym
początkiem. Uświadomiła, jakie powinno być nowożytne państwo
polskie, a ta świadomość towarzyszyła wszystkim, którzy w ciągu
epoki rozbiorowej o tę niepodległą Rzeczpospolitą walczyli, dla niej
ponosili wielorakie ofiary, nie szczędząc także i życia, dla niej
wreszcie pracowali na przestrzeni kilku pokoleń, zarówno na ziemi
ojczystej zagarniętej przez potrójną przemoc, jak też i poza jej
granicami. Wypada, abyśmy w dniu dzisiejszym oddali hołd im
wszystkim. Jako syn polskiego narodu pragnę to uczynić wraz z wami,
czcigodni Państwo, a także z wszystkimi rodakami, na szlaku mojego
pielgrzymowania po ziemi ojczystej spotykanymi.
3. Bez przesady można powiedzieć, iż Konstytucja 3 maja uchwalona w
roku 1791 stała się podstawą nowej polskiej państwowości w roku
1918, kiedy to klęska wojenna wszystkich trzech zaborców otworzyła
drogę do niepodległości II Rzeczypospolitej.
Jednakże również i teraz, po przełomowych wydarzeniach roku 1989,
ten sam dziejowy dokument zasługuje, aby stał się wzorcowym punktem
odniesienia dla nowej Konstytucji, na której oprze się życie całej
państwowej wspólnoty w III Rzeczypospolitej.
Kiedy wmyślamy się w tekst poprzednio odczytany, uderzają nas
znamienne analogie. Czyż i dzisiaj nie chodzi o to, ażeby „korzystać
z pory, w jakiej się Europa znajduje” u kresu tego stulecia, które
zostało obciążone pamięcią dwóch wielkich wojen światowych, a
bardziej jeszcze pamięcią systemów totalitarnych, które po upadku
jednego z nich owocowały w dalszym ciągu w politycznych decyzjach
Jałty? Czyż nie można równocześnie powiedzieć, że wydarzenia tego
stulecia „wróciły nas sobie samym”, jak to wyrażają twórcy
Konstytucji sprzed dwustu lat?
Tak. Zostaliśmy „sobie samym przywróceni” — przyczynił się do tego
bieg historycznych wydarzeń, w których naród polski miał swój czynny
udział. Ten czynny udział w I wojnie światowej zaznaczył się przede
wszystkim (choć nie wyłącznie) jako wysiłek zbrojny aż do bitwy pod
Warszawą w sierpniu 1920 roku. Ten czynny udział na etapie
pojałtańskim zaznaczył się przede wszystkim jako świadomy ruch w
obronie podmiotowości społeczeństwa zniszczonej przez system
totalitarny. Ruch ten osiągnął swój najpełniejszy kształt od roku
1980 w polskiej „Solidarności”, a pomimo delegalizacji związku w
stanie wojennym nie przestał oddziaływać w tym samym kierunku.
Oddziaływanie to okazało się skuteczne.
Pozwólcie jednak, że przytoczę w tej chwili słowa współczesnego
filozofa polskiego, które wskazują na inny jeszcze wymiar dziejowych
procesów. Oto co pisze: „Dziś ludzkość stanowi dość spójny splot
narodów mocno powiązanych różnymi więzami. Każdy naród i każda
jednostka ma swoje powołanie. Nie jest ono wyznaczone jednoznacznie,
dopuszcza szereg wariantów. Świata nie da się dziś zrozumieć
inaczej, jak tylko jako będącego w dialogu z Bogiem, który wzywa,
naprawia to, co człowiek psuje i ciągle daje nam nowe szanse”
(Andrzej Grzegorczyk, „Solidarność” — Ethos czy przyjęcie losu?, w:
„Ethos” nr 11-12/1990).
4. Dwa stulecia, jakie dzielą nas od uchwalenia Konstytucji 3 maja,
były także czasem takiego dialogu z Bogiem. Dialog ten nie
przebiegał tylko w ukryciu ludzkich serc i ludzkich sumień. Dialog
ten stał się treścią wielorakiego zapisu, który wyznacza szczególny
okres w dziejach polskiej kultury, zwłaszcza literatury. Ten zapis
trwa w nowych pokoleniach — i trzeba, aby trwał, był on wszakże
szczególnym komentarzem do Konstytucji 3 maja. Wskazywał i nadal
wskazuje drogę ku naszej polskiej tożsamości w Europie: tożsamości
jako społeczeństwa i jako wspólnoty politycznej.
Jest to ważne na progu III Rzeczypospolitej, gdy „przywróceni sobie
samym” wciąż jeszcze szukamy drogi do „siebie samych”, do
politycznego, a także ekonomicznego kształtu tej suwerennej
podmiotowości, jaka jest naszym udziałem. Pozwólcie, że raz jeszcze
przytoczę słowa współczesnego myśliciela, tym razem nie Polaka, lecz
Włocha, który ze szczególną wnikliwością wgłębia się w naszą polską
specyfikę: „Polacy — pisze on — mogą albo wejść po prostu do
społeczeństwa konsumpcyjnego, zajmując w nim — jeśli się im
powiedzie — ostatnie miejsce, zanim nie zamknie ono definitywnie
swych bram dla nowych przybyszy, albo też przyczynić się do
ponownego odkrycia wielkiej, głębokiej, autentycznej tradycji
Europy, proponując jej jednocześnie przymierze: wolnego rynku i
solidarności” (Rocco Buttiglione, Jan Paweł II a polska droga do
wolności, w: „Ethos” nr 11-12/1990).
Solidarność bowiem przekroczyła już granice Polski. Stała się
elementem myślowym i wymogiem moralnym dla współczesnego świata, nie
tylko dla Europy. Na ten temat mówiłem już przed czterema laty nad
Bałtykiem, a potem powrócił on w pełniejszym jeszcze kształcie w
encyklice Sollicitudo rei socialis, a także Centesimus annus na
100-lecie Rerum novarum.
Ufajmy zatem, że wprowadzając wolny rynek, Polacy nie zaprzestaną
utrwalać w sobie i pogłębiać postawy solidarności. Ważnym elementem
tej postawy jest troska o prawa ludzkie, począwszy od
najważniejszego z nich, prawa do życia. Chodzi nie tylko o to, żeby
domagać się tych praw dla siebie. Solidarność to znaczy również
zabiegać o respektowanie praw wszystkich pokrzywdzonych i
najsłabszych. Zwłaszcza tych, którzy sami bronić się nie potrafią.
Prawdziwa solidarność musi być integralna. Zatem nie wolno wykluczać
z niej dzieci poczętych. One również, podobnie jak wszystkie inne
istoty ludzkie, mają prawo do życia.
5. „W imię Boga w Trójcy Świętej Jedynego”. Ustawa rządowa z dnia 3
maja 1791 r. rozpoczyna się od wezwania Imienia Bożego. Jako syn
polskiego narodu, a równocześnie następca św. Piotra na stolicy
biskupów Rzymu, odwołuję się i ja do tego Najświętszego Imienia
wobec was, którzy reprezentujecie tutaj władze Rzeczypospolitej na
początku nowego okresu jej dziejów.
Tak jak wówczas, tak i teraz „niepodległość zewnętrzna i wolność
wewnętrzna narodu”, jego los, „w wasze ręce jest powierzony”.
Strzeżcie się więc i wy — jak ongiś twórcy 3-majowej Konstytucji —
abyście „na błogosławieństwo, na wdzięczność współczesnych i
przyszłych pokoleń mogli zasłużyć” — i to „pomimo przeszkód, jakie i
w was (jak ongiś w pokoleniu 3-majowym) mogą sprawować namiętności”
w swej wielorakiej postaci. Pomimo wszystko.
Wolność zawsze jest wyzwaniem. A władza jest wyzwaniem wolności. Nie
można jej sprawować inaczej, jak tylko służąc!
Życzę wam przeto, i o to co dzień żarliwie się modlę, abyście
władzę, która została wam powierzona, mogli sprawować „dla dobra
powszechnego, dla ugruntowania wolności”, pamiętając, że wolności
nie gruntuje się inaczej, jak tylko przez prawdę. Chrystus
powiedział: „Prawda was wyzwoli” (J 8, 32).
|